Ola Żebrowska opowiedziała o poronieniach. Polki dziękują jej za to wyznanie

Co roku prawie 40 tys. kobiet w naszym kraju traci ciążę. Mimo to ludzie często nie wiedzą, jak z nimi rozmawiać. Zdarza się też, że personel medyczny bagatelizuje ich uczucia. "Obce kobiety lepiej mnie zrozumiały" - mówi 35-letnia Agnieszka, która cztery razy poroniła.

Każda kobieta może inaczej przeżywać tragedię
Każda kobieta może inaczej przeżywać tragedię
Źródło zdjęć: © Getty Images
Klaudia Stabach

Ola Żebrowska, która za kilka dni powita na świecie swoje kolejne dziecko, napisała krótki, lecz niezwykle ważny post. Influencerka przyznała, że jest przed trzecim porodem, ale jednocześnie to jest jej już siódma ciąża.

Żebrowska wielokrotnie poroniła, była też w ciąży pozamacicznej. Wyznanie poruszyło internautki, i jak się okazało, wiele z nich doświadczyło podobnej tragedii. Nie ma jednoznacznych statystyk obrazujących odsetek poronień w Polsce, jednak z wielu źródeł wynika, że rocznie około 40 tys. Polek traci ciążę. Ponadto "pomiędzy momentem kiedy kobieta dowie się o ciąży, a 12 tygodniem, do poronienia dojdzie u 10-20 proc. ciężarnych" – informuje na swojej stronie Nicole Sochacki-Wójcicka, znana w sieci jako Mama Ginekolog.

W komentarzach pod wpisem Oli Żebrowskiej na pierwszy plan przebijają się nie słowa współczucia, ale przede wszystkim podziękowania. Kobiety są wdzięczne, że zabrała głos, że napisała kilka zdań na temat, który jest traktowany jako tabu, chociaż nie powinien. "Dziękuję pani. Świadomość, że inne kobiety, mimo strat, doczekują się szczęśliwego macierzyństwa, daje nadzieję i siłę do walki" - pisze jedna z nich.

Podobne zdanie ma 28-letnia Justyna z Wielkopolski. Kobieta urodziła swoje pierwsze dziecko w wieku 21 lat, a kolejne cztery lata później. W międzyczasie dwa razy poroniła. Utrata była dla niej trudnym doświadczeniem, w którym wspierał ją jedynie partner. Reakcje i nastawienie rodziny było dla niej dodatkowym strapieniem.

- Za każdym razem udawali, że nic się nie stało. Nie podjęli tematu, nie zapytali, jak się czuję. Po czasie dowiedziałam się, że wszyscy w rodzinie wiedzą, ale i tak nikt nadal nic nie mówi - wspomina w rozmowie z WP Kobieta.

Justyna sama również nie podjęła tematu, bo jak przyznaje, zainicjowanie go było dla niej zbyt trudne. - Liczyłam jedynie na to, że ktoś zapyta się mnie, jak się czuję. Nie potrzebowałam litości, tylko odrobiny zainteresowania - podkreśla.

Dlaczego go nie otrzymała? - Ludzie zazwyczaj tak mają, że gdy nie wiedzą co powiedzieć, to wolą zamilczeć. Wycofanie się jest wygodniejsze niż szukanie odpowiednich słów - twierdzi 28-latka.

Justynie wtóruje Agnieszka spod Łodzi, która straciła cztery ciąże, a następnie również grono koleżanek. - Odsunęły się ode mnie uznając pewnie, że potrzebuję spokoju, a nie ich towarzystwa. Po pierwszym poronieniu rzeczywiście nie chciałam z nikim rozmawiać ani wychodzić z domu, ale później oczekiwałam, że ktoś pomoże mi się otrząsnąć. Zagadywałam do nich, ale jedyne co potrafiły zrobić, to powiedzieć, że mi współczują. Teraz, gdy któraś umówi się ze mną na kawę, to widzę, że czuje się przytłoczona faktem, że cztery raz poroniłam i nadal nie mam dziecka - mówi 35-latka.

Kobieta nie dostała wsparcia od najbliższych, ale za to znalazła je w sieci. - Na Facebooku jest kilka zamkniętych grup dla takich, jak ja. Tam znalazłam osoby, których nie przerażała moja historia - mówi. - Przykre, że obce kobiety lepiej mnie zrozumiały niż przyjaciółki - dopowiada Agnieszka.

Bezduszny personel

Niewłaściwe reakcje bliskich osób to jedna kwestia, a druga, o której mówią niektóre kobiety po poronieniu, to opieka medyczna. 28-letnia Justyna ma złe wspomnienia. - Gdy poroniłam za pierwszym razem, to nawet nie poinformowano mnie, że mogę zrobić pochówek - mówi.

Z kolei podczas swojego drugiego porodu kobieta spotkała się z wymownymi spojrzeniami personelu i uwagami lekarza na wieść, że ma 25 lat i jest w czwartej ciąży. - Najpierw spojrzał na mnie jak na jakąś patologię, a później stwierdził, że z takim doświadczeniem nie powinnam się stresować. Uznał, że skoro mówię, że to moja czwarta ciąża, więc pewnie i czwarty raz rodzę. W kartotece było zapisane, że dwa razy poroniłam, no ale kto by się fatygował, żeby to sprawdzić - wzdycha Justyna, która rodziła w szpitalu w Chodzieży.

Psycholog i psychoterapeuta Zuzanna Butryn, do której często pukają kobiety próbujące uporać się z trudnymi emocjami po poronieniu, zwraca uwagę na nieodpowiednie podejście personelu. - Nie dosyć, że brakuje należytego wsparcia psychologicznego dla nich, to jeszcze często nie przywiązuje się uwagi, gdzie będą tuż po poronieniu. Niejednokrotnie słyszałam historie, gdy kobieta, która straciła dziecko leży na sali razem z inną, która zaraz ma urodzić i tryska radością z tego powodu - mówi w rozmowie z WP Kobieta.

Zuzanna Butryn pochwala postawę Aleksandry Żebrowskiej. - W mediach społecznościowych jesteśmy zalewani przede wszystkim pięknymi zdjęciami uśmiechniętych kobiet, które pokazują swoje idealne, szczęśliwe życie. Niewiele z nich ma odwagę powiedzieć o czymś tak bolesnym jak utrata dziecka - zauważa psycholog.

- To, co zrobiła Ola Żebrowska zasługuje na uznanie, bo teraz inne kobiety mają możliwość normalizowania swojego doświadczenia. W momencie tragedii często mamy wrażenie jakby tylko nam się to przytrafiło. Widząc, że jednak ktoś inny, na dodatek popularny, również przez to przychodzi, to nie tylko solidaryzujemy się, ale też i pocieszamy - podkreśla.

Ekspertka tłumaczy również, jak powinni zachować się bliscy kobiety, która poroniła. - To jest zdarzenie, które każda może przeżywać w inny sposób, dlatego nie ma uniwersalnej porady. Natomiast na pewno warto pokazać tej kobiecie, że jesteśmy obok niej i chętnie porozmawiamy kiedy tylko będzie tego potrzebowała. Pokażmy, że chcemy ją wesprzeć, że nie boimy się tego - doradza. - Tylko nie naciskajmy na rozmowę, nie dopytujmy przesadnie. Po prostu stwórzmy przestrzeń do tego, aby kobieta mogła samodzielnie podjąć taką decyzję i bez obaw otworzyć się przed nami - radzi Zuzanna Butryn.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (301)