Blisko ludziSeksuolodzy mają napięte grafiki. Wszystko przez pandemię

Seksuolodzy mają napięte grafiki. Wszystko przez pandemię

Pandemia koronawirusa nie najlepiej wpłynęła na niektóre związki. Seksuolodzy zauważają, że w ich gabinetach pojawia się coraz więcej osób. "Bardzo często to kwestia tego, że w relacjach już wcześniej były problemy, a izolacja je wyłoniła i wyciągnęła na światło dzienne" - mówi w rozmowie z WP Kobieta Patrycja Wonatowska, seksuolog z Instytutu Pozytywnej Seksualności.

Seksuolodzy mają napięte grafiki. Wszystko przez pandemię
Źródło zdjęć: © Getty Images
Patrycja Ceglińska-Włodarczyk

07.07.2020 | aktual.: 07.07.2020 19:47

Kiedy wybuchła pandemia koronawirusa, wszyscy spędzaliśmy większość czasu w swoich domach. Wychodziliśmy tylko po zakupy lub na spacery z psami. W pierwszych tygodniach pojawiały się entuzjastyczne wpisy specjalistów, że Polacy w końcu zwolnią tempo życia i będą mieli czas na zacieśnianie więzów rodzinnych.

Z mediów docierały wieści, że nastąpił wzrost sprzedaży zabawek erotycznych i zmysłowej bielizny, co mogło wskazywać na to, że pary chętnie eksperymentują w sypialni, kiedy większość czasu spędzają w domu. Niestety, po kilku miesiącach entuzjazm chyba opadł, ponieważ w gabinetach seksuologów pojawia się coraz więcej pacjentów.

Sprawa jest dosyć świeża, więc nie ma na ten temat aktualnych badań, ale specjaliści nie mają wątpliwości, że przyjmują więcej pacjentów niż przed wybuchem pandemii.

- Zdecydowanie mamy więcej pacjentów i z urlopami może być różnie. Myślę, że przybyło jakieś 75 proc. klientów. Są to ludzie, którzy szukają krótkotrwałych lub długotrwałych relacji z terapeutą. Najprawdopodobniej jest to spowodowane dwoma rzeczami. Przez lockdownem ludzie po raz pierwszy od długiego czasu mieli okazję przebywać ze sobą non stop. To była okazja, aby poznać siebie na nowo i nastąpiła weryfikacja potrzeb, relacji. Po drugie, jeśli chodzi o sprawy seksuologiczne, kwestia jest tego typu, że na co dzień jesteśmy zabiegani, są dzieci, jest praca, dużo stresu. Tak naprawdę nie do końca mamy czas przyjrzeć się sobie i swoim relacjom. Natomiast w czasie pandemii okazało się, że albo pragniemy czegoś innego niż nasz partner albo druga strona oczekuje czegoś innego od nas - mówi w rozmowie z WP Kobieta Anna Fikus, seksuolog, która prowadzi gabinet w Płocku.

Patrycja Wonatowska z Instytutu Pozytywnej Seksualności też zauważyła, że Polacy częściej korzystają z porad u specjalistów.

- Rzeczywiście wzrost pacjentów można zaobserwować. Bardzo często to kwestia tego, że w relacjach już wcześniej były problemy, a izolacja je wyłoniła i wyciągnęła na światło dzienne. Łatwiej o pewnych rzeczach nie myśleć, kiedy w życiu codziennym możemy "uciec" od trudności, które mogą się pojawiać. Ludzie zaczęli zgłaszać się do gabinetów, bo jeśli nie przetrwali w dobrych relacjach pandemii, to postanowili się nad tym zastanowić - mówi.

Z czym najczęściej przychodzą do ekspertów Polacy?

- Najczęściej to są zbyt duże wymagania od siebie, że nie podołamy wymaganiom partnera. Mieliśmy czas na założenie seksownej bielizny, na przygotowanie romantycznej kolacji, a teraz, kiedy wracamy do normalności tego czasu znowu nie ma. Problem dotyczy głównie obaw w stosunku do relacji, co się przekłada na seks - mówi Fikus.

Wonatowska ma podobne doświadczenia.

- Najwięcej trudności pojawia się na poziomie komunikacji. Jak rozmawiać, po co rozmawiać, dlaczego, próbowaliśmy o tym rozmawiać, ale się nie da, bo druga strona się obraża. To są problemy, z którymi zmagają się pacjenci. W długoletnich związkach pary dochodziły do wniosku, że jeśli nie potrafimy razem przeżyć tej izolacji, to może nie powinniśmy ze sobą funkcjonować.

Przeczytaj: Ciemna strona przyjemności. Codziennie milion osób zaraża się chorobami wenerycznymi

Zdaniem Patrycji Wonatowskiej i Anny Fikus pandemia koronawirusa nie wpłynęła pozytywnie na wiele relacji. Zwłaszcza w przypadku tych par, które musiały zmierzyć się ze zdalną szkołą, a opieka dzienna nad dziećmi przeniosła się ze szkół i przedszkoli do domów.

- Dom to ma być oaza, miejsce odpoczynku. A teraz ten dom był całym naszym światem: pracą, miejscem, gdzie mamy odpoczywać, szkołą, placem zabaw. Tak na dobrą sprawę pooddzielanie tego jest bardzo trudne. Na początku mogliśmy coś z siebie dawać, udawało się pewne zmiany wprowadzać, to z czasem ta sytuacja mogła prowadzić do frustracji - podkreśla Wonatowska.

- Jeszcze jest jedna ważna sprawa – każde wydarzenie, które jest silnie emocjonujące, jest również stresogenne. Była kiedyś robiona taka ankieta najbardziej stresujących wydarzeń w naszym życiu. Znalazły się tam śmierć bliskiej osoby, narodziny, ślub, zmiana pracy, to wszystko niesie za sobą ogrom lęków przed nieznanym. Teraz zastanawiamy się, jak to będzie po pandemii, czy będziemy mieli pracę, czy my i nasi bliscy będziemy zdrowi. W takim okresie seks schodzi na drugi plan - dodaje Fikus.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (227)