Blisko ludzi"Nie mam pieniędzy na spłatę rat kredytu". Dramaty Polek spowodowane pandemią

"Nie mam pieniędzy na spłatę rat kredytu". Dramaty Polek spowodowane pandemią

Ponad 61 proc. dłużników w Polsce czuje się przytłoczonych długami, a co trzeci przyznaje, że sobie z nimi nie radzi. Najważniejszym z powodów niespłacania należności jest utrata pracy, szczególnie dziś, w czasie pandemii. Anna i Magda zostały bez stałego źródła dochodu i z niespłaconymi kredytami.

Ludzie mają problem ze spłacaniem długów
Ludzie mają problem ze spłacaniem długów
Źródło zdjęć: © Getty Images
Aneta Malinowska

15.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 21:13

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Od lutego zaległości wpisane do Krajowego Rejestru Długów wzrosły w Polsce o prawie 3 mld zł, do łącznej kwoty niemal 49 mld zł. W tym czasie zadłużenie Polek wzrosło o prawie 1 mld, a średni dług każdej z nas wzrósł o ok. 1200 złotych na głowę i wynosi dzisiaj prawie 15 tys. złotych na każdą kobietę w naszym kraju.

Wg danych KRD dłużników i dłużniczek jest obecnie mniej, gdyż nie zaciągamy nowych pożyczek, jednak narastające odsetki od nieterminowo spłacanych kredytów powodują, że długi w Polsce rosną i zaczynają się wielkie ludzkie dramaty.

Nie mam żadnych odłożonych pieniędzy

Anna Jędrasik z Bydgoszczy latem 2019 r. zaciągnęła pożyczkę w wysokości 15 tys. złotych na 36 miesięcy. - Chciałam pojechać z dziećmi na wakacje i zrobić mały remont. Brakowało mi wtedy pieniędzy, więc pożyczyłam, a teraz nie mam z czego spłacać rat kredytu – mówi.

Anna miała wówczas stałą pracę w biurze jednego z pensjonatów. Zupełnie nie podejrzewała, że w ciągu kilku miesięcy wpadnie w finansowe tarapaty i że ta pożyczka okaże się tak trudna do spłacenia. - Na pogorszenie mojej sytuacji finansowej wpłynęła pandemia – mówi Anna w rozmowie z WP Kobieta. - Od kwietnia do lipca dostawaliśmy tylko połowę wypłaty. Latem było lepiej i wszyscy mieli nadzieję na powrót do normalnej pracy – wspomina.

Niestety po rządowej decyzji o jesiennym lockdownie właściciel pensjonatu 1 grudnia zamknął firmę. – Wszyscy zostaliśmy bez pracy. Nie mam żadnych odłożonych pieniędzy, jestem w tym momencie bezrobotna. Zupełnie nie wiem, co robić.

Na szczęście – jak sama mówi - ma partnera, który pracuje i zarabia, ale ze spłatą pożyczki ciągle się spóźniają. - W ostatnich miesiącach płacę połowę miesięcznych rat. Na razie nie dostałam wypowiedzenia umowy ani wezwań od windykatorów, ale jak będzie tak, jak jest, pewnie bank zacznie się upominać - przeżywa kobieta.

Ania nawet nie chce myśleć, jak wyglądałaby jej sytuacja, gdyby była z dziećmi sama.

Dłużnicy w Polsce najczęściej nie płacą rachunków za telefon, internet i telewizję, za czynsz i media. Co siódmy dłużnik nie może się uporać z debetem na karcie, a co dziesiąty z kredytem wziętym na zakup sprzętu RTV/AGD.

Polscy dłużnicy twierdzą, że nie spłacają zaległości przez "zbyt małe dochody" lub niespodziewane wydatki. Co piąta zadłużona osoba wskazuje jako powód wzrost opłat za czynsz, prąd, wodę i żywność, a tyle samo przyznaje, że z ich finansami jest gorzej, bo utracili dodatkowe źródło dochodu. Z kolei aż 14 proc. badanych, wśród których znajdują się Anna i Magda, przyznaje się do utraty pracy.

