Najsłynniejsze i najpiękniejsze prezenterki PRL‑u
Prowadziły programy oglądane przez miliony widzów, a niemal każda Polka chciała mieć podobną fryzurę czy równie wystrzałową kreację. Choć w ich czasach nie było tabloidów i plotkarskich portali, dzisiejsze gwiazdy telewizji mogą tylko pomarzyć o popularności, a zwłaszcza sympatii, jakimi cieszyły się Krystyna Loska, Bogumiła Wander czy Edyta Wojtczak.
Krystyna Loska marzyła o karierze aktorki, ale została gwiazdą telewizji. Po raz pierwszy pojawiła się na małym ekranie w 1962 roku, zapowiadając w TVP Katowice kolejny odcinek serialu „Zorro”. Kilka lat później przeprowadziła się do Warszawy i wtedy jej kariera nabrała rozpędu. „Loska jest boska” – mawiali fani uwielbianej prezenterki, słynącej m.in. prezentowaniem informacji z pamięci. - Uważam, że jeśli już mam zapraszać na jakiś program, to przecież jest to o wiele bardziej przyjemne, jeśli zapraszam, patrząc telewidzowi w oczy, a nie zaglądając do kartki – tłumaczyła po latach.
Krystyna Loska prowadziła też festiwale w Sopocie, Opolu czy Zielonej Górze. Kilka razy wystąpiła też w filmach, grając… telewizyjną prezenterkę, np. w kultowym serialu „Alternatywy 4”. Przetrwała rządy aż 14 prezesów telewizji, na emeryturę przeszła w 1994 roku, gdy gwiazdą stała się jej córka, Grażyna Torbicka.
Bogumiła Wander
Przez ponad 30 lat niekwestionowana gwiazda polskiej telewizji. Jako studentka wygrała konkurs na prezenterkę łódzkiego oddziału TVP, w którym decydujący głos mieli widzowie. Szybko została dostrzeżona przez szefów centrali w Warszawie i zadebiutowała na głównej antenie, zyskując ogromną popularność. Choć często sama musiała dbać o makijaż czy stroje, stała się ikoną stylu, a miliony Polek marzyły, by wyglądać jak Wander. Jednak nie czuła się gwiazdą. - W telewizji nie zarabialiśmy wtedy kokosów, ot średnią krajową – przyznaje. Z pracy, która kończyła się zwykle koło 1-2 w nocy, odwożono ją służbową nyską. - Kiedy byłam w ciąży, mocno trzymałam brzuch, tak strasznie w niej trzęsło – wspomina.
Odeszła na emeryturę w 2003 roku, przyznając, że trudno jej odnaleźć się we współczesnych mediach. - Dziś trzeba być chamem, żeby zwrócić na siebie uwagę i na to nie ma mojej zgody. Niechęć do takiego stylu prowadzenia programów, postępowania z gośćmi, z rozmówcami przejawia się tym, że po prostu wyłączam telewizor – tłumaczy.
Elżbieta Sommer
Dziś każda stacja telewizyjna ma swoje prezenterki pogody. W czasach PRL-u widzowie kojarzyli prognozę tylko z „Chmurką” – tak powszechnie nazywano Elżbietę Sommer, która zastąpiła legendarnego „Wicherka”, czyli Czesława Nowickiego.
- Meteorologiem jestem z wykształcenia. Zawsze starałam się rzeczowo i przystępnie wytłumaczyć widzom zmiany zachodzące w przyrodzie – opowiadała w jednym z wywiadów. Ceniono ją za profesjonalizm, ale jednocześnie wokół Elżbiety Sommer pojawiało się sporo plotek, np. o tym, że jest córką Bolesława Bieruta.
Odeszła na emeryturę w 2005 roku. - Obecne pogodynki słabo się znają na tym, co robią. Poza urodą nie mają często nic, czym mogłyby zainteresować widza – ocenia.
Edyta Wojtczak
Związana z Telewizją Polską niemal od początku jej istnienia. Po raz pierwszy pojawiła się na szklanym ekranie w 1957 roku, gdy ówczesny chłopak wysłał w tajemnicy jej zdjęcie na konkurs organizowany przez tygodnik „Przekrój”. Widzowie od razu pokochali ciepłą blondynkę o ujmującym uśmiechu. Przez blisko 40 lat pracy w TVP zapowiadała programy, ale wiele z nich także prowadziła, m.in. popularny „Wielokropek” czy legendarne „Studio 2”.
Świetnie spisywała się również jako konferansjer na festiwalach w Opolu, ale miliony Polaków zapamiętały ją przede wszystkim z życzeń noworocznych, które składała z Janem Suzinem podczas sylwestrowych wieczorów w TVP.
W powszechnej opinii stanowili parę również w życiu prywatnym, choć w rzeczywistości Wojtczak była żoną Jana Szymańskiego, inżyniera pracującego w dziale technicznym TVP, który na początku lat 80. zniknął bez wieści.
