Blisko ludziPolki dostają powołanie do wojska. „Myślałam, że to żart”

Polki dostają powołanie do wojska. „Myślałam, że to żart”

Polki dostają powołanie do wojska. „Myślałam, że to żart”
Źródło zdjęć: © PAP | Mirosław Trembecki
Katarzyna Gruszczyńska
15.03.2017 15:26, aktualizacja: 22.05.2018 14:11

Coraz więcej Polek otrzymuje powołanie na komisję wojskową. To kolejny rewolucyjny pomysł Antoniego Macierewicza? Nie. Okazuje się, że przed komisją muszą pojawić się kobiety po określonych kierunkach studiów.

Nikola zdziwiła się, gdy odebrała z poczty list polecony. Było to wezwanie na kwalifikację wojskową na 10 kwietnia br.
- Myślałam, że to żart albo że ktoś się pomylił. Na początku wybuchłam śmiechem - mówi w rozmowie z WP.PL. Potem zaczęła przeszukiwać sieć i okazało się, że nie powinna się dziwić.

Przed komisją wojskową muszą się stawić panie urodzone w latach 1993-1998, posiadające kwalifikacje przydatne do czynnej służby wojskowej, ale także te, które uczą się w szkołach lub uczelniach medycznych i weterynaryjnych oraz na kierunkach psychologicznych - jak informuje nas Wydział Prasowy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Nikola właśnie kończy psychologię, za dwa tygodnie ma obronę pracy magisterskiej.
- Zaczęłam się zastanawiać, rozmawiać ze znajomymi i stwierdziłam, że to może być dobry pomysł dla dziewczyn po naszym kierunku studiów. Dodatkowo uprawiam dużo sportu. To mogłaby być świetna przygoda - podsumowuje Nikola.

- Tym paniom może być zaproponowana jakaś forma związania się z wojskiem, ale oczywiście nic nie odbywa się na siłę. Przyszłościowo jest to też przydział mobilizacyjny - tłumaczy w rozmowie z WP.PL pułkownik Tomasz Szulejko, rzecznik prasowy Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. - Dzisiaj wojsko jest instytucją koedukacyjną, otwartą na służbę kobiet. Nie dzielimy żołnierzy na mężczyzn i kobiety - dodaje.

Sylwia Laskowska ma już za sobą wizytę na komisji. Studiowała psychologię. Na piątym roku studiów dostała pismo. Pracowała już wtedy na cały etat. - W Polsce komisja poborowa to rzecz święta, dostałam więc płatny dzień wolny. Stawiłam się w jednostce wojskowej. Zdziwiło mnie, że tego dnia w placówce były same kobiety - niektóre nawet z ciążowym brzuchem - opowiada w rozmowie z WP.PL Sylwia Laskowska.

Na początku musiała wypełnić wielostronicową ankietę, w której znalazły się m.in. pytania dotyczące stanu zdrowia i sytuacji zawodowej. - Potem nastąpił właściwy moment poboru, czyli sprawdzanie ogólnego stanu zdrowia. Wołano nas po kilka dziewcząt do pomieszczenia przypominającego szkolny gabinet higienistki. Poproszono nas o rozebranie się do stanika i majtek. Sprawdzano nasz wzrok - nie było to jakieś wybitnie dokładne badanie, po prostu kazano nam czytać litery z tablicy okulistycznej. Łatwo było oszukać, jeśli komuś zależałoby na dobrym wyniku. Następnie trzeba było stanąć na wadze i pielęgniarka głośno odczytywała wynik pomiaru - wyjaśnia.

Później, nadal w bieliźnie, przechodziło się do sali obok. - Był to najbardziej kuriozalny punkt poboru. Przy długim stole siedziało kilka osób - pewnie lekarzy, choć nikt się nie przedstawił - zajadali ciasteczka i popijali kawę. Musiałam usiąść na skraju tego stołu i odpowiedzieć na pytania jednego z mężczyzn dotyczące mojego ogólnego stanu zdrowia, Już dokładnie nie pamiętam ich treści. Zmierzono mi ciśnienie, przyznano kategorię A (zdolna do służby wojskowej - przyp. red.) i odesłano z powrotem do poprzedniej sali, gdzie mogłam się ubrać - wspomina.

Obraz
© PAP, Badanie przed Powiatową Komisją Poborową w Lublinie | Mirosław Trembecki

Po 30 minutach odebrała książeczkę wojskową. Spytano ją, czy wiążę swoją przyszłość zawodową z armią. Zaproszono ją kilka miesięcy później na spotkanie dotyczące ścieżek kariery w wojsku. Podczas prezentacji uznała jednak, że nie interesuje jej służba mundurowa. - Tak skończyła się moja kariera wojskowa, od tego czasu armia się o mnie nie upomina. I oby tak zostało - śmieje się.

Mjr Anna Pęzioł-Wójtowicz swoją przygodę z wojskiem rozpoczęła 12 lat temu. - W trakcie służby zajmowałam stanowiska dowódcy plutonu zmechanizowanego, oficera prasowego, specjalisty w Departamencie Wojskowych Spraw Zagranicznych - przyznaje w rozmowie z WP.PL.

Obecnie pełni służbę w Centrum Operacyjnym Ministra Obrony Narodowej, zajmuje się sprawami związanymi z organizacją wizyt Ministra Obrony Narodowej - protokołem wojskowym, ponadto pełni funkcję Pełnomocnika Ministra Obrony Narodowej ds. Wojskowej Służby Kobiet. Pomaga w sprawach dotyczących pełnienia przez kobiety służby wojskowej.

- Służba kobiet w Siłach Zbrojnych jest już kwestią naturalną, obejmuje coraz więcej stanowisk. W Wojsku Polskim nie ma ograniczeń w dostępie do stanowisk ze względu na płeć. W siłach zbrojnych Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych kobiety mają dostęp do większości stanowisk dopiero od 2016 roku - mówi mjr Anna Pęzioł-Wójtowicz.

- Służba w Wojsku Polskim jest wyzwaniem, które daje satysfakcję. Polska armia to miejsce dla osób, które pragną zdobyć umiejętności, które nie są dostępne na rynku cywilnym. To również możliwość realizowania swoich zainteresowań, ale przede wszystkim to służba Ojczyźnie - podsumowuje.

Dodajmy, że w Siłach Zbrojnych RP zawodową służbę wojskową we wszystkich trzech korpusach osobowych w 2016 roku pełniło 4966 żołnierzy-kobiet. To zaledwie 4,71 proc. żołnierzy. Najwięcej z nich służyło w Wojskach Lądowych (1507), najmniej w Sztabie Głównym Wojska Polskiego - 2. Stanowiska dowódcze w 2016 roku zajmowało 417 pań.
Joanna Jędrzejczyk o wierze, skromności i "amerykańskim śnie"

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (220)
Zobacz także