"Maybe I’m Amazed"
Paul wpadł po uszy. Bez Lindy nie mógł żyć. Kiedy wróciła do Stanów, cały czas utrzymywali ze sobą kontakt. Spotkali się jednak dopiero po roku – Beatles zaprosił ją do swojego domu i wiadomo już było, że tym razem nie da jej odejść. – Pokochałam ją z wielu powodów. Była piękna, więc fizycznie bardzo mi się podobała. Ale uwielbiałem też jej niezależność. Te lata temu była przecież typem dziecka, które spędza czas z czarnoskórymi służącymi, a nie ze znajomymi – opowiadał.
Kiedy koledzy Paula po fachu żyli w myśl „sex, drugs and rock’n’roll”, ona ściągała go na ziemię. Nie obchodziły jej drogie ciuchy, imprezy i majątek McCartneya. Przy niej mógł czuć się po prostu sobą, nie gwiazdą.