Blisko ludzi"Nie mogę się doczekać filmików z awanturującymi się Grażynami". Znana marka znowu w dyskoncie

"Nie mogę się doczekać filmików z awanturującymi się Grażynami". Znana marka znowu w dyskoncie

"Nie mogę się doczekać filmików z awanturującymi się Grażynami". Znana marka znowu w dyskoncie
Źródło zdjęć: © East News
Helena Łygas
05.10.2018 14:52, aktualizacja: 06.10.2018 09:02

"Biedakom toreb z logo się zachciało" – tak można by podsumować najczęstsze stanowisko w dyskusji, która zaczyna się zawsze, gdy dyskonty decydują się wprowadzić do oferty produkty premium. Kilka słów o tym, że jeśli ktoś powinien się tu czegoś wstydzić, to nie ich nabywcy.

Kogoś w życiu trzeba nienawidzić. Jak nie Niemca, to przynajmniej sąsiada. Można też nienawidzić bardziej funkcjonalnie. Trochę powyżywać się online i zamknąć komputer, oczyściwszy się z negatywnych emocji. Podobno dosalanie komuś z anonima jest lepsze niż seks, ale ani jedno ani drugie nie dorównuje wspólnemu atakowi "w słusznej sprawie".

Że nad Wisłą kochamy solidarność, wiadomo nie od dziś. Jak jeden mąż rzuciliśmy się pomstować na "chytrą babę z Radomia" – kobietę, która na wigilii miejskiej zgarnęła do torby kilka butelek z napojami. Podobnie wyśmiewaliśmy walkę o Crocsy w Lidlu, czy ludzi zrywających się o świcie, żeby kupić portfel projektu Macieja Zienia.

Informacja o tym, że od soboty w jednym z dyskontów do kupienia będzie kolejna już kolekcja Wittchena, spotkała się z podobnym odzewem. Komentującym w wyśmiewaniu przyszłych nabywców nie przeszkadza nawet, że torebki nie trafiły jeszcze do sklepów. Wiadomo, że ciuchy w supermarketach kupuje "motłoch", który jest w stanie pobić się o kawałek ometkowanej skóry.

Tę polską przypadłość pokazała nawet w swoim ostatnim filmie Małgorzata Szumowska. Nagrodzona w Berlinie "Twarz" zaczyna się od sceny, w której ludzie w środku zimy rozbierają się do rosołu i pędzą po telewizory plazmowe. Takie są warunki promocji.

Fikcja pokazuje jednak tylko jedną stronę "afer dyskontowych". Choć kwiatki takie jak "baba z Radomia" mogą żenować, tak naprawdę niewiele łączy je z biegami przełajowymi po torby.

Pragnienie otaczania się rzeczami ładnymi, stylowymi czy porządnymi nie jest zarezerwowane dla ludzi zarabiających powyżej średniej krajowej. Trudno wymagać, żeby osoba gorzej uposażona myślała kategoriami: "W sumie po co mi ta skórzana torba, jestem tak biedna, że zasługuję co najwyżej na skaj".
Na "szanowanie się", polegające na olewaniu tego typu promocji, mogą pozwolić sobie osoby, którym to, czy wydadzą na torbę 500, czy 300 zł, nie robi kolosalnej różnicy. Szydząc z walk o Crocsy, szydzimy z różnicy finansowej, a nie z braku jakiejś domniemanej klasy.

Analogicznie można by wyśmiać wakacyjnych cwaniaków, którzy jadą objuczeni bagażami na lotnisko na drugim końcu Polski, byleby tylko oszczędzić kilkaset złotych na biletach. Ale że w ten sposób robi jednak większość, i to większość, która ma jednak przekonanie, że nie powodzi się jej najgorzej, nikomu nie przyszłoby do głowy wyśmiewać cwaniactwa w tym wydaniu. Poza tym – jakie cwaniactwo? To przecież zaradność życiowa i oszczędność.

Porównywanie ludzi, którzy kupują torebki w dyskontach, do bydła jest mniej więcej tak samo uprawnione, jak porównywanie do bydła ludzi latających tanimi liniami lotniczymi. "Nie chodzi o sam fakt kupowania takich produktów w takich miejscach, ale o to, jak to przebiega" – napisał ktoś na Facebooku. Cóż, dla właściciela prywatnego odrzutowca, to jak przebiega pięciogodzinna podróż RyanAirem, pewnie też jest uwłaczające. Łokieć przy łokciu, brak miejsca na nogi, jeśli masz więcej niż 180 cm wzrostu, marna "pasza" – no po prostu jak bydło. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Poza tym – trudno wyobrazić sobie, żeby zadowolony nabywca wymarzonej torebki w niższej cenie nie spał po nocach, dręczony tym spektakularnym poniżeniem jakim było chwycenie za ten sam egzemplarz co ktoś inny.

"Jak można się bić o chińskie torebki Wittchen?" – pisze Ania pod postem Lidla. Jak gdyby dopiero Louis Vuitton był godny walki. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie chciał nigdy mieć czegoś fajniejszego i droższego niż kupuje zazwyczaj. Może nie są to marzenia o torbie Wittchena, tylko Prady, ale jednak mechanizm jest ten sam. Podążając tropem tego klasowego szyderstwa, powinniśmy kpić także z osób kupujących używane iPhone’y czy stare BMW. Łaszenie się na markę z wyższej półki cenowej nie jest karalne.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (125)
Zobacz także