Ślub bez wesela
„To jedyny taki dzień w życiu!”, „To tradycja”, „Jak nie zrobimy, to się rodzina obrazi” – mówią ci, którzy zamierzają zorganizować wesele. Jego przeciwnicy twierdzą natomiast, że nie warto tyle wydawać, by przeżyć jedną niezapomnianą noc, że wesele jest tak naprawdę dla gości, a nie dla pary młodej, że z przygotowaniami do niego zbyt dużo nerwów i roboty.
10.08.2012 | aktual.: 25.10.2012 13:00
„To jedyny taki dzień w życiu!”, „To tradycja”, „Jak nie zrobimy, to się rodzina obrazi” – mówią ci, którzy zamierzają zorganizować wesele. Jego przeciwnicy twierdzą natomiast, że nie warto tyle wydawać, by przeżyć jedną niezapomnianą noc, że wesele jest tak naprawdę dla gości, a nie dla pary młodej, że z przygotowaniami do niego zbyt dużo nerwów i roboty.
Są też tacy, którzy odwlekają decyzję o ślubie właśnie z powodu wesela. Szkoda im pieniędzy albo zwyczajnie ich nie mają na organizację hucznej zabawy. Może warto z tego elementu zrezygnować i wydać pieniądze na coś innego? Albo – po prostu – wziąć ślub i zapomnieć o całej otoczce?
Organizacja przyjęcia weselnego kosztuje od 20 tysięcy złotych wzwyż. Wszystko oczywiście zależy od tego, ilu zaprosimy gości, jaki wybierzemy lokal, na jaką orkiestrę się zdecydujemy. Jednak nawet minimalistyczne podejście i próba ograniczenia kosztów nie zmienią faktu, że za sumę, którą na nie wydamy, możemy zrobić wiele innych, ciekawych rzeczy.
Jedną z nich jest podróż. O ile za pieniądze, które dostaniemy w prezencie od gości weselnych, jesteśmy w stanie wybrać się gdzieś na tydzień-dwa, o tyle – rezygnując z wystawnej imprezy – mamy znacznie więcej do przeznaczenia na wyjazd. W takim przypadku, zamiast Grecji, może to być na przykład Bali czy Dominikana. Albo chociażby Francja, tylko na dłużej.
- Pary młode często decydują się na taką opcję – twierdzi Grażyna Górska, właścicielka biura podróży Mondial Tours w Koninie. – Zdarza się, że od razu na wyjeździe ślubują i wtedy zabierają ze sobą rodziców i świadków. W takich przypadkach jako cel podróży wybierają mniej odległe zakątki.
Podróż zagraniczna jest dobrym wyborem w przypadku, gdy zamiast jednorazowej przyjemności, wolimy rozciągnąć wrażenia w czasie. Jeżeli marzymy o tym, by odwiedzić jakieś miejsce, warto to zrobić właśnie po ślubie. Mamy wtedy usprawiedliwienie, że wydajemy na tę podróż sporą kwotę. Potem będzie pewnie szkoda, a odłożone plany mogą się przez bardzo długi czas nie zrealizować.
Jeśli ekskluzywna lub długodystansowa podróż to niekoniecznie nasze pragnienie, moment zawarcia związku małżeńskiego może być dobrą okazją, by zainwestować we własne zainteresowania. Jeśli wraz z partnerem mamy wspólną pasję, na przykład wspinaczkę albo nurkowanie, może warto wybrać się gdzieś razem i spędzić niezapomniane chwile w ten sposób? Można też przeznaczyć pieniądze na lepszy sprzęt, który przyda nam się na lata.
Innym pomysłem jest zrealizowanie jakiegoś szalonego marzenia. Tak zrobili Kasia i Michał z Łodzi. – Usiedliśmy któregoś wieczoru i rozmawialiśmy o weselu. Podliczyliśmy koszty i zaczęliśmy się zastanawiać, czy huczne przyjęcie ma sens – opowiada Kasia. – Michał rzucił, niby żartem, że powinniśmy zamiast niego zrobić coś szalonego, we dwoje. Na początku się z tego śmiałam, ale niedługo potem wróciliśmy do tematu. Każde z nas powiedziało, co niezwykłego nam się marzy. Ja chciałam skoczyć na bungee, Michał – przejechać się torem wyścigowym z prawdziwego zdarzenia. Zrobiliśmy więc te dwie rzeczy. Skoczyliśmy oboje na bungee w Ticino w Szwajcarii, a na tor polecieliśmy do Anglii, do Donington. Ani przez chwilę potem nie żałowaliśmy swojej decyzji – dodaje Kasia.
