Podczas wesela i ślubu wyłączamy sprzęt...
Wyobraź sobie ślub i wesele bez kamer, bez telefonów, bez relacji online na portalach społecznościowych. Czy takie wesele to jeszcze standardowa uroczystość, czy dziwaczna ceremonia? Czy można prosić bliskich o nieprzynoszenie kamer, aparatów i smartfonów? Czy zaproszeni goście będą się dobrze bawić odłączeni od sieci, jak od tlenu?
12.05.2013 | aktual.: 28.05.2013 16:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wyobraź sobie ślub i wesele bez kamer, bez telefonów, bez relacji online na portalach społecznościowych. Czy takie wesele to jeszcze standardowa uroczystość, czy dziwaczna ceremonia? Czy można prosić bliskich o nieprzynoszenie kamer, aparatów i smartfonów? Czy zaproszeni goście będą się dobrze bawić odłączeni od sieci, jak od tlenu?
Charles Trippy i Ali Speed to internetowi celebryci z Florydy, którzy od czterech lat prowadzą vlog. Charles i Alli vlogują codziennie, zamieszczając kilkunastominutowe relacje z poprzedniego dnia. Filmują wszystko: operację usunięcia guza mózgu, zakupy, urodziny rodziców i koncert w Chicago. Tak jak inni youtuberzy nie rozstają się z kamerami i smartfonami, aby uwieczniać to, co dzieje się w ich życiu.
Tylko raz Alli i Charles wypuścili kamery z dłoni, kiedy brali ślub w zeszłym roku. Mieli wolne ręce, bo wydarzenie filmowali wszyscy zaproszeni na uroczystość amerykańscy vlogerzy. Każdy z nich błyskawicznie zamieścił relację ze ślubu Charlesa i Alli na swoim profilu, a portale społecznościowe były nasycone relacjami ze ślubu.
Małgosia i Jacek biorą ślub w czerwcu i choć nie są web-celebrytami i nie nagrywają vlogów, oboje mają konta na portalach społecznościowych i domyślają się, że uroczystość będzie miała drugie życie na Facebooku. „Nie wyobrażam sobie, aby prosić znajomych, aby wyłączyli komórki na czas trwania uroczystości w kościele, a potem wesela. To przecież nie konklawe, a ja nie jestem Quentinem Tarantino” - mówi Jacek.
Amerykański reżyser nie brał co prawda ślubu, ale wymaga od swoich pracowników, bez względu czy jest to kelner z cateringu czy zdobywca Oscara, aby na czas pracy, telefony komórkowe oddawać do depozytu. Kto się nie zastosuje – płaci karę. Komórkowy terror na planie u Tarantino nie jest wprowadzony po to, aby do mediów nie dostawały się przecieki o filmie. Reżyser jest zdania, że korzystanie z pewnych portali i ogólnie życie online rozprasza ludzi, odciąga od pracy i prawdziwych relacji.
„Zamiast twarzy moich gości będę widział telefony wycelowane w moją stronę, ale co mam zrobić…” - zastanawia się Jacek. Jacek i Małgosia mogą zrobić np. to, co zrobili Jessy i Gina Vasques, którzy w zaproszeniach ślubnych umieścili notkę, aby na czas trwania uroczystości zdeponować telefony w specjalnie przygotowanych schowkach, albo pozostawić aparaty w domu.
Para tłumaczyła, że chce podczas ślubu pobyć ze swoimi bliskimi, porozmawiać z nimi, nacieszyć się chwilą – po prostu się weselić. Nauczeni doświadczeniami z innych uroczystości rodzinnych, nie chcieli obserwować na swoim weselu, jak członkowie rodziny i przyjaciele ustawiają bez przerwy ostrość w nagrywanych filmikach, przepychają się, by mieć najlepsze ujęcie i prześcigają się, kto pierwszy załaduje zdjęcia na stronę internetową.
„Część gości przestraszyła się i nie przyszła, obawiając się, że zamiast konwencjonalnego wesela, będą zmuszeni do uczestniczenia w jakiejś dziwnej uroczystości. Ci, którzy przyszli, zostawili telefony w domu i nie usiłowali przemycać smartfonów” - opowiada Jessy. Każdy z gości Vasquezów dostał spory pakiet zdjęć z wesela, a większość przybyłych na uroczystość dziękowała młodym i organizatorom, że mogli doświadczyć jak to jest być odłączonym od świata na kilka godzin. I przeżyć!
Portal shine.yahoo.com, który jako jeden z pierwszych opisał modę na „bezkomórkowe wesela”, podkreśla, że pary, które decydują się na taki niecodzienny krok, niekoniecznie są kontestorami nowoczesności i anty-hipsterami, rozdrażnionymi modą na facebookowe „lubię to”. Niektórzy nie przepadają po prostu za dźwiękiem migawki przy robieniu zdjęć, inni – chcą prawdziwej prywatności, innym zależy na pełnej relaksu atmosferze, bez obawy, że któryś z gości wejdzie w kadr filmowcowi-amatorowi.
Ideę „wesela unplugged” chwalą też sobie weselni fotografowie, którzy przyznają, że smartfonowcy różnej maści są gorsi od cioć, które, dysponując malutkim aparatem fotograficznym, biegną przed ołtarz, z misją ustrzelenia kilku fotek niczym rasowy paparazzi. „To marzenie każdego fotografa być jednym weselnym fotografem” - śmieje się pan Andrzej Kaliski, który robi weselne zdjęcia i sesje od kilkunastu lat.
Gdy Charles i Alli brali ślub, nikt nie brał pod uwagę, aby web-celebryci, zarabiający na życie publikowaniem filmików w internecie, odłączyli się od niego w ten jeden dzień. Wszak w sieci czekało na nich dziesiątki tysięcy subskrybentów ich kanału. Dzięki temu, iż relacja z youtubowego wesela była prowadzona online i symultanicznie na kilku portalach społecznościowych. Każdy mógł zobaczyć jak to jest uczestniczyć na prywatnej uroczystości, która była wydarzeniem masowym w internecie.
Tylko bardzo wiekowi goście, zaproszeni na wesele i ślub Charelsa i Alli, nie przeprowadzi relacji, nie odświeżali, nie linkowali i nie twitterowali. „Chyba wszyscy się dobrze bawią” - zastanawiał się wujek panny młodej, obserwując dziesiątki zaproszonych gości, albo nagrywających relację, albo wpatrzonych w ekrany swoich smartfonów. Jacek i Maryla, którzy ślub biorą w czerwcu, nie chcą zabierać swoim gościom komórek podczas wesela. Ale jakiś czas temu zaanonsowali, iż uroczystość weselna odbędzie się w pensjonacie w lesie, gdzie zasięg sieci telefonicznych i internetowych jest bardzo słaby. Nikt z zaproszonych gości weselnych nie polubił jeszcze tej wiadomości.
(alp/bb), kobieta.wp.pl