Najtrudniej przetrwać czwarty i piąty rok małżeństwa?
Jesteś siedem lat po ślubie i obawiasz się, że właśnie czeka was kryzysowy rok? Eksperci twierdzą, że to powszechne przekonanie jest mitem. Osiągnięcie owej granicy zwiększa prawdopodobieństwo, że małżonkowie pozostaną ze sobą do końca życia. Natomiast po dziesięciu latach zagrożenie, że się rozwiodą, spada aż o połowę.
Jesteś siedem lat po ślubie i obawiasz się, że właśnie czeka was kryzysowy rok? Eksperci twierdzą, że to powszechne przekonanie jest mitem. Osiągnięcie owej granicy zwiększa prawdopodobieństwo, że małżonkowie pozostaną ze sobą do końca życia. Natomiast po dziesięciu latach zagrożenie, że się rozwiodą, spada aż o połowę.
Raport, przygotowany przez Fundację Małżeńską w Wielkiej Brytanii, dowodzi, że największe ryzyko rozstania istnieje w początkowych fazach małżeństwa. To czas, kiedy partnerzy uczą się wspólnego życia, przyzwyczajają do nowej sytuacji. Przedstawiciele fundacji twierdzą przy tym, że wiele osób nieostrożnie wybiera swojego towarzysza życia. Ich zdaniem, kilkuletnie mieszkanie razem przed ślubem często powoduje, że stanięcie przed ołtarzem nie jest wynikiem przemyślanej decyzji, lecz kolejnym krokiem, który wydaje się naturalnym następstwem życia pod jednym dachem przez jakiś czas.
Jednocześnie, autorzy raportu dowodzą, że małżeństwo jest najbardziej stabilną formą związku. Ryzyko, że młoda para kiedykolwiek się rozwiedzie, wynosi 39 procent. Najbardziej narażone na rozstanie są małżeństwa w czwartym i piątym roku po ślubie. Później szanse na wspólne życie do końca wzrastają. Po dziesięciu latach rozwód jest prawdopodobny tylko u 20 procent par, a spośród tych, którzy spędzili ze sobą 40 lat, taką decyzję podejmie tylko jedna na sto.
- Połowa wszystkich rozwodów ma miejsce w pierwszej dekadzie po ślubie – mówi Harry Benson, autor raportu. Dodaje przy tym, że w Wielkiej Brytanii w ostatnich latach ich liczba spadła, co wskazuje na rozważniejsze wybory i wysiłek świeżo upieczonych małżonków wkładany w to, by związek funkcjonował prawidłowo.
W latach 90. i w pierwszej dekadzie tego wieku na Wyspach znacznie więcej związków kończyło się po niedługim czasie od ślubu. Jak przekonują eksperci, stwierdzenie, że siedmioletnie pożycie jest pechowe dla małżeństwa, to mit. Liczba rozwodów jest znacznie wyższa wśród par z cztero- i pięcioletnim stażem.
Tej teorii, zdaniem badaczy, nie zaprzecza wcale rosnący wskaźnik formalnych rozstań w grupie 60 plus. W zeszłym roku na Wyspach rozwiodło się o 58 procent więcej par z tej grupy wiekowej niż dekadę wcześniej. Część analityków uważa, że przyczyną takiej tendencji jest lepsze zdrowie i większa niezależność osób w dojrzałym wieku, które nie obawiają się rozpocząć na nowo życia na własny rachunek. Przedstawiciele Fundacji Małżeńskiej podkreślają jednak, że w tej grupie wzrasta także liczba zawieranych ślubów, więc rozwód w wieku sześćdziesięciu kilku lat nie świadczy wcale o tym, że partnerzy przeżyli razem połowę życia. Równie dobrze rozstanie może nastąpić także po paru latach małżeństwa. A wtedy znów wracamy do tezy, mówiącej o tym, że szanse na życie „dopóki śmierć nas nie rozłączy” wzrastają w miarę długości trwania związku.
Założenia przedstawiane przez brytyjskich badaczy niestety nie wydają się mieć odzwierciedlenia w polskiej rzeczywistości. Z danych GUS wynika, że w naszym kraju na rozwód najczęściej decydują się pary z 14-letnim stażem.
Na podst. Dailymail.co.uk Izabela O’Sullivan (ios/mtr)