Nauczyłam się żyć bez pieniędzy
Firma Lidii znajdowała się daleko od wielkich centrów handlowych i klientom trudno było natrafić na jej ofertę. Domki dla ptaków, mimo że piękne, sprzedawały się coraz gorzej. Lidia po raz kolejny odkryła uroki życia z dala od miasta. Tu na wsi dało się żyć prawie bez pieniędzy. Warzywa urosły w ogródku. Pomogła w wyremontowaniu starej chałupy, która kupili ludzie z Gdańska i chcieli zaadaptować na dom letniskowy i wpadło trochę grosza. Przy okazji odkryła, że adaptacja starych domów daje jej wiele radości. I potrafi to robić naprawdę dobrze. Wykonała kilka takich zamówień - okolice, gdzie mieszkała, stały się niezwykle modnym miejscem weekendowego wypoczynku mieszkańców Trójmiasta. Niektórzy zamiast budować domy letniskowe – adaptowali na ten cel stare stodoły lub chałupy. Podjęła wieczorowe studia na architekturze.
Starsza córka wyjechała do Austrii i wyszła tam za mąż. Młodsza kończy naukę w technikum leśnym w Tucholi. Jej również udało się zrealizować swoją pasję – została sokolnikiem.
Lidię cieszył dosłownie każdy dzień. Budziła się i czuła szczęśliwa. Sprawiało radość piękno otaczającej przyrody. Spokój i cisza. Ptasie i żabie koncerty. Brunatne liście spadające z wiekowego kasztana, rosnącego obok domu, który nazywają „swoim dobrym drzewem”.