To nie jest kraj do rodzenia dzieci. Lęk o przyszłość waży na decyzjach o posiadaniu dzieci

- Zostanie nam 1600 zł na 3 osoby. Czy za to da się przeżyć? - pyta retorycznie pan Miłosz, który planuje powiększenie rodziny, ale hamuje go wizja drastycznego obniżenia poziomu życia. Trudna sytuacja na rynku pracy u wielu osób przekłada się na odłożenie decyzji o posiadaniu dziecka.

Pary wstrzymują się z planowaniem rodziny
Pary wstrzymują się z planowaniem rodziny
Źródło zdjęć: © Getty Images

- Obecnie mamy z żoną 8000 zł dochodu na rękę, z czego 2000 zł jest premią żony płaconą "pod stołem". Wynajmujemy mieszkanie w dużym mieście, oboje jesteśmy po studiach i generalnie nie narzekamy na brak gotówki, ale też nie szalejemy i nie wydajemy pieniędzy na co popadnie - tłumaczy Miłosz Kurant, który przekalkulował jak może wyglądać jego życie po zaciągnięciu kredytu na mieszkanie, a potem po pojawieniu się dziecka.

Według jego obliczeń posiadanie dziecka zmieni jego obecną sytuację diametralnie. Płacąc 2400 zł za wynajem mieszkania, przy dwójce pracujących ludzi, wciąż może sobie pozwolić na godne życie.

- Stać nas na wakacje, chodzenie do restauracji, spotkania ze znajomymi, więc ogólnie jesteśmy zadowoleni, schody robią się, jeśli pomyślimy o przyszłym kredycie, dziecku i o tym, że będziemy utrzymywać się z tylko z jednej pensji, czyli z moich 4000 zł. Po odliczeniu wszystkich kosztów zostanie nam 1600 zł na 3 osoby - podsumowuje.

O ile para może liczyć na zasiłek 500+, to kwota 2100 zł na podstawowe wydatki takie jak wyżywienie, paliwo, ubrania, wizyty u lekarza, wakacje czy prezenty dla 3 osób brzmi jak kiepski żart. Niestety życie na tym poziomie nie należy do rzadkości.

- Wiele osób, rodzin żyje na tym poziomie, bo nie ma wyboru. Taka sytuacja wymaga od nich zaciśnięcia pasa, gospodarności, oszczędzania, podejmowania wielu decyzji związanych z codziennymi sprawami, rezygnacją z wielu udogodnień, przyjemności, potrzeb, marzeń - wyjaśnia dr Marta Majorczyk, psycholog i doradca rodzinny z poradni przy USWPS.

Wyrok na życie w biedzie

Wyliczenia i prognozy pana Miłosza to kalka sytuacji części młodych par, które planują dziecko. Jak tłumaczy mężczyzna w podobnej sytuacji znajdują się jego znajomi, którzy pomimo chęci założenia rodziny muszą odłożyć decyzję o dziecku.

- Ci, którzy mają mieszkanie w spadku bądź dziadków na miejscu, co pomogą przy opiece, już dawno dzieci posiadają. My takiego luksusu nie mamy - dodaje.

Jak potwierdzi każdy rodzic, małe dziecko to relatywnie wciąż małe koszty, ale wraz z wiekiem liczba wydatków mnoży się o wydatki na edukację, zajęcia dodatkowe i obozy.

Mnożące się wyrzeczenia i widmo drastycznego obniżenia stopy życiowej rodziny powoduje, że nawet ci, którzy dziś nie mogą narzekać na zarobki, odkładają tę decyzję w czasie licząc na poprawę sytuacji materialnej. O trudnej sytuacji Polaków wielokrotnie mówił Jan Śpiewak, społecznik i publicysta, prezes stowarzyszenia Wolne Miasto Warszawa. Według niego kluczowe są tu powody czysto racjonalne dotyczące kwestii bytowych.

- Przede wszystkim młodzi ludzie nie decydują się na dzieci z powodów wysokich kosztów życia i niestabilności zatrudnienia. Do tego dochodzą drogie mieszkania, zatrudnienie na umowach śmieciowych, a także prywatyzacja usług publicznych. To wszystko prowadzi do tego, że dzisiaj Polaków na dzieci po prostu nie stać - stwierdza Śpiewak.

