Myśleli, że nic nie może ich rozdzielić. Wtedy Linda dowiedziała się o swojej chorobie
Przez lata to właśnie ona była najważniejszą osobą w życiu Paula McCartneya. Wydawało się, że są parą idealną, która już zawsze będzie razem. Kiedy muzyk wpadł w depresję i nałogi, uratowała go Linda. Po latach usłyszała jednak diagnozę i Paul nie był w stanie zrobić tego samego dla niej.
- Zachowywaliśmy się tak, jakbyśmy mieli żyć wiecznie. Tak zresztą każdy myślał w czasach Beatlesów, nieprawdaż? Któż myślał, że przyjdzie nam umrzeć? – mówił swojego czasu Paul McCartney. Ale śmierć bardzo szybko postanowiła odebrać mu jego ukochaną żonę.
Sprostać oczekiwaniom
24 września 1941 roku urodziła się Linda Eastman, późniejsza żona słynnego Beatlesa. Dziewczyna dorastała w wyjątkowej rodzinie. Jej ojciec był rosyjskim Żydem, matka z kolei Żydówką z Niemiec. Oboje po wojennej zawierusze przyjechali zacząć nowe życie w Stanach Zjednoczonych. Leopold bardzo szybko zaczął karierę jako prawnik w Nowym Jorku.
Linda miała zaledwie 6 lat, kiedy po raz pierwszy ktoś napisał dla niej piosenkę. Ojciec przyjaźnił się i pracował z wpływowymi artystami tamtych czasów. Któregoś dnia poprosił wokalistę Jacka Lawrenca, by napisał coś specjalnie dla jego córeczki. Piosenka okazała się potem hitem w całym kraju. I choć Linda dorastała u boku artystów, to Leopold widział ją w przyszłości w swojej kancelarii prawniczej. Skończyła liceum i college, ale nie mogła wyobrazić sobie siebie jako prawnika. Brat poszedł w ślady ojca, ona została artystką. W rodzinie mieli ją za czarną owcę.
Geolog i artystka
Pierwszego męża poznała jeszcze na studiach plastycznych. Melville See Jr. studiował geologię w Princeton. Linda była zakochana w nim po uszy, więc kiedy zdecydował przenieść się na uczelnię w Tucson w Arizonie, nawet nie wahała się podczas pakowania walizek. Z dala od rodzinnego domu dowiedziała się, że jej matka zmarła w katastrofie lotniczej. Ten dzień zapamiętała już na zawsze i przez lata nikt nie potrafił jej namówić, by wsiadła do samolotu.
Linda poślubiła Melville’a, a niedługo później urodziła się ich córka Heather Louise. Para jednak nie przetrwała próby czasu i po trzech latach małżeństwa rozwiodła się. Melville wolał poświęcać czas pracy naukowej niż codziennemu życiu swojej rodziny. Wkrótce po rozwodzie, Linda zajęła się fotografią.
Nigdy nie wiesz, kogo spotkasz w Soho
Bardzo szybko stała się prawdziwą mistrzynią obiektywu. Pracowała dla magazynu „Town & Country”, gdzie podpatrywała, jak profesjonaliści fotografują gwiazdy rocka. Wreszcie sama dostała wyjątkową możliwość zrobienia kilku zdjęć legendom muzyki. Wysłano ją na imprezę promocyjną zespołu Rolling Stones. Zdjęcia, które wtedy wykonała, przeszły do historii. Później Linda zyskała sympatię innych muzyków. Fotografowała m.in. Arethę Franklin, Jimiego Hendrixa, Boba Dylana, Janis Joplin, Johna Lennona, Erica Claptona czy The Doors.
W maju 1967 roku firma wysłała ją do Londynu. Nie wiedziała jeszcze, że ten jeden wyjazd całkowicie zmieni jej życie. W klubie The Bag O’Nails spotkała Paula McCartneya. Muzyk wspominał po latach, że na początku w ogóle nie zwróciła na niego uwagi. Kiedy wychodziła, pomyślał, że to jego ostatnia szansa, by ją poznać. – Krzyknąłem do niej: „jestem Paul, a ty? Jak masz na imię?”. Chyba dopiero wtedy mnie poznała. Dzieciom opowiadałem, że gdyby nie ten jeden moment, to nikogo z nich nie byłoby tutaj – wspomina.