Dziś Edyta Wojtczak żyje samotnie w warszawskiej kawalerce i jeździ starym autem, rzadko pojawia się publicznie.
Bożena Walter
- Była świetną dziennikarką. Z dobrym tembrem głosu, dykcją i prezencją. To wszystko potrafiła łączyć – wspomina Barbara Borys-Damięcka, znana reżyserka telewizyjna. Bożena Walter zaczynała karierę na początku lat 70, prowadząc popularny program „Telewizyjny Ekran Młodych”, jednak największa popularność zdobyła jako gospodyni kultowego „Studia 2” – pierwszego wielogodzinnego i nowoczesnego bloku programowego w historii polskiej telewizji. W następnych latach współtworzyła audycję dla dzieci i młodzieży „5-10-15” czy teleturniej „Czar Par”.
W stanie wojennym odeszła z TVP razem z mężem Mariuszem Walterem. Prowadzili rozmaite interesy (m.in. filmowali wesela), a w 1997 roku ich firma ITI uruchomiła kanał TVN. Bożena Walter założyła w 2001 roku fundację „Nie jesteś sam”, która przez 15 lal swojego istnienia zebrała blisko ćwierć miliarda złotych na leczenie chorych dzieci. Kilka miesięcy temu gwiazda PRL-owskiej telewizji ustąpiła ze stanowiska prezesa fundacji i przeszła na emeryturę.
Irena Dziedzic
Nazywano ją „Żelazną damą telewizji”, była kochana i nienawidzona, jednak nikt nie odmawiał jej profesjonalizmu. Irena Dziedzic przez blisko ćwierć wieku (od 1956 roku) prowadziła pierwszy polski talk-show, czyli program publicystyczno-rozrywkowy „Tele-Echo”. O występie w nim marzyli artyści i politycy z pierwszych stron gazet. Była także prezenterką w „Dzienniku Telewizyjnym”, a w latach 80. gospodynią audycji „Wywiady Ireny Dziedzic”, która nie dorównywała jednak popularnością „Tele-Echu”.
Z jej opinią liczyli się nawet szefowie telewizji, pomogła w rozwoju lub zablokowaniu kariery niejednej osobie marzącej o występach przed kamerami. Odeszła z telewizji na początku lat 90. Ostatnio media doniosły, że była gwiazda boryka się poważnymi problemami finansowymi. - Pani Irena ma najniższą w Polsce emeryturę, około 900 złotych. A mieszka w Warszawie na Saskiej Kępie, gdzie ceny są wysokie. Ona nie ma z czego żyć! – alarmowała znajoma Dziedzic w rozmowie z magazynem „Rewia”.
Irena Falska
„Co wieczór cała drżę, gdy tak dzielnie pani, bój toczy srogi z zabobonami” – śpiewała o niej Małgorzata Ostrowska w piosence zespołu Lombard „Droga pani z TV”. Córka Mariana Falskiego, autora najpopularniejszego polskiego elementarza w XX wieku, w pamięci wielu widzów pozostała przede wszystkim jako spikerka „Dziennika Telewizyjnego” w okresie stanu wojennego, gdy musiała odczytywać różne propagandowe kłamstwa i paszkwile wymierzone w „Solidarność” oraz działaczy opozycji. Nic dziwnego, że na murach często pojawiały się wówczas napisy „Falska łże”, a prezenterkę stawiano w jednym szeregu z Jerzym Urbanem, czyli znienawidzonym rzecznikiem ówczesnego rządu.
„Jestem tylko lektorem, nie można utożsamiać komentarza czytanego przez lektora, z nim jako autorem. Ludzie nie rozumieją tego, atakują, grożą” – wspominała w książce Tadeusza Pikulskiego „Prywatna historia telewizji publicznej”. Falska prowadzi dziś stworzoną przez siebie i zajmującą się pomocą dla rodzin fundację „Ika”.
Katarzyna Dowbor
Jedyna z bohaterek tego artykułu, która wciąż pojawia się na szklanym ekranie. Pracę w TVP rozpoczęła w 1983 roku i szybko zdobyła popularność, prowadząc lubiane programy, m.in. „Studio Lato”.
W 2013 roku Katarzyna Dowbor miała świętować 30-lecie pracy na ulicy Woronicza, jednak nie doczekała jubileuszu, bo kilka miesięcy wcześniej otrzymała wypowiedzenie. Dlaczego została zwolniona? Oficjalna wersja głosi, że powodem była redukcja zatrudnienia, sprowokowana koszmarną sytuacją finansową TVP. Jednak Katarzyna Dowbor ma swoją teorię. - Tak postanowiono, widocznie nie pasowałam, widocznie jestem za stara. Nie lubimy starszych pań, lubimy małolaty. Jestem panną na wydaniu, będę szukać pracy jak spora część ludzi w tym kraju – stwierdziła gwiazda w rozmowie z „Super Expressem”. Dziś pracuje w Polsacie.