W dodatku nie zapowiada się, aby sytuacja miała się zmienić. Brak poczucia bezpieczeństwa i możliwości mieszkaniowych nie wróżą świetlanego szczęścia rodzinnego, a raczej walkę o przetrwanie do 10-ego każdego miesiąca, aż po kilku dekadach spłaci się kredyt na mieszkanie.

- Młodzi nie widzą w Polsce szansy na awans. Całe pokolenie ledwo utrzymuje się na powierzchni, decyzja o posiadaniu dzieci oznacza dla nich życie w biedzie - tłumaczy społecznik i dodaje, że wskaźnik dzietności w Polsce wynosi obecnie mniej niż 1,4. - Czyli jest niższy niż w Rosji, która jest państwem upadłym - kwituje. A pomoc jaką oferuje państwo jest niewystarczająca.

Brakuje holistycznej polityki, która w stanie rzeczywistym odpowie na wyzwania i problemy z jakimi mierzą się młodzi i wprowadzi je w życie.

- Do tego wszystkiego dochodzi teoretycznie darmowa opieka zdrowotna, która jak wiemy, w praktyce jest płatna. To samo dotyczy edukacji. Koszty życia rosną kosmicznie przy dziecku - dodaje.

Pandemiczny strach

Zachwiane przez pandemię poczucie stabilizacji dokłada cegiełkę do czarnej wizji wyludnienia kraju. Przepełnione szpitale przekształcone na oddziały covidowe czy pomysł rodzenia dziecka w maseczce powodują, że dla wielu kobiet nie jest to dobry czas na rodzenie. Z psychologicznego punktu widzenia poczucie niepewności i lęk tym wywołany będzie decydujący.

- Nie znamy jeszcze skutków zakażenia covidem i przejścia choroby wywołanej tym wirusem na stan zdrowia przyszłej matki, a szczególnie dziecka. Niektóre niepełnosprawności czy choroby u dziecka są skutkiem przejścia przez matkę choroby lub zakażeniem wirusem. Świadome i odpowiedzialne osoby z pewnością będą tę kwestię uwzględniać - tłumaczy dr Majorczyk i podkreśla, że lęki dotyczą też nieciekawych perspektyw gospodarczych, ponieważ do dziś trudno oszacować ile czasu zajmie, po zwalczeniu koronawirusa, odbudowanie gospodarki i przywrócenie stabilizacji.

Najbardziej dotknięte przez pandemią branże: gastronomiczna, turystyczna czy usługowa, ogłaszają bankructwa nie mogąc liczyć na realną pomoc od rządu. Brak spójności decyzyjnej na poziomie systemowym pogrąża kryzys i rzutuje na nasze personalne decyzje.

- Covid jest kolejnym czynnikiem, który wprowadza brak poczucia bezpieczeństwa. Przecież nikt, kto nie ma pewności, że jutro będzie miał pracę nie zdecyduje się na posiadanie dziecka - podsumowuje Jan Śpiewak.

Jak podaje "Dziennik Gazeta Prawna", najświeższe wskaźniki przeprowadzone z danych PESEL w styczniu bieżącego roku, podają, że urodziło się 27,2 tys. dzieci, co daje 18 proc. spadek względem danych na początku zeszłego roku.

Skalę problemu potwierdzają bijące na alarm statystyki, z których wynika, że liczba mieszkańców Polski z roku na rok spada i w ciągu 3 dekad skurczy się o kilka milionów. Prognozy Eurostatu, przeprowadzone jeszcze przed pandemią, przewidywały, że za 30 lat populacja Polski zmniejszy się o 3,8 mln Polaków, a w 2100 roku aż o 10 milionów obywateli. Chociaż prognozy długoterminowe nie są tak dokładne i jedynie zarysowują pewien trend, można mniemać, że brak skutecznej strategii demograficznej, jak i wpływ pandemii koronawirusa, mają sporą szansę spełnić taki scenariusz.

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (1459)