Sylwia Romaniuk - polska projektantka, która ubiera arabskie księżniczki
23.05.2017 11:35, aktual.: 26.05.2017 23:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jest niezwykle utalentowana i bardzo skromna. Na swoim koncie ma już kilka znaczących sukcesów, ale dopiero teraz zaczyna być rozpoznawalna w mediach. Sylwia Romaniuk, która zaprezentowała swoją najnowszą kolekcję podczas Arab Fashion Week 2017, opowiedziała nam o swoich niezwykłych projektach, wiernych klientkach i procesie tworzenia. Jej atelier mieści się w przepięknej kamienicy położonej przy Alejach Ujazdowskich 41. To miejsce na mapie Warszawy, które powinna poznać każda kobieta.
Jak to się stało, że dostałaś się na Arab Fashion Week?
Sylwia Romaniuk: Wcześniej wysłaliśmy zgłoszenie i organizatorzy imprezy postanowili mnie zaprosić. Myślę, że takich zgłoszeń napływają tysiące z całego świata. Odpowiedzieli błyskawicznie i też ta decyzja o tym, że decydujemy się na udział w tym projekcie była bardzo szybka. Nie ukrywam, że organizatorzy bardzo wysoko stawiają poprzeczkę. Trzeba spełniać normy, które wyznaczają każdego dnia w korespondencji. Myślę też, że większość projektantów "wysypuje się" w trakcie przygotowań. Jest to rzeczywiście bardzo trudne. Gdyby nie sztab cudownych ludzi, z którymi współpracuję, to nie wiem, jakby to było.
Czy uważasz, że w przyszłości mogłabyś pokazywać swoje kolekcje w Paryżu?
Oczywiście, że tak. To, że możemy pojawiać się wszędzie na świecie, jest zupełnie naturalne i tak się będzie dziać. Zdecydowaliśmy się najpierw na Dubaj, a w kolejnym etapie planujemy podbój Moskwy i Londynu. Wynika to z tego, iż chciałabym tworzyć w duchu haute couture. Szukamy więc lokalizacji, gdzie moda w tym tonie jest pożądana.
Widzisz duży potencjał sprzedażowy na rynku arabskim?
Rynek arabski jest miejscem o bardzo dużym potencjale i właśnie dlatego tu jestem. Tak wielcy designerzy jak Zuhair Murad, Michael Cinco czy Elie Saab wywodzą się właśnie z tych rejonów. Taki styl kreacji tu obowiązuje i bardziej wpisuje się w tutejsze trendy i potrzeby.
Kim są twoje klientki? Czy to są arabskie księżniczki?
Tak, rzeczywiście niektóre moje klientki pochodzą z Arabii Saudyjskiej. Należy do nich np. księżna Amira bint Ajdan ibn Najif at-Tawil. Styl mojego tworzenia w tym duchu znajduje swoich odbiorców właśnie na tych rynkach. Klientki pochodzące z tej części świata trafiły na mnie najprawdopodobniej z polecenia, bo nie tworzyliśmy żadnych kampanii reklamowych w tych rejonach.
Zdarzyło się kiedyś, że przyszła do twojego warszawskiego atelier klientka, która wykupiła całą twoją kolekcję?
Rzeczywiście często jest tak, że jak pojawia się klientka, to nie wychodzi z jedną sukienką. Do nas nie trafiają ludzie z ulicy. Umawiają się i wiedzą, że trafią właśnie do mnie. Najczęściej kupują więcej, gdy pojawiają się np. z mężem lub ojcem. Zauważyłam, że takie zakupy bardzo dobrze działają na mężczyzn.
Czy projektujesz ubrania przeznaczone wyłącznie na wyjątkowe okazje?
Obecnie mamy wiele codziennych outfitów czy koktajlowych sukienek. Są garnitury, kombinezony, płaszcze, spodnie, spódnice. Nie chcemy ograniczać się do kreacji na specjalne eventy. Ale czasami bywa, że np. taka pierwsza suknia ślubna może być początkiem długofalowej współpracy. Każdy, kto do mnie trafia, na pewno będzie w pełni usatysfakcjonowany.
Czy często szyjesz na specjalne zamówienie klientek?
Klientki często do mnie przychodzą ze swoimi pomysłami, a ja staram się je realizować. Co ciekawe, niektóre z nich nie wiedzą dokładnie, czego chcą, one chcą po prostu wyglądać dobrze. Widzę po moich klientkach, że czują się tak komfortowo w tej relacji, że nawet będąc gdzieś w sklepie, wysyłają mi zdjęcia i pytają, czy np. kupić te buty, czy tę torebkę. Ja wtedy też chcę być do ich dyspozycji, bo rzeczywiście wyrabia się w ten sposób wyjątkową więź.
Gdzie kupujesz tkaniny - w Polsce czy za granicą?
W Polsce nie ma producentów tkanin, które byłyby zdobione kamieniami czy koronkami. Najlepszej jakości tkaniny pochodzą z Włoch, Francji. Zdarza się, że bardzo żmudną pracę wykonują także w Indiach, ale trzeba to bardzo dobrze wyselekcjonować. Ponadto w Mediolanie i Paryżu odbywają się targi tkanin, na które jeżdżę.
Jakie tkaniny przeważają w twojej najnowszej kolekcji?
Są to różne tkaniny - jedwabie, muśliny. Jednak zdecydowanie przeważają koronki. To jest to, czego teraz najbardziej kobiety pragną.
Czym się inspirowałaś, tworząc tę kolekcję?
Jest ona inspirowana kobietą i jej etapami w życiu. Kolekcja ta ukazuje ją w dwóch odsłonach - z jednej strony romantyczną, zmysłową i delikatną, a z drugiej femme fatale. Podczas pokazu tej kolekcji można zaobserwować zmieniającą się kobietę - na początku pojawiają się jasne kolory, a w drugiej części ciemne.
Niektórzy designerzy otwarcie mówią o tym, że wiele pomysłów przychodzi im do głowy podczas snu. Ty też tak masz?
Tak! Co ciekawe, są to zwykle moje ulubione projekty. Najgorsze jest, że często nie mam przy sobie kartki i ołówka, żeby szybko móc to zapisać. Myślę sobie wtedy "muszę to zapamiętać i rano to zanotuję", ale oczywiście wtedy już nic nie pamiętam. Ale rzeczywiście noce są wyjątkowo twórcze.
Ile osób tworzy twoje kreacje?
Mam około 10 pań, które pracują u mnie na stałe. Bywa, że czasami prawie wcale nie śpią, ale zdarza się to tylko w wyjątkowych sytuacjach. Ta praca zajmuje dużo czasu m.in. ze względu na ręczne zdobienia. Mam w swoim teamie tak wyspecjalizowane osoby, że doskonale sobie z tym radzą. Z każdym miesiącem dziewczyny są coraz lepsze. Warto też dodać, że wszystkie projekty szyte są w Polsce. Dwie krawcowe ściągnęłam z mojego rodzinnego Szczecina. Jednak z pań ma już 74 lata. Jest to jedna z najlepszych moich krawcowych. Jest genialna! I tak się uzupełniamy charyzmą, że mam pewność, iż ona już nigdy mnie nie zostawi. Bardzo cenię cały mój zespół, dlatego staram się stworzyć im jak najlepszą atmosferę w pracy. Dbam o to, aby atelier emanowało dobrą energią, którą mam nadzieje czują również wszystkie osoby mnie odwiedzjące.
Ile czasu pracowałaś nad najnowszą kolekcją?
Bardzo krótko. Przypomnę, że moje atelier istnieje dopiero od tego roku. Praca nad kolekcją trwała 2 miesiące. Muszę przyznać, że mam niezwykłą łatwość w projektowaniu ubrań. Nie muszę siedzieć ze sztalugą i czekać na inspirację. Mogę projektować sukienki jedną za drugą. W przypadku tej kolekcji miałam presję czasu związaną z Fashion Weekiem. Wiedziałam, że muszę zdążyć. To była specyficzna sytuacja. Na szczęście mam fantastyczną ekipę, na którą zawsze mogę liczyć. Nie musimy posiłkować się pomoca innych. Jesteśmy samowystarczalni.
Opowiedz o swojej kolekcji, którą zaprezentowałaś 3 lata temu w Cannes. To ogromny sukces, ale niewiele mówiło się w Polsce na ten temat. Dlaczego?
Jest coś takiego we mnie, co staram się w sobie przełamać. Nie mam w sobie takiej atencji, chęci i talentu do brylowania na ściankach. Nie czuję tego. Chciałabym, żeby każdy postrzegał mnie przez pryzmat tego, co robię, a nie przez pryzmat moich relacji i spotkań towarzyskich. Wiem, że to może spowolnić proces mojej kariery. Staram się wyrażać siebie poprzez moje projekty. Patrząc na nie, widzę w nich świeżość, delikatność, kobiecość i zmysłowość.
Czy jest jakaś gwiazda, którą najbardziej chciałabyś ubierać?
Nie ma nikogo takiego. Chcę trafiać do jak największej liczby pań. Chcę uczestniczyć w tworzeniu kobiety na swój własny sposób. Tworząc swoje projekty, nie ograniczam się do jednego rodzaju sylwetki. Zależy mi, aby każda z moich klientek niezależnie od figury, prezentowała się rewelacyjnie w moich propozycjach.