Panny młode chciały wyglądać pięknie. Fryzjerki oszpeciły je tuż przed ślubem
Wiktoria marzyła o naturalnym blondzie, a Paulina o długich, zadbanych włosach. Przyszłe panny młode z wyprzedzeniem szykowały swoje ślubne stylizacje, które niespodziewanie popsuły im fryzjerki.
05.12.2019 | aktual.: 05.12.2019 13:31
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Istotnym elementem stylizacji każdej panny młodej jest elegancka fryzura. Wiktoria i Paulina w swoim wielkim dniu chciały wyglądać pięknie. Zgłosiły się do polecanych salonów fryzjerskich i jasno poinformowały stylistki fryzur o swoich oczekiwaniach. Niestety, okazało się, że padły ofiarą amatorek, które zniszczyły im włosy.
Panna młoda marzyła o blondzie, a do ołtarza poszła z żółtymi włosami
Wiktoria na co dzień mieszka za granicą. Swój ślub planowała z dużym wyprzedzeniem, próbując dopiąć wszystko na ostatni guzik. Jej włosy były grube i czarne, jednak na swoim wielkim dniu panna młoda chciała pokazać się w blondzie. Świadoma, że nagłe rozjaśnienie włosów może je zniszczyć, zapisała się na cztery wizyty u miejscowego fryzjera. Chociaż z każdą wizytą kolor stawał się coraz jaśniejszy, finalna fryzura zupełnie nie spełniła oczekiwań Wiktorii. Zamiast naturalnego blondu, w lustrze zobaczyła intensywną żółć.
"Poszłam tak do ślubu, bo wystarczająco dużo pieniędzy wydałam u tej stylistki. Zapłaciłam 1000 zł za cztery rozjaśnienia, żeby moje włosy nie były zniszczone. Chciałam mieć naturalny blond, a wyszedł żółty. Na dodatek góra różniła się od dołu" – mówi Wiktoria.
Fryzjerka nie przyjęła reklamacji, uparcie tłumacząc się, że włosy Wiktorii "po prostu reagują tak na rozjaśniacz". Chociaż panna młoda w dniu ślubu ostatecznie postanowiła spiąć włosy, przez co nie było widać różnicy w odcieniu części włosów, intensywna żółć nadał rzucała się w oczy.
Miała mieć długie i gęste. Skończyła w krótszych i rzadkich
Chociaż termin ślubu Pauliny wypadał we wrześniu, o swoje włosy postanowiła zadbać dużo wcześniej. W grudniu jej włosy sięgały do łopatek, były gęste, obcięte na równo i minimalnie przedłużone. Przyszła panna młoda chciała przedłużyć włosy tak, aby zyskały na długości i gęstości. Zależało jej, by w dniu ślubu mieć naprawdę długie włosy.
"Podkreślałam za każdym razem, że swoich włosów nie chce obcinać, a te doczepione mają wpasować się w moje naturalne włosy" – wspomina Paulina. "Pani Jola, chcąc dobrać kolor i odebrać zaliczkę, zaproponowała, że podjedzie do mnie do pracy, bo akurat jest w okolicy. Kobieta wydawała się kompetentna. Dobrała kolor i wzięła pieniądze" – mówi.
Fryzjerka, z którą umówiła się Paulina, uparcie odmawiała przyjęcia w salonie, tłumacząc to brakiem terminów. Ostatecznie zaproponowała na spotkanie u siebie w domu "po godzinach". Na miejscu Paulina zastała schludne stanowisko i wszystkie potrzebne sprzęty. Dopiero gdy fryzjerka zaczęła układać jej włosy, nagle wyjawiła, że jest właścicielką salonu, który zbankrutował.
"Gdy włosy były już przedłużone, pani zabrała się za podcięcie końcówek doczepionych włosów. Bardzo nalegała, aby zakręcić mi włosy, gdyż po wyprostowaniu robią się wówczas ładne fale" – opowiada Paulina. "Po wykonanym zabiegu poprosiłam o lusterko, aby obejrzeć się z tyłu. Zobaczyłam, że kolor różni się od mojego w świetle dziennym, natomiast swoich wyciętych włosów nie zauważyłam, gdyż były zakręcone. Pani Jola zaproponowała wówczas, że w cenie nałoży mi farbę, ale innego dnia, bo tego samego nie da już rady".
Za przedłużone włosy Paulina zapłaciła 1500 zł. Po powrocie do domu włosy się rozprostowały. Wówczas panna młoda zauważyła, że fryzjerka wycięła jej połowę naturalnych włosów. Zadzwoniła do stylistki, chcąc zgłosić reklamację, ale kobieta zapewniała, że włosy do ślubu odrosną i zaprasza na koloryzację do siebie. Paulina odmówiła, prosząc o zwrot pieniędzy. Niedługo potem kobieta przestała odbierać telefon. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Klej, który miał być hipoalergiczny, uczulił klientkę, a podczas zdejmowania doczepionych pasemek, wypadło jej dużo włosów.
"Płakałam, a mój mąż ze mną, bo widział, co się stało. Po prostu byłam niemal łysa" – wspomina z przerażeniem.
Aż do samego ślubu Paulina stosowała rozmaite wcierki inne kosmetyki, dzięki czemu włosy trochę szybciej odrosły. Włosy urosły jej najwyżej 5 cm, a finalna fryzura nie była zbliżona do pierwotnych oczekiwań panny młodej. Zrezygnowała również z planowanego doczepiania włosów w obawie, że mogą ponownie zacząć wypadać.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl