Na islam przeszła jako 16‑latka, a zaraz po maturze poleciała do męża, Egipcjanina. Mama Hassana jest Polką
Na Instagramie profil "mama Hassanka" mogą obserwować tylko kobiety. To nie nakaz islamu, a tym bardziej nie męża Cari, ale jej świadoma decyzja. Groźby i wyzwiska wysyłali do niej głównie faceci. Polacy, nie Arabowie.
17.07.2018 | aktual.: 19.07.2018 08:25
Mama Hassanka prosi, żeby zwracać się do niej dokładnie tak, jak podpisana jest na Instagramie - Cari. Przyjęła nazwisko pochodzącego z Egiptu męża, za którego wyszła mając 18 lat. Ma opory, żeby powiedzieć mi jak nazywała się, gdy chodziła do szkoły w średniej wielkości mieście, na północy Polski. O jej polskiej rodzinie rozmawiać nie będziemy. Zresztą - teraz ma już własną.
23-latka swojego męża poznała w sieci. Na początku liceum chciała podszkolić angielski i rozglądała się za sensownymi kursami online. Najbardziej spodobała się jej oferta wirtualnej szkoły, gdzie uczący się z całego świata byli rozdzielani wedle stopnia zaawansowania. Platforma umożliwiała im też kontakt prywatny na czacie grupowym. W założeniu miał służyć omawianiu materiału, ale rozmowy schodziły na ciekawsze tematy. Zwłaszcza, że większość uczniów dzieliły tysiące kilometrów.
Sen o Egipcie
Cari szczególnie dobrze dogadywała się z chłopakiem z Egiptu. Kilka lat wcześniej była tam na wakacjach i zapamiętała kraj jako raj na ziemi. Zachwycało ją wszystko – od klimatu, przez jedzenie, po oswojone pustynne krajobrazy i tajemnicze kobiety. Oznajmiła rodzicom, że pewnego dnia przeniesie się znad Wisły nad Nil, ale kto brałby na poważnie deklaracje nastolatki. Marzenia o karierze aktorki w L.A., modelki w Nowym Jorku czy najzwyklejszej romantyczki w Paryżu nie są w tym wieku niczym niespotykanym. Tyle, że w jej przypadku to nie było marzenie, ale postanowienie.
Zaczęła pochłaniać wszystko, co tylko dotyczyło Egiptu. Jego historii, kultury, wreszcie - religii. Islam zafascynował ją na tyle, że w wieku 16 lat postanowiła zostać muzułmanką. Pierwszych postów z okazji Ramadanu przestrzegała jeszcze w domu, w Polsce. Nikt jej do tego nie namawiał, nie przekupywał ani nie zmuszał. Swojego przyszłego męża nawet wówczas nie znała.
Jeśli chodzi o wielkie plany na przyszłość, Cari zawsze marzyła o gromadce dzieciaków, które bawiłyby się beztrosko pod jej pieczą. Całkiem jak w "Ani z Zielonego Wzgórza" albo "Dzieciach z Bullerbyn". Może to dlatego nie bała się macierzyństwa, nie stresowała ciążą. Czuła, że to moment na który czekała całe życie. Nie inaczej było po przyjściu na świat Hassana.
Kiedy jej koleżanki z klasy zastanawiały nad wyborem studiów, ona miała w szufladzie wydrukowany bilet do Kairu w jedną stronę. Przede wszystkim jednak, na jej palcu błyszczał już pierścionek.
Nie jak z "Tysiąca i jednej nocy"
- Ślub i wesele w Egipcie różnią się od zaślubin w Polsce, jednak nie tak bardzo, jak można by przypuszczać. Jeśli para chce być razem, w oczach społeczności wypada dopełnić formalności. Para młoda musi podpisać kontrakt (coś w rodzaju naszego ślubu cywilnego). Muzułmański ślub jest tyle starodawny, co romantyczny. Pan młody zamiast trudnej do spełnienia obietnicy wiecznej miłości, przysięga rodzinie żony, że będzie się nią zawsze opiekował, cokolwiek by się nie działo - wyjaśnia Cari.
Współczesne egipskie wesele to z kolei antyteza tradycji. Przypomina raczej imprezę w hotelowym lobby. Para młoda siada na złotej, lub po prostu bardzo bogato zdobionej sofie, a przed nosem ma festynowo podświetlony parkiet – kolorowe, migające światła, często kule dyskotekowe i lasery.
