Rose Kennedy. Dama, która widziała, jak umierały jej dzieci
Dla Amerykanów zawsze była nestorką rodu Kennedych. Nie wyróżniała się charakterem, ceniono ją za głęboką wiarę i spokój, nawet wtedy, gdy jej rodzina co rusz naznaczona była nową tragedią.
22.01.2016 | aktual.: 28.01.2016 17:27
- Nie piję, nie palę i mam mnóstwo dzieci – mówiła każdemu, kto chciał zamówić jej drinka. Zawsze uważała się za staroświecką. Córka wpływowego polityka została matką prezydenta Stanów Zjednoczonych. Rose Kennedy stworzyła prawdziwy klan, ale z wielkim sukcesem jej dzieci, przyszła też jeszcze większa tragedia.
Dla Amerykanów zawsze była nestorką rodu Kennedych. Nie wyróżniała się charakterem, ceniono ją za głęboką wiarę i spokój, nawet wtedy, gdy jej rodzina co rusz naznaczona była nową tragedią. Przeżyła 104 lata. Większość tego czasu spędziła w cieniu własnych dzieci. Dopiero po jej śmierci, gdy rodzina postanowiła upublicznić część jej pamiętników, wyszło na jaw jak skomplikowane było jej życie.
Urodziła się w lipcu 1890 roku. Miała sześcioro starszego rodzeństwa. Ojciec, John „Honey Fitz” Fitzgerald, był burmistrzem Bostonu. Marzyła o karierze pianistki lub nauczycielki muzyki. – Mój ojciec był bardzo wpływowy i doceniany w społeczeństwie, ale co do wychowania córek, to nie mógł być bardziej konserwatywny – pisała w pamiętnikach Rose. Chciał, by jego najmłodsza córka poszła do klasztoru. Tak też zrobiła. Po latach wspominała, że niepójście na uczelnię było największym błędem jej życia. Do ojca nigdy nie miała o to pretensji. Była jego ukochanym dzieckiem, któremu poświęcał najwięcej uwagi. Zabierał dziewczynkę w swoje dalekie podróże, gdzie mała Rose chłonęła świat pełen luksusu.
Miała zaledwie 6 lat, gdy poznała swojego przyszłego męża, Josepha Patricka „Joe” Kennedy’ego. Spotkali się na plaży w Maine, gdzie ich rodziny spędzały wakacje. To miała być miłość jej życia. 10 lat później Joseph prosił ją, by spotkali się w szkole tańca latynoskiego w Bostonie, ale jej ojciec surowo jej tego zakazał. Przez lata spotykali się więc potajemnie. Rose stanęła u jego boku na ślubnym kobiercu w 1914 roku.
Joseph skorzystał na tym związku głównie finansowo. Dzięki wpływom jej ojca zbił fortunę na Wall Street, potem w Hollywood. Kiedy on większość czasu spędzał na giełdzie, ona rodziła jego dzieci. Była nieustannie w ciąży. Pierwsze dziecko urodziła 9 miesięcy po ślubie. W ciągu kolejnych lat urodziła ich jeszcze ośmioro. Joseph nie przejmował się rolą ojca. Od rodziny wolał podobno swoje liczne kochanki. Wśród nich były m.in. Gloria Swanson i Marlene Dietrich. Gdy Rose była w ciąży z ich czwartym dzieckiem, dowiedziała się o jego wyskokach. Spakowała się i wróciła do rodziców. Ich rozstanie nie trwało długo, bo kobieta nie chciała rezygnować z męża. Wróciła do niego razem z torbą pełną antydepresantów.
Była pełnoetatową matką, choć nie przyszło jej to łatwo. – Zwykłam myśleć, dlaczego tyle czasu poświęciłam na studiowaniu dzieł Goethego i Voltaire’a, skoro muszę spędzić resztę życia tłumacząc dzieciom, dlaczego powinny pić mleko i czemu nie mogą jeść słodyczy przed obiadem. Potem pomyślałam, że wychowanie dzieci to kolejne wyzwanie, któremu muszę stawić czoła – pisała.
Macierzyństwo było jej największym osiągnięciem.
Przeklęty klan Kennedych
Rose i Joseph stworzyli prawdziwy klan, choć to ona była jego sercem. Miała obsesję na punkcie tego, jak inni postrzegają jej rodzinę. Prowadziła szczegółowe kartoteki, w których spisywała informacje o stanie zdrowia swoich dzieci. Dokumentowała każdy wyrwany ząb, wizytę u okulisty, kontrolowała nawet rozmiar ich butów czy wagę. Podobno co jakiś czas ważyła swoje dzieci, bo cała jej rodzina miała skłonności do tycia. Sama lubiła opowiadać o tym, jak wciąż mieści się w sukienkę z młodości. Słynęła ze swojej stanowczości. W pamiętnikach wspomina, jak karała dzieci linijką i wieszakami na ubrania.
