Coraz więcej kobiet nie chce mieć dzieci. Zdradziła, co za tym stoi
- Łatwiej powiedzieć: "one wolą jogę i podróże niż dzieci", niż przyznać, że mamy do czynienia z głęboką zmianą społeczną. A przecież decyzja o nieposiadaniu dzieci nie ma nic wspólnego z egoizmem - mówi Katarzyna Tubylewicz, autorka książki "Nie czekam na szklankę wody. O świadomej niedzietności".
Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski: Kiedy kobieta mówi głośno: "nie chcę mieć dzieci", niemal zawsze słyszy to samo pytanie - "dlaczego?". To pytanie wisi w powietrzu jak oskarżenie. Jakie są powody?
Katarzyna Tubylewicz, pisarka, reporterka, tłumaczka literatury szwedzkiej, prowadzi podcast "Morze możliwości", autorka książki "Nie czekam na szklankę wody. O świadomej niedzietności": Nie ma jednej odpowiedzi. Kiedy próbujemy ten temat uprościć, tworzymy stereotypy albo wyobrażenie, że wystarczy jedna decyzja polityczna i wszystko się zmieni, wrócimy do modelu życia, w którym posiadanie dzieci było czymś oczywistym. A tak nie jest.
Owszem, w wielu badaniach i rozmowach dominują powody pragmatyczne: brak stabilności finansowej, trudności mieszkaniowe, niepewność przyszłości. Ale są też badania prowadzone w Wielkiej Brytanii, w których drugim najczęściej wymienianym powodem braku decyzji o dziecku jest niemożność znalezienia miłości. Wiele kobiet nie tyle nawet nie chce dzieci, ile nie czuje, że chciałoby je mieć. Osławiony instynkt macierzyński się nie odzywa, zegar biologiczny wcale nie daje o sobie znać. Warto podkreślić, że mówimy o zjawisku globalnym.
Kiedyś powtarzano: "Polki nie rodzą, bo polityka prorodzinna jest niewystarczająca". Tymczasem kryzys demograficzny dotyka dziś również kraje nordyckie - Szwecję, Norwegię czy Finlandię - które mogą uchodzić za wzór dobrze pomyślanej polityki prorodzinnej, która jest równościowa i ułatwia, tak wciąż trudne w Polsce, łączenie pracy z wychowaniem potomków. To pokazuje, że przyczyny są znacznie głębsze niż tylko ekonomia.
Zapytaliśmy Monikę Mrozowską o wesela bez dzieci. "Wiem, że włożę kij w mrowisko"
Jakie powody najczęściej wracają w tych opowieściach?
Jest ich naprawdę dużo. Często najpierw nie ma pewności, brak właściwego partnera, praca jest zbyt pasjonująca, a potem okazuje się, że w zasadzie się dziecka nie chce. Wiele kobiet mówi: "nie czuję w sobie potrzeby bycia matką" i to wystarcza, także dlatego, że zmienia nam się w szybkim tempie definicja kobiecości. Zmieniło się też myślenie o rodzicielstwie, jest bardziej świadome, wymagające, rozumiemy, jak wiele dla dziecka znaczą rodzice, jak bardzo powinni być obecni, dojrzali, zaangażowani.
Są więc też ludzie, którzy czują, że nie będą idealnymi rodzicami, że nie sprostają oczekiwaniom społecznym i swoim własnym. Są osoby, które mają za sobą trudne dzieciństwo - brak miłości, toksyczne wzorce - i czują, że nie chcą powielać schematów. Jeszcze inne myślą o przyszłości planety, wojnach albo boją się obecnych w rodzinie chorób genetycznych. I wreszcie - wspomniana kwestia kobiecości. Na szczęście odchodzimy od myślenia, że "prawdziwa kobieta" to tylko ta, która rodzi. Dziś kobiecość to wolność wyboru i prawo do decydowania o sobie.
A mimo to łatka "egoistki" wraca jak bumerang. Dlaczego tak łatwo przychodzi nam ocenianie?
Bo stereotypy są wygodne. Łatwiej powiedzieć: "one wolą jogę i podróże niż dzieci", niż przyznać, że mamy do czynienia z głęboką zmianą społeczną. A przecież decyzja o nieposiadaniu dzieci nie ma nic wspólnego z egoizmem. To jest często wynik długiej refleksji, bywa, że wymaga odwagi. I dlatego zależało mi, żeby w książce wybrzmiało wiele głosów.
Chciałam też pokazać, że nie ma żadnych powodów do wojen matek z "niematkami". To wspólny temat - bo każda z nas mierzy się z jakąś presją. Sama, jako mama jedynaka w Szwecji, często słyszałam pytanie: "kiedy drugie?". Było to dla mnie raniące, bo sugerowało, że moja rodzina nie jest pełna, a była.
Co najbardziej rani kobiety, które trzymają się swojego wyboru?
