GwiazdyNatalia Niemen: Bez sztuki człowiek tępieje

Natalia Niemen: Bez sztuki człowiek tępieje

Natalia Niemen: Bez sztuki człowiek tępieje
Źródło zdjęć: © AKPA

27.03.2015 15:15, aktual.: 27.03.2015 16:07

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Z Natalią Niemen, córka Czesława Niemena, rozmawiamy o tym, jak powstawała jego muzyka oraz po co nam sztuka.

Zachęcam, by mimo wszystko, ludzie nie patrzyli na twórczość Czesława Niemena jak na nie wiadomo jaką świętość, której nie można tknąć ani ruszać, a jak ruszać, to mój Boże, czy podołam? Z Natalią Niemen, córka Czesława Niemena, rozmawiamy o tym, jak powstawała jego muzyka oraz po co nam sztuka.

EksMagazyn: Jakie było pani pierwsze wspomnienie związane z muzyką w domu rodzinnym?

Natalia Niemen: Jako pierwszego wymienię mojego tatę, bo komponował przy mnie i siostrze. W domu to wszystko rozbrzmiewało. Pamiętam też, jak nagrywał piosenki do seriali takich jak „Rodzina Leśniewskich” czy „Kłusownik”. Te piosenki tak mi siedzą w głowie!

Często byłyśmy też przy nagraniach. Jeśli chodzi o muzykę, jaką serwowali nam rodzice, to była to muzyka hinduska. Pamiętam, jak ojciec przywoził płyty ze swoich wojaży i wśród nich była płyta analogowa z etniczną, narodową muzyką hinduską graną na instrumentach typu sitar.

Kiedy ojciec tworzył, zamykał się w pokoju?

Kiedy byłyśmy z siostrą małe, mieszkaliśmy w maleńkiej kawalerce blisko Teatru Narodowego w Warszawie i tata miał tam pokój, w którym pracował. To było studio, do którego nas zabierał, kiedy mama musiała gdzieś wyjść. Brałyśmy flamastry, kredki i rysowałyśmy. Jeden z tych obrazków pojawił się jako oprawa tegorocznego koncertu Debiutów w Opolu.

Później, kiedy przenieśliśmy się do trochę większego lokum, ojciec usadowił się w dziennym pokoju i wszyscy uczestniczyliśmy w procesie twórczym. Oczywiście, kiedy pracował, wymagał ciszy i to było dla nas bardzo trudne, bo dom był stary, a w związku z tym na przykład mocno skrzypiała podłoga. Trzeba było liczyć deski, na których można stanąć, a na których nie, żeby tatusiowi nie przeszkodzić.

Czy śpiewała pani razem z ojcem?

Był taki epizod. Na Placu Zamkowym ja i moja młodsza siostra wystąpiłyśmy razem z tatą na koncercie sylwestrowym. On śpiewał oczywiście „Dziwny jest ten świat”, a my robiłyśmy chórki na „aa” i „uu”. To było nasze jedyne wspólne śpiewanie.

Czy to dobrze, że różni twórcy interpretują jego piosenki?

Zachęcam, by mimo wszystko, ludzie nie patrzyli na twórczość Czesława Niemena jak na nie wiadomo jaką świętość, której nie można tknąć ani ruszać, a jak ruszać, to mój Boże, czy podołam? W muzyce najważniejsze jest to, czy ja wiem, o czym śpiewam.

Kiedy wiem, o czym śpiewam, publiczność to czuje. Wie, że taki delikwent nie popisuje się swoimi możliwościami, nie chce tylko pokazać siebie, tylko przekazać to, co autor miał na myśli. I wtedy wszystko jest dobrze, nawet jeśli śpiewa się tego świętego Niemena.

Była pani patronką koncertu tegorocznych Debiutów w Opolu, ale też wspólnie z zespołem zaśpiewała piosenki ojca.

Byłam przeszczęśliwa, że mogliśmy zaprezentować mniej znane utwory taty z dwóch ostatnich płyt. Na tym mi głównie zależało, żeby ludzie poznali Niemena nie jako piosenkarza, wykonawcę nieśmiertelnych hitów, ale przede wszystkim jako kompozytora i wspaniałego poetę.

Czuje pani presję występując w repertuarze ojca?

Ja na to tak nie patrzę. Bardziej czuję się żoną, matką, gospodynią. Jest to moja praca, więc potencjalne problemy, czy ja się spodobam czy sprostam oczekiwaniom czy nie rozczaruję tych, którzy w zeszłym roku się mną zachwycali, są mi dalekie. Nie mówiąc o tym, że jest wielu takich, którzy by mnie najchętniej nie słuchali, bo im się moje wykonania nie podobają.

Czy ludzie chcą jeszcze słuchać ambitnych piosenek?

Warto, żeby media trochę bardziej wierzyły w publiczność, bo ludzie, wbrew temu, co sądzi wielu speców, naprawdę są znudzeni szmirą i bylejakością. Liczę, że nadejdą jakieś zmiany, bo sztuka wzbogaca. Bez niej człowiek tępieje, traci coś, co jest bardzo ważne, czyli wrażliwość i empatię. Sztuka nie tyle upięknia nas za pomocą zmysłów, ale wierzę też, że ma moc budowania empatii wobec ludzi, rzeczy i jakkolwiek patetycznie to brzmi - całego świata.

Rozmawiała: Joanna Jałowiec/(jj)/(kg), WP Kobieta

Źródło artykułu:Eksmagazyn
Komentarze (67)