NIEZŁY KWAS
Dawne mądrości i urodowe porady nie napawały ciężarnych optymizmem. Profilaktycznie odradzano: farbowanie włosów, malowanie paznokci, opalanie się, stosowanie kosmetyków innych, niż szare mydło i krem Nivea. Część z nich obowiązuje nadal, choć nie ma ku temu żadnych naukowych wskazań. Dlaczego tak się dzieje? Żadna marka kosmetyczna nie przeprowadza badań na kobietach w ciąży, co zrozumiałe. A gdy brak twardych danych, lekarze i kosmetolodzy wolą dmuchać na zimne. Tak jest w przypadku kosmetyków z kwasami owocowymi (AHA), np. glikolowym. Przyjęło się, że w czasie ciąży kobiety powinny bezwzględnie ich unikać. Mowa nie tylko o profesjonalnych, „gabinetowych” peelingach chemicznych, ale również produktach do domowego użytku, które mają 10 czy 5 proc. stężenie kwasu glikolowego. I ja również stosowałam się do tej zasady, dopóki przez przypadek nie zaczęłam stosować serum z kwasem glikolowym. Jak to przez przypadek?
Choć zawsze czytam skład kosmetyków, jakie nakładam na ciało, tym razem wyrzuciłam opakowanie, zanim dokonałam sprawdzenia. Gdy więc zaczęłam walkę z ciążowym trądzikiem, najpierw wylądowałam u dermatologa. Starsza pani doktor, z życzliwym uśmiechem pt. dziewczyna w ciąży martwi się o skórę, zamiast o dziecko, powiedziała mi, że trądzik minie jak skończę karmić piersią i że mam się aż tak nie przejmować. Cóż, nie na taką poradę liczyłam. Zaczęłam więc przeczesywać szafki z kosmetykami, w poszukiwaniu odpowiedzi. Natknęłam się na serum-peeling o działaniu naprawczym, zakupione po wakacjach w Sephorze. Wówczas stosowałam je, aby pozbyć się niewielkich przebarwień na twarzy. Tym razem sięgnęłam po nietłuste serum w nadziei, że pomoże w oczyszczeniu skóry i odkryciu słynnego blasku, skrytego pod zbyt grubą warstwą niedoskonałości. Wiedziałam, że kosmetyk nie działa od razu. Ale po trzech tygodniach moja skóra stała się ewidentnie jaśniejsza, kolor był wyrównany, a trądzik pojawiał się już tylko w okolicach brody. Zachwycona, zaczęłam szukać w sieci listy składników. I dopiero wtedy doczytałam, że preparat zawiera kwas glikolowy, w stężeniu ok. 5 proc. Spanikowana szukałam informacji na temat szkodliwości kwasów AHA w ciąży. Oczywiście znalazłam mnóstwo artykułów w parentingowych mediach, które arbitralnie mówiły, czego używać nie wolno, ale nie tłumaczyły już dlaczego. Bardziej wiarygodne wydały się więc opinie niektórych dermatologów z USA, którzy przekonywali, że kwasy owocowe w niskim stężeniu, o odpowiednim pH i buforowaniu nie mają szans przeniknąć do krwioobiegu, więc nie powinny powodować żadnych uszkodzeń płodu.
Postanowiłam zapytać u źródła, jak to jest z tą ciążową pielęgnację. Dr Joanna Suseł specjalista dermatolog, ekspert medycyny estetycznej Centrum WellDerm, zaleca ogromną uważność. - Wielu zabiegów nie zalecamy kobietom w ciąży nie dlatego, że są niebezpieczne, czyli zagrażają ich zdrowiu czy ciąży, tylko dlatego, że mogą powodować powikłania, których leczenie w ciąży jest bardzo trudne. Tak jest w przypadków kwasów. Peeling z kwasem glikolowym, nawet o niskim stężeniu, może reaktywować opryszczkę na skórze twarzy, która wymaga zastosowania leków doustnych przeciwwirusowych, czego w okresie ciąży chcemy na pewno uniknąć . Również może się zdarzyć, że po tego typu zabiegu dojdzie do wtórnego nadkażenia bakteryjnego, co będzie skutkowało leczeniem z zastosowaniem miejscowych czy nawet ogólnych antybiotyków, których w ciąży wolimy nie stosować. Częstym powikłaniem po kwasach, szczególnie w przypadku skóry w trakcie przemian hormonalnych, mogą być także przebarwienia, ich leczenie wymaga zastosowania silnych substancji w stężeniu, którym w ciąży zastosować nie można. Jedynym kwasem, który w 100 proc. bezpiecznie można zastosować u kobiet w ciąży jest kwas azelainowy – taka terapia powinna się odbywać pod okiem dermatologa - wylicza dr Suseł.
Lekarze za oceanem, którzy dopuszczają stosowanie kwasów, zawsze zalecają stosowanie kremów z filtrem UVA/UVB. Inaczej prosimy się o przebarwienia i obowiązkowo musimy obserwować reakcje naszej skóry – jeśli tylko pojawiają się zaczerwienienia, dyskomfort czy reakcje alergiczne, kosmetyk trzeba odstawić.
Każda ciężarna musi sama zdecydować, na jakie „ryzyko” jest gotowa. Ja zaufałam opiniom lekarzy, którzy polecają swoim pacjentkom specyfiki z kwasem glikolowym, ale absolutnie odradzają profesjonalne zabiegi, podczas których używa się kwasu o 50 proc. stężeniu. Moja skóra ewidentnie zgadza się z tym wyborem, jednak doskonale wiem, że to co działa na moją cerę, niekoniecznie musi sprawdzić się u innych osób. Dlatego ostrożność jest bardzo wskazana.