Gdy dzieci podrosły, zaczęły patrzeć w stronę polityki. – Jeśli chcecie się tym zająć pamiętajcie, że działacie po to, by wspiąć się na sam szczyt – mówiła. I tak też się stało. John Fitzgerald Kennedy z senatora awansował po latach na Prezydenta Stanów Zjednoczonych, Kathleen Anges została docenianym prawnikiem, Robert Francis prokuratorem i senatorem, Jean Ann, ambasadorem Stanów w Irlandii, Edward Moore także objął stanowisko senatora, Joseph Patrick wolał życie żołnierza, a Patricia Helen dziennikarki. Kennedy mieli też córkę, Rosemary, która urodziła się ciężko chora.
Historia Rosemary miała naznaczyć cały klan. Podobno podczas porodu pielęgniarka, która jako jedyna była przy matce na czas, postanowiła na siłę opóźniać akcję. Zaciskała jej nogi i przyciskała główkę dziecka nie pozwalając mu przyjść na świat. Ta chwila zaważyła na życiu dziecka, u którego zaszły trwałe zmiany w mózgu. Mała Rosemary zawsze się wyróżniała. – Jest opóźniona w rozwoju – stwierdzili lekarze, co rodzice postanowili ukrywać przed światem ile tylko się dało, by nie skazić idealnego wizerunku rodziny.
Miała napady szału, nie potrafiła się zachować w towarzystwie. Nastolatce zawsze towarzyszył któryś z braci. Kilkukrotnie odsyłano ją do ośrodków zamkniętych i klasztorów. Ostatecznie ojciec zabrał ją w tajemnicy przed resztą na lobotomię.
- Lobotomia, czyli wiercenie otworów po obu stronach głowy, wkładanie szpatułki do czaszki w pobliżu płatów czołowych i skrobanie, nie udała się u Rosemary. Z pełnej życia, roześmianej dwudziestotrzylatki, stała się ona pozbawioną kontaktu ze światem, bełkoczącą, schorowaną kobietą – pisze Katie Clifford Larson w książce „Rosemary: The Hidden Kennedy Daughter”.
Rose podobno nie wiedziała, co stało się z jej dzieckiem. Kobieta zmarła w wieku 86 lat w 2005 roku. Po pogrzebie rodzina wydała oświadczenie, które opublikowano na łamach brytyjskiego „Guardiana”. – Przez całe życie była klejnotem dla każdego członka naszej rodziny. Od dzieciństwa jej niepełnosprawność umysłowa była klejnotem dla każdego z nas z osobna oraz źródłem naszego silnego zaangażowania w działania, których celem było umożliwienie osobom niepełnosprawnym prowadzenie pełnego i satysfakcjonującego życia – pisali.
Choroba Rosemary otworzyła w życiu rodziny zupełnie nowy rozdział. To właśnie od tej chwili mówi się o Klątwie Kennedych. W 1944 roku w katastrofie lotniczej zginał najstarszy syn Rose, Joseph Patrick. Cztery lata później w katastrofie samolotu zginęła także Kathleen. Jednak w 1953 roku wydawało się, że seria nieszczęśliwych zdarzeń zostanie przerwana. Johna wybrano na prezydenta.
Z polityką jej do twarzy
Uwielbiała politykę, a szczególnie zawiłe strategie prowadzone przez jej bliskich. Okazała się być ważnym doradcą Johna, gdy ten prowadził kampanię prezydencką. Podobno to ona podpowiedziała mu, żeby mówił wolniej, bo nikt nie rozumie jego akcentu. Jak twierdził przyjaciel rodziny, Dave Powers, była niezastąpiona przy kampanii. – Codziennie po nią przyjeżdżałem. Najpierw zawoziłem ją na spotkania z innymi matkami, potem wsiadała do samochodu, w drodze zmieniała buty i gotowa była działać u boku syna – wspomina.
Wielokrotnie mówiła, że patrzenie jak John był mianowany na prezydenta było najlepszym momentem jej życia. Dwa lata później musiała go pochować. Mimo takiej tragedii zachowała spokój. W całym swoim życiu widziała, jak umierało czworo jej dzieci.
- To byłoby zbyt samolubne i demoralizujące, gdybym skupiła się tylko na naszych tragediach. Kiedy dzieci wracały do domu, staraliśmy się o tym nie mówić. Gdy John zmarł, mówiliśmy wnukom, że nie mogą płakać w tym domu. Jeśli będziesz ryczał, odeślemy cię z powrotem – pisała w pamiętnikach.
Gdy opublikowano jej wspomnienia, niewiele było w nich żalu po stracie dzieci. – Spotykaliśmy oficjeli, królów i królowe. Mieliśmy pieniądze, talenty i dobre relacje w rodzinie, zawsze dobrze się prezentowaliśmy. Nie dziwię się, że zdarzyło się tyle tragicznych momentów. Było zbyt perfekcyjnie – pisze.
Jeszcze długo działała publicznie. Wspierała wszystkie projekty związane z osobami dotkniętymi chorobami psychicznymi. Nazywali ją „cichą celebrytką”. Przeżyła większość swoich dzieci, w 1984 roku miała wylew, który przykuł ją do wózka inwalidzkiego. Zmarła 22 stycznia 1995roku mając 104 lata. Doczekała się 26 wnuków i 42 prawnuków.
md/ WP Kobieta