Tania, dostępna, śmierdząca. Mowa o miksturze zbawiennie wpływającej na skórę i włosy
Nasze babcie o urodę zmuszone były dbać przy pomocy naturalnie dostępnych środków. Kręciłyśmy na nie nosem, aż do czasu powrotu do mody wszystkiego, co naturalne, w tym oczywiście i kosmetyków. Ta metoda szokuje wcale nie mniej niż wampirzy lifting.
Kwestią dyskusyjną jest, jak w ogóle należy nazwać coś, co nie do końca jest pożywieniem, przyjmuje się to doustnie, ale w celach wybitnie kosmetycznych. Reklamy podsuwają tu zgrabne określenie "suplement". Mowa o drożdżach. Takich w kostce, żywych i prawdziwych, od których rosną nam babki i drożdżówki. A także, jak twierdzi wiele internautek, włosy. Oczywiście chodzi tu o przyspieszenie wzrostu i ograniczenie wypadania, bo historie o zmianie struktury włosów można między trychologiczne bajki włożyć.
Od początku. Drożdże są jednokomórkowymi grzybami żywiącymi się cukrami. Do tego bogatym źródłem witamin z grupy B, m.in. B6 i B12, aminokwasów i minerałów (m.in. potasu, fosforu czy magnezu, chociaż lista jest długa).
Były (a przez niektórych nadal są) stosowane w medycynie naturalnej jako środek regulujący pracę trzustki, stosowany też na zaparcia i zajady.
Kobietom katującym się napojami z drożdży, które wprost nazywają "obrzydliwymi", nie o trzustkę czy jakieś tam sole mineralne chodzi, ale o włosy, skórę i paznokcie.
Drożdże w wersji idealnej przeciwdziałają bowiem wypadaniu włosów, zagęszczają je, a także sprawiają, że włosy rosną szybciej. Nawet do 2,5 cm miesięcznie (przyjmuje się, że zazwyczaj to około 1 cm). Do tego koktajl grzybowy ma utwardzać płytkę paznokcia, a nawet ograniczać łojotok.
Drożdże pić można najdłużej przez trzy miesiące – z miesięczną przerwą w środku. Opcją alternatywną są trzy tygodnie z drożdżami, jeden bez (też przez trzy miesiące). Adeptki polecają świeże drożdże, które w większości sklepów znajdziemy w lodówkach, przy nabiale.
Żeby zobaczyć efekty, powinnyśmy spożywać między 1/5, a połową kostki. Miesiąc "kuracji" nie powinien kosztować więcej niż 30 zł. Drożdże rozpuszczamy w połowie szklanki zimnej wody lub zalewamy wrzątkiem i pijemy na ciepło.
Niewiele osób udaje się regularnie na badania mające sprawdzać poziomy witamin i minerałów. Jeśli więc brakuje nam witaminy B (wypłukiwanej np. z alkoholem), całkiem możliwe, że kuracja drożdżami przyniesie w waszym przypadku spektakularne efekty. A jeśli nie – na pewno nie zaszkodzi.