"Negocjuję obniżenie rat"

Magdalena Drobiecka z Warszawy dotychczas pracowała w branży gastronomicznej. Była kelnerką w jednej z restauracji, a jednocześnie zarabiała, udzielając korepetycji z języka angielskiego. Aktualnie jest tuż po studiach i musiała zarejestrować się na jako bezrobotna.

Dwa lata temu młoda kobieta wzięła kredyt na samochód – prawie 30 tys. złotych.

- Dobrze zarabiałam, dlatego zdecydowałam się zaciągnąć taki kredyt. Miesięcznie potrafiłam zarobić nawet do 4 tys. złotych – dodaje.

Magda miała plany, aby otworzyć własny biznes po ukończeniu studiów. Jeszcze rok temu nic nie wskazywało na taki krach. I na takie zawirowania finansowo-zawodowe. Teraz Magdalena nie pracuje już jako kelnerka. Od wiosny tylko latem mogła w taki sposób zarabiać, zatrudniając się w jednej ze stołecznych restauracji. - Korepetycji też mam dużo mniej – mówi zasmucona.

Na szczęście dziewczynie pomagają rodzice, z którymi ciągle mieszka. Ponieważ oni ciągle jeszcze pracują i mają stałe zatrudnienie, ona nie stoi pod ścianą, wybierając, co ma opłacić: mieszkanie czy prąd.

- Z firmą pożyczkową, w której mam kredyt, aktualnie negocjuję obniżenie wysokości rat. Staram się wpłacać cokolwiek. Mam raty w wysokości 650 zł miesięcznie. Teraz nie mogę płacić aż tyle, dlatego wpłacam po 300 zł każdego miesiąca – wyjaśnia.

- Nie wypowiedzieli mi jeszcze tego kredytu, ale moje zaległości zapewne rosną – mówi dziewczyna. - Zupełnie nie wiem, co będzie dalej, jeśli przez dłuższy czas nie będę miała pracy. Oczywiście mogłabym sprzedać samochód, tylko że to ostateczność, a i tak na spłatę kredytu raczej nie starczy – mówi smutno.

A długi narastają...

Spośród 33 proc. tych, którzy nie radzą sobie z oddawaniem pieniędzy w terminie, co trzeci ocenia swoją sytuację jako "bardzo złą". 61 proc. jest przygnębionych z powodu zaległości, przy czym częściej martwią się o finanse kobiety. Aby wybrnąć z kłopotów finansowych, dłużnicy najczęściej pożyczają kolejne pieniądze u rodziny i znajomych lub rezygnują z niektórych wydatków. Co piąty negocjował już nowe warunki spłaty zadłużenia, a niektórzy likwidowali lokaty. Co dwudziesty Polak na spłatę długu bierze kolejną pożyczkę, często tzw. chwilówkę.

– W przypadku braku środków na spłatę zobowiązań, zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest negocjowanie warunków spłaty zadłużenia i rozmowa niż unikanie kontaktu z bankami. Trzeba zawsze pamiętać, że wierzyciel nie zrezygnuje z odzyskania pożyczonych pieniędzy i bez wątpienia wdroży procedury windykacyjne, gdy upłynie termin płatności. Odradzam także zaciągania dodatkowych zobowiązań, gdy nie ma się odpowiednich możliwości finansowych. Brnięcie w kolejne to prosta droga do pętli zadłużenia – mówi Jakub Kostecki, prezes zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.

W praktyce oznacza to, że część dłużników pozostaje z długami, które stale narastają. Największe utrudnienie widać w spłacie kredytów konsumpcyjnych. Niestety specjaliści spodziewają się, że prawdziwe dane dotyczące kredytów i zadłużenia Polaków poznamy dopiero w 2021 roku.

- Widać, że w czasie pandemii koronawirusa Polacy mają problem ze spłatą zobowiązań, ale trzeba pamiętać, że obecny stan portfela zadłużenia kredytowego jest zniekształcony wakacjami kredytowymi. W styczniu powinniśmy poznać prawdę na temat jakości spłacanych kredytów – mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej SA.

Komentarze (377)