Prosta, tania i smaczna kuchnia turecka
Turcja jeszcze kilka lat temu wyglądała jak kraj zapomniany przez turystów. Tłumy Niemców, Austriaków i bogatych Rosjan wylegiwały się na plażach wokół Antalyii. Anglicy, Amerykanie i Francuzi zapamiętale zwiedzali urokliwy Istambuł. Reszta dawnych miast, starożytnych ruin i urokliwych wiosek tonęła w ciszy i cierpliwie czekała na odkrycie. Niestety teraz w Turcji jest już więcej turystów, aniżeli antycznych zabytków. Jedno natomiast pozostało niezmienne: świetna, prosta i tania kuchnia.
18.10.2010 | aktual.: 18.10.2010 15:39
Turcja jeszcze kilka lat temu wyglądała jak kraj zapomniany przez turystów. Tłumy Niemców, Austriaków i bogatych Rosjan wylegiwały się na plażach wokół Antalyii. Anglicy, Amerykanie i Francuzi zapamiętale zwiedzali Istambuł. Reszta dawnych miast, starożytnych ruin i urokliwych wiosek tonęła w ciszy i cierpliwie czekała na odkrycie. Niestety, teraz w Turcji jest już więcej turystów, aniżeli antycznych zabytków. Jedno natomiast pozostało niezmienne: świetna, prosta i tania kuchnia.
Na tureckiej prowincji każdy turysta płci męskiej ma cudowne życie. W restauracjach, barach i kawiarniach kelnerzy jemu właśnie podają kartę, od niego przyjmują zamówienie, jego proszą o opinię, w końcu jemu wręczają rachunek. Gdy na stole lądują półmiski z wybornymi grillowanymi mięsami, to mężczyzna musi ich najpierw posmakować.
Tego typu szopki nad stołem wprawiały mnie zawsze w osłupienie. Na szczęście moje niemieckie znajome przyjmowały tę sytuację z większym spokojem. Niemców łączy z Turkami rodzaj skomplikowanej relacji. Z jednej strony spora niechęć i wiele obaw, z drugiej zrozumienie i częściowa akceptacja. Trudno sobie dziś wyobrazić ulice dużych niemieckich miast bez wszechobecnych tureckich sklepów z warzywami i owocami, oraz delikatesów z doskonałym chlebem i meze, czyli przekąskami. Wszędzie oczywiście istnieją też tureckie bary lub małe restauracje, często otwarte nawet całą noc.
Chyba nigdzie w Europie Turcy nie odcisnęli tak mocnego, kulinarnego piętna jak w niemieckim jadłospisie. Nie ma chyba lepszej przekąski w porze lunchu niż doskonały turecki „boerek” –czyli płaty ciasta przekładane rozmaitymi nadzieniami: baraniną, mieloną wołowiną z ziołami, szpinakiem z białym serem, czy nawet lekko podsmażonymi ziemniakami.
Powszechnie znane są też w Europie doskonałe kotleciki z mielonej baraniny, czyli „koefte”. Często serwowane z ryżem i specyficznym sosem jogurtowo- czosnkowym z delikatną nutą mięty.
Na marginesie należy zaznaczyć, że to właśnie Turkom, oprócz kawy, zawdzięczamy także w naszym jadłospisie jogurt i „kebap”. Ten ostatni – barani, wołowy, lub drobiowy – stał się już tak powszechny nawet w Polsce, że nikt już nie pamięta skąd pochodzi. Niedługo zapewne znajdzie się w wielkim tomie „Kuchni Polskiej”.
Do „dyżurnych” tureckich dań w Europie należy też zwykły makaron, podawany z pomidorami i mielonym mięsem. Bardzo popularne jest też danie, które przypomina nasz rodzimy bigos, a składa się z bakłażanów, sporej ilości oliwy, cebuli, czosnku i siekanych pomidorów. Całość podawana na ciepło, z wyśmienitym świeżym i pachnącym tureckim chlebem, jest po prostu doskonała.
Na tym na ogół kończy się nasza znajomość tureckich specjałów. A tych jest oczywiście nieskończona ilość! Nawet jeżeli wybierzemy się w długą turecką wyprawę, to poznamy zaledwie ułamek tych propozycji. Turcy uwielbiają wszelkiego rodzaju desery, niekoniecznie spożywane na koniec obiadu i do kawy. Do najbardziej znanych należy oczywiście „baklawa”, czyli rodzaj ciasta, oblanego syropem i posypanego orzechami pistacjowymi.
Bardziej egzotyczne słodkości to „tavuk goegsu” - deser podobny do budyniu, zrobiony z drobiu gotowanego w mleku, lub „kagit helva” , czyli wafle z białym nugatem. Turcy uwielbiają też „hosaf” , a więc deser przypominający kompot z suszonych owoców i rodzynków.
W Turcji jada się też ogromne ilości ryb: barweny, tasergale, palamuty , czy hamsi, które przypominają sardele. Po rybach – jak pisze Orhan Pamuk w „Muzeum Niewinności” – jego matka serwowała zawsze ryż z „sehriye”, czyli z makaronem w kształcie drobnych ziarenek. W lecie natomiast częstym składnikiem tureckiego obiadu jest „cacik”, a więc chłodnik z jogurtu z drobno posiekanymi ogórkami, serwowany z dodatkiem suszonej mięty.
Czasami na stole w tureckich domach pojawia się też „lahmacun”- rodzaj placka posmarowanego pikantnym sosem, „sigara boeregi”, czyli ruloniki z ciasta, nadziewane białym serem i smażone w tłuszczu, lub „su boeregi” , a więc cienko rozwałkowane i krótko obgotowane płaty ciasta ułożone warstwami i przekładane serem. Nigdy też przed porządnym obiadem, oraz tuż po nim nie może zabraknąć w Turcji wybornej, anyżowej „rakii”, czasami rozcieńczanej wodą.
Według specjalistów kuchnia turecka, obok francuskiej i chińskiej, jest jedną z najbardziej znaczących kuchni świata, a jej wpływ na nasze jadłospisy do tej pory nie został do końca zbadany. Warto o tym pamiętać, gdy rano sięgamy po kolejny owocowy jogurt z lodówki.