"Maybe I’m Amazed"
Paul wpadł po uszy. Bez Lindy nie mógł żyć. Kiedy wróciła do Stanów, cały czas utrzymywali ze sobą kontakt. Spotkali się jednak dopiero po roku – Beatles zaprosił ją do swojego domu i wiadomo już było, że tym razem nie da jej odejść. – Pokochałam ją z wielu powodów. Była piękna, więc fizycznie bardzo mi się podobała. Ale uwielbiałem też jej niezależność. Te lata temu była przecież typem dziecka, które spędza czas z czarnoskórymi służącymi, a nie ze znajomymi – opowiadał.
Kiedy koledzy Paula po fachu żyli w myśl „sex, drugs and rock’n’roll”, ona ściągała go na ziemię. Nie obchodziły jej drogie ciuchy, imprezy i majątek McCartneya. Przy niej mógł czuć się po prostu sobą, nie gwiazdą.
Uratowała Beatlesa
Niedługo po ich ślubie w życiu Paula wybuchł jeden z najpoważniejszych kryzysów. The Beatles przestało istnieć, a muzyk całkowicie się załamał. - Z dnia na dzień jego stan się pogarszał. W nocy często nie mógł spać i trząsł się z niepokoju, a w ciągu dnia dużo pił i uspokajał się marihuaną – pisał Tom Doyle w biografii McCartneya zatytułowanej „Man On the Run”, opowiadającej o życiu muzyka w latach 70., od momentu rozpadu grupy, do morderstwa Johna Lennona.
- Po raz pierwszy w życiu czuł się całkowicie bezwartościowy. Przeżywał skrajny kryzys tożsamości… gdy wstawał z łóżka, to zaraz sięgał po whisky, tak że około trzeciej po południu był już zwykle zamroczony – relacjonował Doyle. Kto wie, czy bez Lindy udałoby się mu wyjść z depresji. Przenieśli się na szkocką farmę i tam postanowili wychowywać swoje dzieci. W całym domu walały się pieluchy, butelki i instrumenty muzyczne. – Razem z Lindą wyglądaliśmy jak para hippisów – przyznawał McCartney.
Dzięki Lindzie Paul wrócił do życia. Pisał dla niej piosenki, a po jakimś czasie wrócił na scenę. Razem śpiewali i walczyli o prawa zwierząt. I choć muzyka wszyscy kochali, to Linda nie raz musiała zmierzyć się z okrutnymi komentarzami na swój temat. Dla wielu była tylko żoną gwiazdy. O tym, jak świetną jest fotografką, fani Paula przekonali się dopiero po jej śmierci.
Nie wiedziała, że umierała
W 1995 roku Linda dowiedziała się, że jest chora na nowotwór. Rak zadomowił się w jej piersi. Z czasem stan zdrowia kobiety pogarszał się. Miała przerzuty na inne organy. Walczyła z chorobą przez trzy lata. Na początku 1998 roku rak przeszedł do ofensywy. Linda brała chemię, odrastały jej włosy, ale nie wiedziała, że umiera. Jak wspomina Paul w wywiadzie dla „The Sunday Times”, w tych ostatnich dniach lekarze doradzali mu, by nie mówiło o niczym żonie.
- Ona chyba nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo jest źle. Za bardzo kochała życie. To ja miałem zdecydować, czy jej o tym powiedzieć. Ona by tego nie chciała. Była tak bardzo silną, pozytywnie nastawioną dziewczyną, że w niczym by jej to nie pomogło – opowiadał.
Linda zmarła 17 kwietnia 1998 roku. Miała tylko 56 lat. Zostawiła męża i czworo dzieci. Bliscy i przyjaciele postanowili upamiętnić ją, przekazując pieniądze fundacjom, które działają przeciwko wykorzystywaniu zwierząt.
- Była moją dziewczyną. Straciłem moją dziewczynę – powiedział Paul podczas pogrzebu.
Trzeba przyznać, że byli jedną z najpiękniejszych par w show-biznesie. W czasach, gdy rozwody są tak popularne, oni wierzyli, że wszystko można naprawić. Szczególnie gdy tak bardzo się kogoś kocha. Gdyby nie rak, pewnie do dziś byliby razem.