Sprawa śmierci 15‑latki z Ostródy. Pogotowie odpowiedziało na zarzuty rodziny
15-letnia Julia zmarła chwilę po tym, jak dyspozytor pogotowia trzykrotnie odmówił wysłania do niej karetki. Rodzina nastolatki obwinia pogotowie za śmierć dziewczyny. Rzecznik pogotowia przedstawił swoją wersję wydarzeń.
Sprawa śmierci 15-letniej Julii z Ostródy wstrząsnęła Polską. Kilka dni temu dziewczyna źle się poczuła, a rodzice postanowili wezwać pogotowie. Jednak w słuchawce usłyszeli, że najpierw mają podać jej ibuprofen. Lek nie zadziałał, dlatego rodzina ponownie bezskutecznie próbowała wezwać karetkę pogotowia. Dwa razy.
Dwa dni po pierwszym telefonie Julia przestała oddychać. Wtedy przyjechała karetka, ale medykom nie udało się uratować dziewczyny. "Powinni za to odpowiedzieć, przez tych konowałów moja siostra nie żyje! - uważa zrozpaczona siostra 15-latki, Weronika Szymańska.
Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego w Olsztynie zabrała głos w sprawie. "Za każdym razem dyspozytorzy medyczni otrzymywali informacje od rodziny, iż pacjentka ma objawy wskazujące na infekcję bez nagłego przebiegu w czasie. Z poszerzonego wywiadu dyspozytorskiego wynikało, że opisywane objawy nie stanowiły nagłego zagrożenia zdrowotnego, które uzasadniałoby wysłanie zespołu karetki pogotowia" - tłumaczy Krzysztof Jurołajć, rzecznik WSPR w komunikacie dla "Super Expressu".
Ponadto przedstawiciel pogotowia twierdzi, że dyspozytor przekazał rodzinie numer telefonu do Nocnej i Świątecznej Opieki Zdrowotnej, gdzie mogli uzyskać informacje na temat udzielenia pomocy Julii, a gdyby to się nie udało, to mieli ponownie zadzwonić na pogotowie.
Rodzina zamierza zgłosić sprawę do prokuratury.