Równym krokiem
„Lewa, prawa, lewa, prawa, lewa, prawa” – idąc do ołtarza z Asią, myślałem tylko, żeby przypadkiem się nie pomylić i nie wyglądać jak urzędnik Ministerstwa Niemądrych Kroków z Monty Pythona. Wyłączyłem umysł i powtarzałem: „Lewa, prawa, lewa, prawa...” Trochę przeszkadzała mi Aśka, która szeptała: „Prawa, lewa, prawa, lewa”.
Mirek, 30, Programista