Muzyka dudni z głośników tak, że trudno porozmawiać, a goście przez cały wieczór nie dostają nic do jedzenia. Chodzi tu o to, żeby zostali na przyjęciu do jego zakończenia i żeby wszystko dobrze wyglądało na zdjęciach. Po 3-4 godzinach takiej szalonej dyskoteki wjeżdża tort, często używany jako rekwizyt do ślubnych zdjęć. Na koniec wreszcie goście dostają kolację, zazwyczaj nic specjalnego. Frytki, surówki, jakieś mięso. Do picia słodkie napoje i po kawałku ciasta na deser.
- Wesela są tu robione trochę na pokaz, mają udawać śluby europejskie, na których większość gości nigdy nie była. Każdy może na takie wesele wpaść. Mnie to bawi, ale w Egipcie taka "atrapa" nikogo nie dziwi, taka moda – wzrusza ramionami 23-latka.
Po przyjeździe do Egiptu, w czerwcu cztery lata temu, Cari szybko znalazła pracę w przedszkolu międzynarodowym. Uczyła dzieci angielskiego, a potem chodziła ze swoimi małymi uczniami na lekcje arabskiego. Znała tylko kilka podstawowych zwrotów, do domu wracała z notesem z różnymi arabskimi zdaniami, które mogły okazać się przydatne.
Obserwujący z Instagrama często pytają, czy się nie boi wychodzić z domu. Najpierw ją to bawiło, potem zaczęło drażnić. Wszystkie potencjalnie niebezpieczne sytuacje jakie ją spotkały, miały miejsce w Polsce. W Egipcie wracała sama do domu i o 2 w nocy. Nie zdarzyło się, żeby ktoś ją gonił, nagabywał. Nie przypomina sobie, żeby czuła się zagrożona.
Gdyby odjąć hidżab i okoliczności przyrody, w których 23-latka robi zdjęcia, trudno byłoby znaleźć różnicę między nią a innymi "instamatkami". Cari martwi, że synka trudno odzwyczaić od karmienia piersią, pokazuje zdobycze z wyprzedaży i swoje stylizacje. W innym poście zastanawia się, czy dla 3-latka kąpiącego się nieustannie w basenie, lepszym wyborem będą rękawki czy koło, albo prosi dziewczyny o polecenie ćwiczeń z YouTube'a (chciałaby zrzucić kilka kilo po zimie, a skalpel Chodakowskiej jest dla niej za mało dynamiczny).
Instamatka egipska
Mieszkała w Egipcie zaledwie kilka miesięcy, kiedy okazało się, że jest w ciąży. Planowała to, miała już nawet część wyprawki dla dziecka, ale mimo to poczuła się przytłoczona. Nowy kraj, nowy język, nowa praca i taka wiadomość. Lęk szybko ustąpił miejsca radości.
W ostatnim trymestrze siedziała głównie w domu. Założyła konto na Instagramie trochę z nudów – bo ile można oglądać telewizję i czytać książki. Najpierw miało jej służyć do oglądania zdjęć innych, ale potem Cari zdecydowała się wstawić kilka własnych. Nic specjalnego – obiad, zdjęcie w pidżamie z Myszką Miki, basen i kilka palm. Jednak po opublikowaniu pierwszego zdjęcia, na którym widać ją w chuście, obserwatorów zaczęło przybywać lawinowo.
Rodaków fascynowało, co taka młoda dziewczyna robi w Egipcie, z dzieckiem i jeszcze w tej chuście. Cari nie jest w stanie policzyć, ile już razy od tamtej pory wyjaśniała, że nikt nie każe nosić hidżabu i że to jej świadoma decyzja, podjęta ponad rok po ślubie.
- Obraz krajów arabskich jest w polskich mediach jednoznacznie negatywny, a z drugiej strony ludzie bardzo mocno w niego wierzą. Kiedy piszę, że gdybym chciała, mogłabym chodzić po ulicy w bikini, a chusta to moja decyzja, a nie decyzja mojego męża, w komentarzach zarzucają mi kłamstwo. W Egipcie młode kobiety żyją dziś tak, jak w innych miejscach na świecie. Nikt nie zabrania im studiować ani uprawiać sportu. Na plażach Egipcjanek w burkini jest tak dużo, jak tych w bikini i nikt nie gapi się na żaden z tych strojów - opowiada Cari.