Z organizacji wesela można też zrezygnować z względów całkowicie pragmatycznych, to jest dokonując prostych przeliczeń. Są osoby, które – uzmysławiając sobie, ile je to będzie kosztować – zdecydowanie wolą pieniądze, które miałyby pójść na wesele, przeznaczyć na zakup długoterminowy. Kwota rzędu 20–40 tysięcy znacznie może zasilić nasz budżet, jeśli przymierzamy się do zakupu lub urządzenia mieszkania czy kupna samochodu.
Tymczasem ci, którzy wydają przyjęcie weselne, często muszą się zapożyczyć. Do kredytu mieszkaniowego dochodzi z tej racji jeszcze wielotysięczna kwota do spłacenia. Zdarza się, że po fakcie państwo młodzi dochodzą do wniosku, że nie było warto, że owszem, wspomnienia są piękne, ale finansowa czkawka towarzyszy im potem jeszcze przez wiele lat.
Tak było w przypadku Wiolety i Marcina z Konina. Rodzice mogli im pomóc w organizacji wesela tylko w niewielkim stopniu. Sami oszczędności mieli tyle co nic. Prawie całą kwotę musieli pożyczyć z banku, wyszło 25 tysięcy. – Przed wzięciem pożyczki wszystko skalkulowaliśmy, upewnialiśmy się, że raty będą takie, że będzie nas stać na ich spłatę – mówi Wioleta. – I rzeczywiście dajemy radę, chociaż teraz, dwa lata po ślubie, często sobie rozmawiamy, że fajnie by było móc te pieniądze przeznaczyć na coś innego, a nie płacić za coś, co już było i na dodatek trwało przez chwilę.
Jednym z argumentów za wyprawieniem przyjęcia weselnego jest zwykle pragnienie, by w tej ważnej chwili towarzyszyła nam rodzina i znajomi. Ale czy rzeczywiście zapraszanie setki gości zmieni coś w tym, jak przeżyjemy własny ślub? Wyprawiając skromne przyjęcie, nie zrujnujemy swojego budżetu, a atmosfera może być równie przyjemna i niezwykła. Koszt obiadu i deseru w restauracji jest znacznie niższy niż całego wesela. A ponadto - w przypadku kameralnej uroczystości – odchodzi mnóstwo dodatkowych kosztów, takich jak zespół, DJ, dekoracja sali czy kamerzysta.
- Z hucznego wesela najczęściej rezygnują osoby, które już od dłuższego czasu żyły w związku partnerskim i dopiero po kilku latach decydują się zawrzeć sakrament małżeństwa – mówi ks. Jan Oleksiuk, proboszcz parafii św. Faustyny Kowalskiej Koninie. - Są też tacy, którzy kiedyś wzięli ślub cywilny i wesele odbyło się wtedy, a teraz – z okazji kościelnego, jest jedynie uroczystość w gronie najbliższych, na przykład wspólny obiad.
Przed urządzeniem dużego wesela może też powstrzymywać stres związany z ogromną ilością przygotowań. Wybieranie perfekcyjnej sukni ślubnej, decyzja, kogo zaprosić, a kogo pominąć, zamówienie zespołu, który się sprawdzi… - Mnie to przerosło – wyznaje 29-letnia Marta ze Swarzędza. – Planowaliśmy z Marcinem wesele, ale jak przyszło co do organizacji, stwierdziłam, że nie dam rady, że na tym wszystkim mi nie zależy. Marcin od początku nie chciał hucznego przyjęcia, ale rodziny nalegały, więc mieliśmy zamiar je wydać.
Plany zmienili już po tym, jak oznajmili większości osób, że ślub i wesele będą. – Część rodziny się poobrażała – dodaje Marta – że jednak ich nie zaprosimy. Ale my poczuliśmy wielką ulgę, że odpadło tyle rzeczy do zorganizowania. Kupiłam w Internecie skromną sukienkę, zamówiliśmy obiad w restauracji dla rodziców, rodzeństwa i świadków. Wszystko poszło super. A za pieniądze, które zbieraliśmy na wesele, kupiliśmy sobie motory. To teraz nasza wspólna pasja – śmieje się.
Niektórzy o weselu marzą przez lata. Nie zastanawiają się wcale, czy warto, czy nie lepiej coś innego w zamian. Jednak ci, którzy się wahają, którzy nie są pewni, czy jedna noc warta jest takiej sumy, powinni ten temat gruntownie przemyśleć. Nie będzie fajerwerków, limuzyny, sukni księżniczki ani zabawy do białego rana. Ale co z tego?
(ios/bb)