Herbaciana gorączka w M&S
Mam wrażenie, że w kolejkach w dziale spożywczym nie ustawiają się miłośnicy promocji, szaleni zakupoholicy, kombinatorzy. To nie są przypadkowi, ale świadomi klienci, którzy doskonale wiedzą, co oznacza informacja: „Marks & Spencer wychodzi z Polski”. Kupują herbatę, kawę i przyprawy.
- Nie słyszała pani? M&S zamykają!? – mówi do mnie jedna z klientek buszujących po sklepie. Zastanawia się, co jeszcze wrzucić do koszyka wypchanego po brzegi.
Choć przedstawiciele M&S nie podali oficjalnej informacji o terminie zamknięcia sklepów, klienci dopytują sprzedawców, kasjerki, zaopatrzeniowców.
- Nic nie wiemy. Nic nie jest jeszcze pewne – odpowiadają jakby nauczyli się tego na pamięć.
- Podobno przed Bożym Narodzeniem już, ale nie powiem skąd to wiem – *zdradza mi jedna z klientek. – Niech pani robi zapasy! *
- Macie więcej pracy? Ludzi więcej? – pytam sprzedawców, którzy milczą i tylko wzruszają ramionami. Ten zwiększony ruch oznacza dla nich nie tyle wysoki utarg, co utratę pracy.