"Twoje oczy są jak dwa jeziora..." Jak prawić komplementy powie nam poeta... albo gwiazda disco polo
Po wargach twoich dłonią, kształt czującą, wiodę / Jak po koralach, morzu wydartych przed chwilą… By taki komplement usłyszeć, trzeba cofnąć się w czasie o wiek albo… cóż, chwilowo innych alternatyw nie widzę. Jeśli poeci nie uczą nas już, jak prawić komplementy, to kto nas tego uczy? – Piosenki – mówi poeta i bloger Jakobe Mansztajn. – Piosenki – zgadza się wokalista zespołu Weekend, Radosław Liszewski.
20.07.2017 | aktual.: 20.07.2017 20:04
Efekty bywają lepsze lub gorsze i zdarza się, że w relacjach damsko-męskich wywołują niejedno zamieszanie, wybuch lub palące gardło uczucie żenady. Bo czy masz zatrzepotać rzęsami, gdy słyszysz, że "jesteś lepsza niż serokebab"? Czy stwierdzenie, że "twoja uroda jest dla konesera" ma być pochwałą? Czy słynne "twoje oczy są jak dwa jeziora, chciałbym w nich utonąć" nie pachnie niewietrzonym futrem Krystle z siódmego sezonu "Dynastii"? I ile razy można spadać z nieba, żeby nie potłuc sobie wiadomej części ciała?
Albo gdy słyszysz, że masz "zęby tak ładne, że prawie jak sztuczne". Że masz "ręce pianisty, no może złodzieja". Że "wreszcie wyładniałaś" i że "masz twarz, którą można zrobić w Simsach"?
Prawienie komplementów zawsze było nie lada sztuką. Kiedyś naśladowaliśmy w tym mistrzów, to jest poetów, ale takie czasy chyba bezpowrotnie minęły. Choć Jakobe Mansztajn mówi mi, że to nie jest przesądzone.
– Niekoniecznie minęły, ale sięganie po poezję i deklamowanie wiersza pod czyimś balkonem to jest teraz - obawiam się - domena głównie stalkerów i wariatów. Tak się rzeczywistość wypaczyła, że obecnie wystarczy konto na Tinderze i dwa komplementy na temat kształtu tyłka – mówi rzeczowo poeta. Po chwili dodaje dla porządku: – Komplementowanie tyłka jest oczywiście sympatyczne. Rzecz jednak w tym, że się trochę porządek rzeczy wypaczył i teraz nikt przy zdrowych zmysłach nie napisze dziewczynie wiersza w obawie przed kompromitacją – mówi.
Skoro nawet poeta nie napisze wiersza dziewczynie, to kto napisze? Piosenkarz, ale o tym zaraz. – Nawet jakbym chciał, to to wszystko u mnie trwa tak długo, cały ten proces twórczy jest tak mozolny, że moja była dziewczyna oświadczyła w końcu zrezygnowana: "Dobra, wiesz co, chyba się tego wiersza nie doczekam, kupiłam sobie tomik Szymborskiej" – i znów poeta wykazuje się poczuciem realizmu.
To co nam pozostaje? Odkurzanie Leśmiana przy okazji rocznic (albo i nie) i wsłuchiwanie się w piosenki disco polo? Czemu nie. – Wiesz, ja akurat jestem staroświecki. I gdyby nie to, że większość życia byłem chłopcem raczej powściągliwym, być może nawet nieśmiałym, to chodziłbym po domach moich koleżanek i cytował im najładniejsze zdania z piosenek. W piosenkach zawiera się cała mądrość. A jeśli dodać do tego, że jeszcze niespecjalnie umiem być poważny, to piosenki disco polo wydają się idealnym rozwiązaniem.
– To nie tylko disco polo, dziewięćdziesiąt procent artystów śpiewa o miłości – prostuje Radosław Liszewski, wokalista zespołu Weekend. – Popatrzmy na piosenki Perfectu czy Roberta Gawlińskiego, oni przecież też tak naprawdę śpiewają o miłości. Wykonawcy disco polo śpiewają bardziej bezpośrednio do tej drugiej osoby, a w innych nurtach muzycznych jest to nieco bardziej okraszone poezją.
