Ordery, Karl i pachnący Orlando Bloom
Wydarzenia w wielkiej modzie w grudniu zdominowane były przez nagrody przyznawane twórcom mody w ramach British Fashion Council. Laury zdobyli m.in. Phoebe Philo, Lara Stone, Alexa Chung i pośmiertnie Alexander McQueen. Minął miesiąc i teraz mówi się tylko o honorach, jakie spłynęły na branże modową z brytyjskiego dworu. Poza tym Karl nie zasypuje gruszek w popiele, a Orlando podoba się Bossowi.
Wydarzenia w wielkiej modzie w grudniu zdominowane były przez nagrody przyznawane twórcom mody w ramach British Fashion Council. Laury zdobyli m.in. Phoebe Philo, Lara Stone, Alexa Chung i pośmiertnie Alexander McQueen. Minął miesiąc i teraz mówi się tylko o honorach, jakie spłynęły na branże modową z brytyjskiego dworu. Poza tym Karl nie zasypuje gruszek w popiele, a Orlando podoba się Bossowi.
Najwspanialszy Order Imperium Brytyjskiego - The Most Excellent Order of the British Empire – to odznaczenie ustanowione 4 czerwca 1917 r. przez Jerzego V. Motto orderu brzmi: „For God and the Empire” czyli „Za Boga i Imperium”. Order jest dzielony na pięć klas i przyznawany za zasługi na różnych polach życia społecznego. W tym roku królowa hojną ręką nagrodziła artystów i ludzi mody.
Ikona wśród brytyjskich projektantów, a teraz gorąca rzeczniczka ruchu Fair Trade, Katherine Hamnett oraz Raymond Kelvin, założyciel firmy Ted Baker, zostali przedstawieni do nagrody Komandora Orderu Imperium Brytyjskiego. Hamnett pytana o wrażenia, stwierdziła, że początkowo starała się podejść na luzie do nagrody, bo uważa, że odznaczenia i ordery to sprawa wtórna, ale później zdała sobie sprawę z rangi orderu i czuje się niezwykle wyróżniona za to, że doceniono coś, co jest jej pasją.
Odznaczone dystynkcją Kawalera Orderu zostały także projektantka obuwia, Beatrix Ong, uwielbiana przez gwiazdy Hollywood, projektantka sukien na czerwony dywan, Alice Temperley oraz Tanya Sarne z londyńskiego Royal College of Art’s, zajmująca się teorią mody. Za zasługi dla branży Orderem Imperium w randze Kawalera Orderu odznaczeni zostali też założyciele marki kosmetycznej Lush, Mark i Mo Constantine. Kiedy Brytyjczycy przyznają sobie nagrody, Niemcy kręcą zabawny spot reklamowy o niemieckich autach z niemieckim projektantem w roli głównej. Karl Lagerfeld, skryty albo za wachlarzem, albo za ciemnymi okularami, nie jest najbardziej pogodną i wyluzowaną osobą w branży. Coraz częściej sprawdzają się pogłoski, że cesarz L. jest z wiekiem coraz bardziej humorzasty, kapryśny i niezbyt uprzejmy dla maluczkich. Karlowi jest ponoć przykro, że media zbudowały taki jego wizerunek, a biorąc udział w reklamówce Volkswagena, postanowił nieco ocieplić swój image.
Projektant wystąpił w najnowszej kampanii tej firmy wraz ze swoim młodszym chłopakiem Baptiste Giabiconim. Na filmie reklamowym wielki projektant fotografuje błyszczące i bardzo elegancko wyglądające samochody, pod nosem mrucząc, że takie cuda muszą być z Paryża. Po chwili Baptiste podchodzi i szepce mu na ucho, że auta są niemieckie. Ot, taki żart z niemieckiej precyzji, dokładności i solidności oraz francuskiej elegancji i bycia glamour. Gdyby nie udział w spocie wielkiego Karla, reklamówka byłaby po prostu mało wyrafinowaną promocją Volkswagena, a tak jest działem sztuki, bo pojawił się w nim Lagerfeld. Wartość dodana to to, co w modzie jest najważniejsze.
Dla Hugo Bossa w tym sezonie wartością dodaną jest Orlando Bloom, który wziął udział w promocji nowego zapachu marki. Steve Klein, który zajął się artystyczną obróbką reklamówki, nawet z Quasimodo zrobiłby na swych zdjęciach, przystojniaka. Pracując ze ślicznym Orlando miał ułatwione zadanie. Boss to marka wzorcowa – ubrania są zawsze doskonale skrojone, bez zbędnych ekstrawaganckich wstawek, a zapachy klasyczne. Na zdjęciach promocyjnych Hugo Boss Orange mamy doskonale wymierzone proporcje tego, co w modzie najważniejsze: dobrego smaku, seksu, odrobinę wyrafinowania i szczyptę swobody. A Orlando jest po prostu piękny, bo o to chyba przede wszystkim w ten branży chodzi…