Prosto z festiwalu Berlinale – gwiazdy mają styl!
Podczas gdy krytycy filmowi i dystrybutorzy długie godziny spędzają na Festiwalu Filmowym w Berlinie w ciemnych salach kinowych - gwiazdy ekranu pokazują się w mieście. Tabloidy i poważne gazety rozpisują się każdego dnia o najnowszych kreacjach, szalonych berlińskich imprezach i eleganckich koktajlach. Bohaterką numer jeden stała się oczywiście… Madonna. Królowa Popu zagrała wszystkim na nosie. Prawie nikt jej nie widział, ale wszyscy o niej mówili.
Podczas gdy krytycy filmowi i dystrybutorzy długie godziny spędzają na Festiwalu Filmowym w Berlinie w ciemnych salach kinowych - gwiazdy ekranu pokazują się w mieście. Tabloidy i poważne gazety rozpisują się każdego dnia o najnowszych kreacjach, szalonych berlińskich imprezach i eleganckich koktajlach. Bohaterką numer jeden stała się oczywiście… Madonna. Królowa Popu zagrała wszystkim na nosie. Prawie nikt jej nie widział, ale wszyscy o niej mówili.
Madonna spędziła w Berlinie zaledwie kilkanaście godzin. Nie była oficjalnym gościem Festiwalu Filmowego i nie zorganizowała konferencji prasowej. Dziennikarze jednak ją dopadli! Najpierw na lotnisku, potem w modnym klubie Soho House , a następnie w dyskotece „Asphalt”. Diva ze swoją świtą poruszała się po mieście trzema czarnymi Mercedesami. Najpierw na Tegel wylądowały jej skórzane, brązowe kufry od Louisa Vuittona, ozdobione charakterystycznym logo i szeroką lamówką.
Potem Madonna przyleciała prywatnym odrzutowcem, przemknęła jak kometa ubrana w gustowny kraciasty płaszczyk z czarnym kołnierzem z lisa. Zatrzymała się w wydzielonej części Soho House, gdzie miała do dyspozycji własny fitness i ponad 40 pokojów.
Jedyne publiczne spotkanie Madonny trwało zaledwie 20 minut. Zaproszono na nie dwustu przedstawicieli branży filmowej. Piosenkarka promowała bowiem w Berlinie swój najnowszy, niedokończony jeszcze film „WE” o romansie króla Edwarda VIII. Stosowanie do okazji ubrała kostium w stylu „angielskiej Lady z wiejskiej posiadłości” - w szaro-zieloną kratę, do tego grube siatkowe, szare pończochy i kozaki na wysokich obcasach. Perfekcyjna fryzura dopełniała całości. Tym razem była to wielka blond fala opadająca elegancko na prawą stronę.
Następnego dnia Madonna bawiła się z przyjaciółmi w podziemiach Hotelu Hilton, w modnym klubie „Asphalt”. Tym razem diva pojawiła się w czarnym futerku z lisów, sięgającym do połowy bioder, przewiązanym czarnym jedwabnym paskiem. Do tego botki na wysokich obcasach z odkrytymi palcami i znów siatkowe pończochy. W samym klubie Madonna zaprezentowała połyskliwą sukienkę w stalowym kolorze, lekko drapowaną na ramionach i ściągniętą w wąskiej talii, z głębokim ale niezbyt szerokim dekoltem.
Gwiazda obwiesiła się tez srebrną biżuterią: długi łańcuszek, kilka pierścionków i bransolet oraz duży czarno-srebrny zegarek. Towarzyszył jej najnowszy kochanek, czekoladowy Brahim Zaibat. Chłopak miał na sobie wąskie jeansy, sportowe buty z białymi sznurowadłami i jasno szary kardigan, ozdobiony szalem w biało-czarną pepitkę.
Na szczęście życie festiwalowe nie kręci się jedynie wokół Madonny. Resztę celebrytów podziwiać można w kilku modnych berlińskich klubach, na wybiegu przed Pałacem Festiwalowym, na imprezach charytatywnych, lub na spotkaniach z dziennikarzami w Grand Hyatt Hotel. Największe modowe szaleństwo panuje oczywiście na czerwonym dywanie, tuż przed wieczornymi premierami. Córka Leny’ego Kravitza – Zoe – paradowała w śnieżnobiałej wąskiej sukni z wielkim dekoltem i bufkami na ramionach. Jej filmowa partnerka, potężnych rozmiarów Gabourey Sidibe, przywdziała kremowy, dwurzędowy prochowiec, do tego zwiewną czarną sukienkę ze srebrnymi dodatkami i stalowo połyskliwe buciki z paseczkiem.
Starsze aktorki prezentują się w Berlinie nieco bardziej konserwatywnie. Izabela Rossellini niezmiennie przywdziewa czarne wariacje na temat męskiego garnituru, do tego białe bluzki zapięte pod szyję z delikatną biżuterią. Konserwatyzm zapanował też w modzie męskiej. Na nieco szaleństwa pozwolił sobie jedynie reżyser Wim Wenders. Na spotkaniu z dziennikarzami miał na sobie ciemną marynarkę, a do tego dresową niebieską bluzę zapiętą pod szyję. W tym samym kolorze były oprawki jego okularów. Kilka godzin później w obecności kanclerz Angeli Merkel Wenders paradował w kostiumie, który łączył w sobie dwurzędowa marynarkę i trencz.
Prawdziwą histerię fanów wywołał natomiast Gerard Butler. Naczelne ciacho Hollywood miało na sobie szary t-shirt z napisami, czarną skórzaną kurtkę ze stójką i ciemne jeansy. Do tego nieodzowny kilkudniowy zarost oraz kalifornijska opalenizna. Trzeba przyznać, że wszystkie te ciuchowe szaleństwa bardziej pasują do klimatu Los Angeles aniżeli do berlińskich mrozów. Czego się jednak nie robi dla fanów.
mk/sr