Dzięki zespołowi Liszewskiego przez kilka sezonów cała Polska powtarzała z rozrzewnieniem, że "ona tu jest i tańczy dla mnie" i że Anka jest "najarana na na na na". Kiedy pytam, czy po takiej ilości napisanych tekstów o kobietach i dla kobiet czuje się ekspertem w dziedzinie komplementowania, zaczyna się zastanawiać.
– Czuję się ekspertem od 22 lat, bo jestem szczęśliwym małżonkiem, mam fajnie poukładane życie rodzinne, po prostu jestem szczęśliwym człowiekiem. W domu mam wszystko tak, jak to powinno wyglądać. Mam fajną żonę, fajną rodzinę i to dlatego piszę takie piosenki. Cząstka mnie zawsze w nich zostaje. I piszę je tak, jakby to był list do słuchacza – opowiada wokalista.
Autor przeboju "Ona tańczy dla mnie" wylicza, kiedy komplementuje żonę ("Nie kobiety, żonę!"). – Co dnia. Kiedy parzy mi kawę, kiedy dajemy sobie buziaka na dzień dobry, kiedy kładziemy się spać… Człowiek może tego nie zauważa, ale to jest nasza codzienność. Wygląda jak rutyna, ale zawsze jest w tym coś nowego – mówi.
Wokalista disco polo prócz ściąg w postaci swoich tekstów, ma też radę w kwestii komplementowania. – Trzeba być sobą. Przecież nie zastanawiam się, co powiedzieć żonie, żeby jej się miło spało. To po prostu jakoś wychodzi z człowieka – wyjaśnia i przyznaje, że nie jest to wcale łatwa sprawa.
Wracam do poety, by poprosić o więcej rad, ale i ten podchodzi do tej materii z ostrożnością. – Nie jestem ekspertem, raczej widziałbym się w gronie złych doradców – mówi Jakobe Mansztajn. – Ale parę lat temu na studiach, a studiowałem psychologię, przeczytałem w mądrej książce zdanie, że komplementować Michaela Jordana na temat jego wspaniałej gry w koszykówkę to jakby nie powiedzieć nic. Podobno jeśli komplement ma być skuteczny, to powinien dotyczyć takiego obszaru, w którym osoba komplementowana nie czuje się zbyt pewnie. Może to jest sposób. Ja sobie jednak z mądrych książek nigdy niczego nie robiłem (w końcu zostałem poetą) i jeśli komplementuję, to raczej instynktownie i spontanicznie. Wystudiowany komplement zawsze dla mnie brzmi jak urabianie przez telemarketera – dodaje.
Więcej cennych wskazówek oferuje skarbnica internetu. Z różnych, nierzadko wykluczających się porad zamieszczanych na forach i portalach wynika, że komplementować trzeba oszczędnie, oryginalnie (ale nie za bardzo), zbytnio nie koloryzując i dbając o szczegóły. Brzmi to trochę jak poradnik na najlepszą wymówkę z powodu nieobecności w pracy. Pewne jest tylko, że komplementować trzeba. A że czasem usłyszy się, że "wyglądam zupełnie jak mama?". Trudno.
Pytam poety, czy i jemu zdarzało się słyszeć podobne rewelacje pod swoim adresem. – Kiedyś usłyszałem, że mam dłonie pianisty. Najpierw pomyślałem, że to miły komplement, a potem uświadomiłem sobie, że to tak, jakby ktoś ci powiedział, że nigdy w życiu nie pracowałeś fizycznie – mówi, a ja nie dopytuję, czy fizycznie pracował, czy może nie.
– Innym razem przyjaciółka powiedziała mi, że mam talent do delegowania odpowiedzialności. Niby komplement, ale też jednak nie bardzo. Niedawno natomiast usłyszałem, że robię bardzo dobrą pastę jajeczną. I pewnie bym się ucieszył, gdyby to nie była pasta z tuńczyka. Tak więc widzisz, same problemy z tymi komplementami – mówi. Trudno się nie zgodzić.