Porzucona panna młoda zorganizowała ucztę dla bezdomnych
To miał być najpiękniejszy dzień w życiu 27-letniej Quinn Duane. Wymarzony ślub miał odbyć się w ubiegłą sobotę. Pan młody w ostatniej chwili się jednak rozmyślił, porzucając dziewczynę na 5 dni przed ceremonią.
To miał być najpiękniejszy dzień w życiu 27-letniej Quinn Duane. Wymarzony ślub miał odbyć się w ubiegłą sobotę. Pan młody w ostatniej chwili się jednak rozmyślił, porzucając dziewczynę na 5 dni przed ceremonią. Opłacone przyjęcie weselne niedoszła panna młoda postanowiła zamienić w ucztę dla bezdomnych.
Quinn Duane z Kalifornii miała poślubić Landona Borupa w miniony weekend. Uroczystość była dopięta na ostatni guzik, ale pan młody zaczął mieć wątpliwości. Na 5 dni przed wymarzoną ceremonią Quinn zadzwoniła do rodziców z wiadomością, że ona i Landon zerwali. Panna młoda została sama z opłaconą za ponad 35 tys. dolarów imprezą w luksusowym hotelu. Dziewczyna wpadła na pomysł, by zrobić coś dobrego dla lokalnej społeczności tak, by nic się nie zmarnowało.
Razem z matką – Kari, skontaktowały się z miejscowymi schroniskami dla bezdomnych, by pomogli rozreklamować ucztę dla potrzebujących.
- Kiedy dowiedziałam się, że ślub się nie odbędzie, wiedziałam, że powinnyśmy zrobić coś dobrego – mówi matka Quinn w wywiadzie dla telewizji KCRA.
W dniu, w którym dziewczyna miała stanąć na ślubnym kobiercu, ugoszczono ponad 90 bezdomnych. Na uczcie nie pojawiła się jednak sama panna młoda. Jej matka przyznała, że dziewczyna była zbyt załamana, by w niej uczestniczyć.
Gości podjęto w wielkim stylu. Udekorowane różami stoły, elegancka zastawa i profesjonalna obsługa – dla większości przybyłych było to coś zupełnie nowego. Bezdomni mogli zjeść ciepły posiłek i to nie byle jaki. Podawano m.in. pieczonego łososia, steki, wytrawne makarony i włoskie gnocchi. Wśród potrzebujących znalazły się ubogie rodziny z dziećmi, starzy schorowani ludzie i przypadkowi bezdomni, którzy o takiej uczcie mogą na co dzień jedynie pomarzyć.
- Kiedy przechodzisz w życiu przez ciężki okres, wyjście z rodziną z domu i zrobienie czegoś wspólnie, jest błogosławieństwem – mówił jeden z zaproszonych gości, który na ucztę przyszedł z pięciorgiem dzieci.
Panna młoda na zorganizowaniu uczty nie poprzestała. Zamówione i opłacone kwiaty, które miały dekorować salę i kościół, wysłała do lokalnych domów opieki, by mogły trafić do tamtejszych pacjentów. Za to w podróż poślubną, zamiast ukochanego, postanowiła zabrać matkę.
md/ WP Kobieta