Najbardziej bolesne są komentarze, które mówią: "jeszcze zdążysz", "na pewno zmienisz zdanie" albo "będziesz żałowała". Słowa te padają w gabinetach lekarskich, w rodzinie, wśród kolegów z pracy i w sieci. Ale kobiety, które decydują się na niemacierzyństwo dostają też wsparcie. Widać to w historiach celebrytek, które opowiadają publicznie o tym, że nie chcą dzieci. W sieci idzie najpierw fala hejtu i krytyki, a potem właśnie wsparcia.
Czyli społeczeństwo też się zmienia... Jest nadzieja?
Tak, ale są też przestrzenie bolesnego wręcz konserwatyzmu i braku empatii. Zdarzają się na przykład lekarze, którzy nie potrafią uszanować decyzji kobiet, traktując ją jako infantylny kaprys, coś, z czego się wyrasta. W książce opowiadam historię młodej kobiety, która od zawsze nie chce mieć dzieci i jest osobą świadomie niedzietną. Mając trzydzieści kilka lat, zachorowała na raka piersi i musiała przejść także leczenie hormonalne.
Lekarze mówili jej: "Nie martw się, zdążysz jeszcze mieć dzieci". Kiedy odpowiadała, że to akurat nie jest jej temat, bo dzieci nie planuje, lekarze upierali się, że zmieni zdanie. To raniło ją na wielu poziomach – nie chodziło tylko o lekceważenie jej świadomej decyzji o niedzietności i niepoważne traktowanie, trudno było jej pojąć także to, że lekarz z taką lekkością zakłada, że kobieta cierpiąca na hormonozależny nowotwór musi chcieć zaryzykować ciążę.
A jak wygląda to w związkach? Czy decyzja jednej osoby o nieposiadaniu dzieci prowadzi do konfliktów?
Bywa bardzo różnie. Zdarza się, że ważna relacja kończy się, bo partner marzył o dzieciach, albo po prostu chciał mieć tradycyjną rodzinę "jak wszyscy", a kobieta nie czuła takiej potrzeby. Mam jednak wrażenie, że wbrew pozorom częściej jest tak, że w kochających się parach mężczyzna akceptuje decyzję kobiety. Na zasadzie: "To twój wybór, ja cię wspieram". To nie oznacza braku emocji czy obojętności, ale przekonanie, że decyzja o dziecku jest w pierwszej kolejności sprawą kobiety.
Są też historie związków, które niechęć do dzieci mocno łączy - wśród moich bohaterów są i tacy, którzy o tym, że nie chcą mieć dzieci, rozmawiali już na pierwszej randce. To ludzie, którzy nigdy nie chcieli mieszczańskiego życia, którzy inwestują w rozwój, w twórcze życie, podążają swoimi ścieżkami.
Wciąż pozostaje jednak pytanie - jeśli coraz rzadziej wybieramy rodzicielstwo - to jak będzie wyglądać Polska przyszłości? Kto zbuduje społeczeństwo, kto zadba o seniorów?
To rzeczywiście ogromna zmiana, która będzie wymagała przemyślenia od nowa wielu elementów organizacji społeczeństwa. Tym tematem powinni się dziś zajmować politycy, zwłaszcza że zmiany zachodzą szybko - w 2060 roku ponad połowa Polaków będzie po pięćdziesiątce. Problemy polega na tym, że politycy wolą skupiać się na dyskusjach, jak zmusić kobiety do rodzenia dzieci.
W sumie koncepcja, że dzieci ma się po to, by zajmowały się nami na starość, jest dość egoistyczna, a poza tym nie pasuje do dzisiejszego świata, w którym ludzie sporo się przeprowadzają, podróżują, czasem spędzają wiele lat za granicą. Na pewno czas więc myśleć o lepszej instytucjonalnej opiece nad seniorami, ale także raczej walczyć z dyskryminacją ze względu na wiek na rynku pracy, niż obiecywać, że wiek emerytalny nigdy nie ulegnie podwyższeniu. Z pomocą mogą przyjść nowe technologie, roboty, innowacyjne rozwiązania mieszkaniowe i społeczne.
W Szwecji zdarza się już teraz, że ludzie starsi decydują się na życie w kolektywie, z przyjaciółmi, na tworzenie alternatywnych form rodzin i grup wsparcia. Kryzys demograficzny zmieni nasz świat, ale niekoniecznie na gorsze. Jest na pewno sporym zagrożeniem dla szalejącego kapitalizmu, producenci pieluch i wanienek na pewno już teraz to odczuwają, Ale czy to jest tylko problem, czy jest w tym też coś pozytywnego?
Bardzo pozytywne wydaje mi się, że obserwujemy dziś większą odpowiedzialność, głębszą refleksję nad rodzicielstwem. Ludzie wybierają świadomie, czy chcą mieć dzieci czy z nich zrezygnować. To może prowadzić do jakościowo innego rodzicielstwa. Kryzys demograficzny, w tym sensie, nie jest więc tylko problemem - to przemiana wartości, która może stworzyć bardziej zrównoważony świat.
Rozmawiała Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski