Cicha myszka
Diana nie wyróżniała się żadnym talentem. W szkole nie radziła sobie najlepiej, miała problemy z przyswojeniem podstawowej wiedzy. Rodzice zdawali się tym nie przejmować. Wykształcenie nie miało dla nich znaczenia. Diana w przyszłości nie miała dokonywać wielkich rzeczy – wystarczy, że wyszłaby dobrze za mąż.
Jeśli szkoła podstawowa sprawiała jej trudności, to w szkole prywatnej przechodziła koszmar. Egzaminy, które są odpowiednikiem tych zdawanych w polskich gimnazjach, były dla niej kompromitacją. Z sześciu wybranych przedmiotów nie zdała pięciu. Szkoły nie ukończyła, a ojciec wreszcie pozwolił jej wrócić do domu.
Spencer nie wiedział, co ma zrobić z młodą córką. Zrobił więc to, co robili inni zamożni rodzice, kiedy ich dzieci nie miały pomysłu na siebie – wysłał Dianę do szwajcarskiej szkoły dobrych manier. W Institut Alpin Videmanette uczyła się jak wydawać przyjęcia, jak prowadzić rozmowę, gotować i szyć, słowem – jak być gospodynią idealną.
Wytrzymała tam trzy miesiące.