"Na szczęście nigdy nie czułam się piękna!"
46-letnia aktorka, która dopiero co świętowała zdobycie nagrody dla najlepszej aktorki na festiwalu w Cannes, wyznała w jednym z ostatnich wywiadów, że walka z czasem "nie ma sensu".
26.05.2010 | aktual.: 26.05.2010 15:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Juliette Binoche nie należy do zwolenniczek botoksu. 46-letnia aktorka, która dopiero co świętowała zdobycie nagrody dla najlepszej aktorki na festiwalu w Cannes, wyznała ostatnio, że walka z czasem "nie ma sensu", dlatego ona sama nie planuje wstrzykiwać sobie jadu kiełbasianego. Poza tym w jej pracy ważniejszy jest warsztat i ostateczny rezultat. Chociaż rozumie lęki swoich koleżanek po fachu…
- Aktorki nadają twarz postaciom kobiecym - tłumaczy Binoche. - Jesteśmy odpowiedzialne za to, jak wyglądają. Walka z procesem starzenia nie ma sensu. Z drugiej strony potrafię zrozumieć lęk przed starzeniem. Wiem, że niektóre aktorki myślą: "Nigdy więcej nie zagram w filmie, jeśli przestanę być młoda i piękna". Ja na szczęście nigdy nie czułam się piękna. Z botoksem w policzkach trudno jest grać, bo twarz po prostu przestaje się ruszać. Nigdy nie pomyślałam nawet, aby wygładzić sobie zmarszczki.
Dodała także: - W filmie możesz wyglądać brzydko, piękno powinno wynikać z tego, jak zagrałaś rolę. Aktorki bardziej powinny skupiać się na swojej grze niż wyglądzie.
Ostatnim filmem w dorobku Binoche jest "Copie conforme". Gwiazda już niebawem wystąpi w nowym projekcie Małgorzaty Szumowskiej, "Sponsoring".