Bohaterka masowej wyobraźni
Krótkie, kręcone włosy w kolorze platynowego blondu, talia osy, pieprzyk na policzku i zalotny uśmiech - taką zapamiętaliśmy Marilyn Monroe. Gdy umierała w wieku 36 lat z powodu przedawkowania środków nasennych (tak brzmi oficjalna wersja, w którą jednak wiele osób wątpi), była już gwiazdą chylącą się ku upadkowi. Więcej niż o filmach z jej udziałem mówiło się o jej ciele coraz chętniej odsłanianym przy okazji roznegliżowanych sesji i życiu osobistym - romansach z prezydentem Kennedym i jego bratem, które sprawiły, że była śledzona i podsłuchiwana. Na planie swojego ostatniego filmu "Something's Got To Give" migała się od pracy i kłóciła z ekipą. W końcu wytwórnia zerwała z Monroe kontrakt i jej miejsce zajęła Doris Day.
- Naprawdę czasami nie mogę znieść ludzi. Wem, że wszyscy mają swoje problemy, tak jak ja mam swoje. Ale naprawdę jestem na to zbyt zmęczona - pisała pod koniec życia w notatkach, które pozostawiła swojemu guru w sztuce aktorskiej, Lee Strasbergowi. - Próbować zrozumieć, iść na ustępstwa, widzieć pewne rzeczy - to po prostu mnie nuży.
Znudziło ją życie, więc wybrała śmierć?