Potraktowali ją naprawdę źle. Polka wygrała w sądzie z brytyjską firmą - dostanie spore odszkodowanie
Polka mieszkająca w Wielkiej Brytanii czuła się dyskryminowana w pracy ze względu na swoją płeć. Gdy to zasugerowała, szefowie przestali ją zapraszać na firmowe lunche. W końcu została zwolniona. Kobieta nie zamierzała odpuścić sprawy - poszła z nią do sądu.
12.05.2021 10:11
Małgorzata Lewicka od 2014 roku pracuje w brytyjskiej firmie Hartwell, dealera samochodów Forda z siedzibą w Watford. Kobieta jest tam recepcjonistką i doradczynią serwisową. Pod koniec 2016 roku została przeniesiona do innego oddziału firmy. Dwa lata później zdecydowała się złożyć skargę na tamtejsze szefostwo. Powody? Niższe wynagrodzenie w stosunku do reszty pracowników, godziny pracy i dyskryminacja ze względu na płeć ze strony szefa. Firma przeprowadziła dochodzenie, które jednoznacznie wykazało, że Mark Benson, szef Lewickiej dopuścił się rażących wykroczeń wobec pracownicy. Dostał pisemne ostrzeżenie.
Nie zapraszali jej na firmowe lunche
Na tym jednak kłopoty Polki się nie zakończyły. Kobieta wróciła do oddziału w Watford, gdzie nadal była dyskryminowana. Szefostwo jej jako jedynej nie zapraszało na comiesięczny firmowe lunche. Załoga przestała z nią rozmawiać. I wreszcie w styczniu 2019 roku Lewicka została zwolniona. Firma tłumaczyła to wówczas tym, że Polka pracuje na niepełny etat, a potrzebny jest pracownik pełnoetatowy. Lewicka nie mogła pracować w pełnym wymiarze czasu, ponieważ samotnie wychowuje dziecko.
Podobnie jak w poprzednim oddziale, tak i tym razem Małgorzata Lewicka poszła do sądu. Ten uznał, że kobieta rzeczywiście padła ofiarą dyskryminacji.
"Uznajemy, że lunche mogły być ad hoc i były nieformalne. Jednak (Lewicka) przedstawiła jasne dowody na to, że w Hemel kierownik chodził po zakładzie i przyjmował zamówienia na lunch, a ona była w to włączona. Kiedy jednak przeniosła się do Watford, nie pytano jej, czy chce złożyć zamówienie lub uczestniczyć w lunchu, podczas gdy inni koledzy byli pytani" - oświadczyła sędzia sądu pracy Jennifer Bartlett.
Sąd nie miał wątpliwości
Firma Hartwell tłumaczyła się, że Lewicka nie była brana pod uwagę przy zapraszaniu na lunche, bo pracowała krócej, niż pozostali pracownicy. Sąd jednak nie uznał tego za usprawiedliwienie. Dodatkowo wskazał, że już samo zwolnienie z pracy nosiło znamiona dyskryminacji.
"Jako samotna kobieta z zobowiązaniami związanymi z opieką nad dzieckiem znalazła się w niekorzystnej sytuacji z powodu wymogu Hartwell, by doradcy serwisowi pracowali w pełnym wymiarze godzin i została wybrana do zwolnienia, a następnie zwolniona" - wskazała sędzia Bartlett.
Decyzją sądu Hartwell musi wypłacić Małgorzacie Lewickiej 23 079 funtów zadośćuczynienia. W tej kwocie zawiera się rekompensata zarówno z tytułu utraconych zarobków, jak i strat moralnych z powodu dyskryminacji.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl