Powraca nauczanie zdalne. Oto jak zareagowali rodzice
Od czwartku starsi uczniowie powrócą do nauczania zdalnego, które potrwa do końca ferii zimowych. Rozmawiamy z rodzicami, którzy są wręcz załamani decyzją przekazaną przez ministra edukacji Przemysława Czarnka. "Moja córka już teraz jest w tragicznym stanie psychicznym. Te zmiany są dla niej tylko kolejnym powodem do stresu" – mówi Marta, matka piątoklasistki. Nieco inne emocje towarzyszą jednak nauczycielom.
25.01.2022 | aktual.: 25.01.2022 21:12
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Podczas wtorkowej konferencji prasowej minister edukacji Przemysław Czarnek oraz szef GIS Krzysztof Saczka przekazali informację o powrocie uczniów do nauczania zdalnego. Tę decyzję podjęli w porozumieniu z Ministerstwem Zdrowia w związku z drastycznym wzrostem zachorowań na COVID-19. Nauka zdalna obejmie uczniów klas 5-8 szkół podstawowych oraz wszystkich uczniów szkół ponadpostawowych. Rozporządzenie wejdzie w życie w najbliższy czwartek i obejmie okres do końca trwania ferii zimowych. Z kolei przedszkola, zerówki oraz klasy 1-4 szkół podstawowych będą uczęszczać do placówek w trybie stacjonarnym.
Rodzice uczniów po raz kolejny staną przed trudnym wyzwaniem
Rodzice są zdziwieni, zdezorientowani, a nawet wściekli w związku z ogłoszoną decyzją. Szczególnie kontrowersyjne wydaje się nauczanie zdalne dzieci uczęszczających do 8 klas szkoły podstawowej, które już wkrótce przystąpią do najważniejszego egzaminu na tym etapie edukacji.
– Mam dziecko w 8 klasie, więc trudno się dziwić, że człowiek źle reaguje na takie decyzje. To już duży dzieciak, więc nie trzeba rodzicom płacić za opiekę. Nie rozumiem, dlaczego jedne dzieci mogą chodzić do szkoły, a te, które wchodzą w decydującą fazę przygotowywań do egzaminu, mają zostać w domu – wyznała Jowita z Tychów w rozmowie z WP Kobieta.
– Myślę, że prawdopodobieństwo, że dziecko zarazi się, idąc do sklepu po chleb czy w autobusie, jest podobne. To, że dzieci idą na zdalne, nie oznacza, że będą siedzieć w domu. Podobnie ich rodzice i rodzeństwo. Mam również dziecko w wieku przedszkolnym. Ono będzie normalnie chodzić do przedszkola, a najstarsze będzie uczęszczać na warsztaty – dodała kobieta.
Inni rodzice wskazują również na psychikę swoich dzieci, której stan uległ znacznemu pogorszeniu w związku z nauczaniem zdalnym. Tę kwestię w rozmowie z WP Kobieta poruszyła Marta z Warszawy – matka piątoklasistki. Wskazała również na problemy natury logistycznej, czyli te związane z zorganizowaniem opieki nad dzieckiem, które przez najbliższy miesiąc będzie zostawać w domu.
– Jestem absolutnie wściekła. Moja córka już teraz jest w tragicznym stanie psychicznym. Te zmiany są dla niej tylko kolejnym powodem do stresu. Nie chcę nawet mówić, jak dużym problemem to jest dla mnie. Musimy teraz zapewnić jej opiekę, kiedy jesteśmy w pracy, a kiedy jesteśmy w domu, musimy ją uczyć za nauczycieli, którzy też już sobie nie radzą – stwierdziła Marta.
Nauczycielom też nie jest lekko
Nie można jednak zapominać właśnie o tej drugiej stronie medalu, czyli o sytuacji nauczycieli. Wśród nich pojawiają się głosy, że chwilowe nauczanie zdalne może okazać się dobrym rozwiązaniem, ponieważ uczniowie obecnie i tak chodzą do szkoły "w kratkę" ze względu na nakładane na nich kwarantanny. Tę perspektywę przedstawiła nam nauczycielka Karolina ze szkoły podstawowej w Zbąszyniu w zachodniej Wielkopolsce.
– Rodzice są niezadowoleni i swoje frustracje wylewają na nas. Ja ze szkoły przyniosłam COVID-19. Na szczęście nikt z domowników i bliskich nie miał objawów. Jestem zaszczepiona, dzięki temu nie było źle. Obecnie nauka to chaos, bo klasy chodzą rotacyjnie ze względu na kwarantanny. Może lepiej na chwilę uspokoić sytuację zdalnym nauczaniem, chociaż ja i wszyscy moi współpracownicy wolimy dzieci w szkole, w klasie – zaznaczyła nauczycielka.
– Nie poczuwam się do winy za stan psychiczny dzieciaków. Sama za to wszystko płacę zdrowiem. Wszędzie bowiem spotykamy się z pogardą i krytyką i co by się nie działo, to nas obwinia się za zaistniałe zdarzenia – dodała z rezygnacją.
Jednak lekarze biją na alarm, mówiąc, że obecna sytuacja jest dramatyczna, a najgorsze jeszcze przed nami. Ich zdaniem nauczanie zdalne zdaje się być koniecznością.
– Pewne decyzje powinny być uzależnione od liczby hospitalizacji, nawet regionalnie. Jeśli w danym miejscu mnóstwo ludzi choruje, przechodzimy na nauczanie zdalne. Najbezpieczniej byłoby zostać w ferie w domu, choć i tak lepiej mieć ferie niż siedzieć w szkole. Raczej wyobrażam sobie ludzi na stokach, a nie w zamkniętych pomieszczeniach, co napawa mnie pewną nadzieją związaną z mniejszą transmisją wirusa – powiedział w rozmowie z WP abcZdrowie dr Tomasz Karauda, lekarz z Oddziału Chorób Płuc ze szpitala im. Barlickiego w Łodzi.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl