Od striptizu do kaszy jaglanej niedaleko. Bloger kulinarny wywołał furię Polek
Kto by pomyślał, że kasza jaglana to temat, który wprost ocieka wyuzdaną seksualnością. – Kasza jaglana w mojej szafce jest jak dziewczyny w Cocomo… - zaczął swój wpis pewien bloger kulinarny. Reakcja internautek była błyskawiczna. – Strzał w kolano, w dodatku niesmaczny – posypały się komentarze.
03.12.2017 | aktual.: 03.12.2017 16:00
– Co by tu napisać o kaszy jaglanej... mam! Użyję seksistowskiego żarciku, będzie się klikało! – podsumowała wpis blogera jedna z internautek. Wiele kobiet ostro zareagowało nie tylko na wpis na temat dania z kaszy i tofu, ale również tłumaczenia blogera na Facebooku. Co wywołało taką wściekłość?
– Kasza jaglana w mojej szafce jest jak dziewczyny w Cocomo… zawsze gotowa do działania. I nie ważne, jak chcę ją brać… tfu, wykorzystać… no po prostu użyć, to zawsze sprawdza się świetnie – czytamy na blogu.
Po protestach internautek, które zauważyły, że żart jest seksistowski i niesmaczny, bloger dał do zrozumienia, że zna dziewczyny pracujące w wymienionym klubie nocnym, dlatego ma prawo coś takiego o nich napisać.
– Opis ewentualnie może dotykać panie z Cocomo, ponieważ nawiązuje do ich pracy w tym miejscu, a nie o wszystkich kobietach świata [pisownia oryginalna – przyp. red]. Złe słowa od pań z Cocomo mogę przyjąć (ale nie zrozumieć). Cała reszta oburzonych pań, chyba nie wie o co się oburza – stwierdził w toku dalszej burzliwej dyskusji bloger. Nie przejął się również tym, że kolejne kobiety deklarowały, że przestaną śledzić jego przepisy.
– Proszę zobaczyć ilość pozytywnych reakcji do wpisu, a ilość negatywnych. Jak już, to pani reprezentuje margines, a nie ja. A dystans mam, ale to już jest irytujące, że do pań nic nie trafia. Dlatego zachęcam do opuszczenia mojej strony, skoro treści są zbyt trudne do zrozumienia – napisał w odpowiedzi na protest jednej z internautek.
Wiele kobiet zauważyło, że postawa blogera jest przykładem wciąż pokutującej w Polsce kultury gwałtu, w której panuje przyzwolenie na poniżanie kobiet, traktowanie ich przedmiotowo i stygmatyzowanie ich, a wówczas, gdy protestują, obracanie wszystkiego w żart. Albo też, jak zauważyła jedna z internautek, stosowanie tzw. mansplainingu, czyli protekcjonalnego sposobu przekonania kobiety, że ona się myli, a on ma rację.
Czytając wpis blogera Blendman i jego późniejsze komentarze, nie sposób powstrzymać się od chwili zadumy – czy gatunek facetów obrażających kobiety dla rozrywki i pieszczenia własnego ego, w końcu podzieli los dinozaurów?
Ale wpis dotyczący kaszy jaglanej zwraca uwagę też na inny aspekt tej sytuacji – coraz częściej, szczególnie gdy kuchnia ociera się o showbiznes, o jedzeniu mówi się w nawiązaniu do erotyki. Trudno zaprzeczyć, że jedzenie wielu osobom kojarzy się z seksem. Należy do nich na przykład pierwsza kucharka Polski, Magda Gessler, która w swoim programie opowiadała już na przykład, że marchewki niegdyś służyły zakonnicom do masturbacji.
Jedzenie bez wątpienia jest doznaniem zmysłowym i tak samo jak seks, wywołuje uczucie przyjemności, za które w każdym przypadku odpowiada ten sam hormon – serotonina. Słodycze i łóżkowe igraszki mają ze sobą zaskakująco wiele wspólnego i być może dlatego te dwa tematy na jakimś poziomie się ze sobą łączą. Czyżby złotousty bloger chciał zatem wziąć przykład z Magdy Gessler i do swoich kuchennych rewolucji dodać szczyptę pikanterii? Nawet jeśli tak, powinien szybko się nauczyć, że seksistowski żart, który może dać mu chwilę sławy, to nie jest dobry sposób na wyrobienie sobie marki i zatrzymanie u siebie czytelników.