To, czy kobieta będzie nosiła chustę, jest ustalane przez partnerów, nie nakazuje tego żadne prawo. W Egipcie to decyzja podobnej wagi, co w Polsce np. ustalenie, czy w ramach związku akceptujemy bliskie relacje z byłymi partnerami albo kilkudniowe wyjazdy z przyjaciółmi płci przeciwnej. Chusta nie jest symbolem uległości, ale skromności.
Wszystko w rodzinie
Cari ma bliskie relacje z rodziną męża, ale nie wygląda to bynajmniej tak, jak wyobrażają sobie jej czytelniczki. Nie wprowadziła się do jego domu rodzinnego i nie jest otoczona przez tuzin zakutanych sióstr i kuzynek, które uczą ją tajników kuchni halal.
Mieszkają we troje z Hassanem, w przestronnym mieszkaniu w kilkusetysięcznym mieście nieopodal stolicy. Często jedzą poza domem, w weekendy najczęściej wyprawiają się nad morze albo na basen. Cari wcale nie ma obowiązku gotować mężowi, jakby się nam mogło wydawać. "Do garów" staje albo z tęsknoty za polskimi smakami, albo z miłości do kuchni arabskiej, którą uważa za najlepszą na świecie, a przy tym zupełnie nieodkrytą w Polsce, mimo tysięcy kebabów.
Czytelniczki nieraz wyrażały współczucie, bo przecież kobieta w islamie "musi zaspokajać seksualnie męża".
- Straszna bzdura – prycha 23-latka. Przemoc wobec kobiet jest w islamie zabroniona, a mąż nie może wymagać od żony zbliżenia, jeśli ona nie ma na to ochoty. Na pewno zdarzają się wyjątki, ale czy w Polsce się nie zdarzają? – irytuje się Cari.
23-latka pracuje od niedzieli do czwartku w tym samym międzynarodowym przedszkolu, co przed porodem. Bardzo dobrze zna już arabski, więc oprócz nauki angielskiego dostała w tym roku wychowawstwo jednej z grup. Do tej samej placówki zapisała też Hassana. W zależności od tego, jak szybko uda im się wyszykować, jadą do przedszkola uberem albo autobusem miejskim, chociaż Hassan zdecydowanie bardziej lubi autobusy. Jazda samochodem nie jest dla niego żadną atrakcją.
Do życia w Egipcie Cari zdążyła się już przyzwyczaić. Co innego, do upływu czasu. Ma wrażenie, że niedawno była w ciąży, a teraz Hassan jest rezolutnym chłopcem, który radzi sobie i bez niej. Świetnie mówi po arabsku, coraz lepiej po polsku, uczy się angielskiego. Cari jest z niego dumna, kiedy widzi, jak bardzo jest kontaktowy i otwarty,ona w jego wieku nie była taka wygadana.
Na pytanie skąd w ludziach tyle uprzedzeń, chyba nigdy nie będzie umiała odpowiedzieć. Cieszy się, że udało się jej przekonać część dziewczyn poznanych w sieci do tego, że żadna krzywda kobietom w Egipcie się nie dzieje. No, a przynajmniej nie większa, niż w innych krajach na świecie. Nie nazywa tego misją, ale kiedy widzi, że ktoś, kto przeczytał kilka wyrwanych z kontekstu cytatów z Koranu, wmawia jej, że jest niewolnicą, zawsze zabiera głos. Nie na darmo studiuje go od tylu lat.
- Ludziom wydaje się, że jeśli dziewczyna ma zakryte ciało, to znaczy, że ktoś ją do tego zmusza. Szkoda, że nie patrzymy na przemoc mniej powierzchownie. Pracuję, zarabiam na nasz wspólny dom, jestem wolnym człowiekiem. W przeciwieństwie do wielu kobiet, które może i wstawiają do sieci zdjęcia w bikini, ale wcale nie znaczy to, że mają więcej wolności. Bywa, że one w tym bikini muszą występować i że będą utrzymywane tak długo, jak długo będą w tym bikini dobrze wyglądały - mówi Cari.
Do Polski z powrotem raczej się nie wybiera. Pierwsze wrażenie zostało - Egipt nadal jest dla niej rajem.
Instagram Cari: mama_hassanka
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl