Ubiera Małgorzatę Sochę i Agnieszkę Szulim - Paulina Pyszkiewicz projektantka LeBRAND
29.09.2015 08:53, aktual.: 04.10.2015 08:02
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Paulinę Pyszkiewicz spotykam w jej showroomie przy modnej ulicy Mokotowskiej. Projektantka i założycielka marki LeBRAND już od samego progu zaraża mnie pozytywną energią. Filigranowa brunetka z uśmiechem od ucha do ucha.
Paulinę Pyszkiewicz spotykam w jej showroomie przy modnej w Warszawie ulicy Mokotowskiej. Projektantka i założycielka marki LeBRAND już od samego progu zaraża mnie pozytywną energią. Filigranowa brunetka z uśmiechem od ucha do ucha. Odnoszę wrażenie, że z jej słownika już dawno wykreślone zostało słowo „niemożliwe”. Ma 22 lata, samotnie wychowuje 3-letniego synka, a jej marka, która powstała raptem rok temu to niekwestionowany sukces i objawienie na polskim rynku.
Najlepszym tego dowodem są jej klientki. Oprócz stałych bywalczyń tego minimalistycznego showroomu, które w sezonie potrafią wykupić 90% znajdujących się w kolekcji ubrań, Paulina ubiera także jedne z najbardziej cenionych, nie tylko pod względem stylu, gwiazd show-biznesu. Niedługo po debiucie marki, trafiły do niej Agnieszka Szulim, Magda Mołek, Małgosia Socha oraz Maja Sablewska. Nową klientką Pauliny jest także Anna Kalczyńska, która coraz częściej podczas porannego programu DDTVN wybiera projekty LeBRAND.
WP: : Jak narodziła się marka LeBRAND? Co znajdziemy w kolekcjach i do kogo kierujesz swoje projekty?
Paulina Pyszkiewicz: Od zawsze chciałam mieć swoją markę, uczyłam się szyć już jako mała dziewczynka. Kiedy tylko skończyłam 2-letnią współpracę z marką Beller wiedziałam, że teraz czas na nowy projekt, tym razem już w pełni mój. LeBRAND jest przemyślanym efektem tego co było we mnie od dawna. W kolekcjach zawsze znajdziemy minimalistyczne płaszcze, spodnie ze skóry, ręcznie robione swetry i proste, pudełkowe góry. Zmieniam oczywiście kroje i szablony, ale staram się, żeby rzeczy były możliwie proste. Powoli też rozwijam markę i wprowadzam pojedyncze modele bielizny czy ręcznie robione skórzane akcesoria takie jak torebki, paski oraz breloki. Marzę o linii butów. Chcę żeby klientka, która odwiedza nasz butik znalazła w nim wszystko do stworzenia idealnej stylizacji.
WP: : Gdzie i jak powstają twoje kolekcje? Skąd bierzesz materiały? Czy jest to projekt, który z czystym sumieniem możemy podpisać metką „Made in Poland”?
Paulina Pyszkiewicz: Wszystko powstaje w mojej pracowni w Warszawie. Mam mały, ale bardzo dobrze działający zespół. Wszyscy dokładnie wiemy, co mamy robić. W każdy poniedziałek ustalam w pracowni grafik na cały tydzień. Do tej pory stworzyłam trzy kolekcje - proces ich powstawania jest zawsze podobny. Zbieram inspiracje, patrzę na moje wcześniejsze kolekcję i zastanawiam się, co ja i moje klientki chciałybyśmy tego sezonu nosić. Mam kolory, które stanowią bazę - czerń, biel i szarość. Wszystkie kolekcje mają być w jakiś sposób spójne. Chcę, żeby rzeczy do siebie pasowały i żeby można było je dowolnie miksować. Natomiast tkaniny są głównie włoskie. Trzy razy do roku latam do Mediolanu.
WP: : Czy w takim razie możliwe jest u ciebie szycie na miarę, dopasowanie projektu do sylwetki?
Paulina Pyszkiewicz: Małe poprawki, czyli dopasowanie modelu do sylwetki są oczywiście bezpłatne. Ale staram się nie podejmować wyzwania, jakim jest szycia na miarę. Pracownia nie jest duża i stale brakuje nam rąk do pracy, a szycie na miarę płaszcza czy sukienki jest bardzo pracochłonne. Jak tylko uda mi się powiększyć pracownię na pewno będę przyjmowała także indywidualne zamówienia moich klientek. Mam nadzieję, że stanie się to w najbliższym czasie.
WP: : A jak to się stało, że na twoje projekty natrafiła Małgosia Socha, a także inne polskie gwiazdy? Nie da się ukryć, że te kobiety należy do grona „najlepiej ubranych” Polek? A twoja marka to debiutantka.
Paulina Pyszkiewicz: Pomimo tego, że LeBRAND chwilę temu świętowało pierwsze urodziny to faktycznie nie brakuje nam znanych nazwisk wśród klientek. Alicja Werniewicz (szefowa działu mody magazynu „InStyle” oraz stylistka Małgosi Sochy – przyp. red.) to moim zdaniem jedna z najlepiej ubranych kobiet, jakie miałam okazję poznać. Trafiła do mnie, gdy tylko zaczynałam. Zobaczyła nasz profil na Instagramie i umówiła się na spotkanie w pierwszym showroomie. I tak Małgosia poznała LeBRAND. Wszystkie gwiazdy, które noszą nasze rzeczy, trafiają do nas same lub przez swoich stylistów. Poza Małgosią Sochą, Magdą Mołek i Agnieszką Szulim dołączyły do grona klientek w ostatnim czasie także Aneta Kręglicka, Anna Popek, Maja Sablewska, Agnieszka Cegielska oraz Małgosia Foremniak. Jesteśmy otwarci na wszystkie wypożyczenia - dzięki temu wiele gwiazd może zapoznać się z marką. Potem często do nas wracają.
WP: : Jesteś samotną młodą mamą. Jak radzisz sobie z tym ogromem obowiązków - marka, szkoła, dziecko?
Paulina Pyszkiewicz: Mój synek ma już trzy lata i zaczął chodzić do przedszkola, więc od jakiegoś czasu wszystko jest dużo łatwiejsze - nasz dzień ma stały rytm. Może to zabrzmi śmiesznie, ale od zawsze chciałam być bardzo młodą mamą, więc pogodzenie pracy, studiów i macierzyństwa nie jest dla mnie trudne. Pierwszą markę tworzyłam dosłownie z synkiem na rękach - miał wtedy trzy miesiące. Mam szczęście, bo Benjamin jest bardzo pogodnym dzieckiem. Teraz mam 22 lata, trzyletniego syna i dobrze prosperującą firmę. Poza tym, zawsze uwielbiałam dzieci i na pewno nie chcę, żeby Benjamin był jedynakiem.
WP: : No dobrze. Ale nie oszukujmy się, większość w tym wieku myśli o zupełnie innych rzeczach…
* Paulina Pyszkiewicz:* Prawdą jest, że przez ostatnie lata nie miałam zbyt dużo czasu dla przyjaciół, bo skupiona byłam na synku i pracy, ale teraz powoli mogę sobie pozwolić na chwilę wolnego czasu, który spędzam w gronie najbliższych.
WP: : To może twoim przepisem na sukces jest duży zespół? Ale z tego co z tego co wiem, to w LeBRAND wcale nie zatrudniasz całego sztabu ludzi?
Paulina Pyszkiewicz: No tak, mój zespół nie jest duży, ale każdy doskonale zna swoje obowiązki i wykonuje je bardzo sumiennie. Myślę, że udało mi się stworzyć zespół, w którym wszyscy się szanujemy i przede wszystkim lubimy. To ważne dla komfortu pracy. Większość obowiązków zostawiam dla siebie, lubię mieć poczucie, że mam wszystko pod kontrolą. Do tej pory prowadzę nasz profil na Instagramie i Facebooku - jestem bardzo wymagająca i pewne rzeczy po prostu muszę zrobić sama.
WP: : Czy u nas w kraju trudno jest otworzyć swój własny biznes, w twoim przypadku markę modową? Jak ją promujesz?
Paulina Pyszkiewicz: Skłamałabym, gdybym powiedziała, że rok temu było mi łatwo - wszystkie zarobione pieniądze inwestowałam w powstanie pierwszej kolekcji LeBRAND. To był dla mnie dość ciężki czas. Na szczęście udało mi się otrzymać dotację na założenie działalności gospodarczej, około 23 tys. złotych, które na ostatniej prostej stały się bardzo przydatne. Dzięki dofinansowaniu mogłam postawić sklep online, zrobić pierwszą kampanię i sesję wizerunkową. Nie jestem pewna, czy udałoby mi się ruszyć ze wszystkim, gdyby nie dotacja.
WP: : No właśnie, chyba w obecnych czasach nie da się egzystować na rynku bez sklepu online. Czy jego otwarcie także u ciebie znacząco wpłynęło na sprzedaż?
Paulina Pyszkiewicz: Otwarcie sklepu online było dla mnie ważnym momentem, ponieważ nie miałam jeszcze flagowego showroomu, a zaczęłam już zarabiać pierwsze pieniądze. Ku mojemu zdziwieniu, klientki od razu mi zaufały i nie bały się zakupów online. Muszę przyznać, że liczba rzeczy sprzedawanych online stale rośnie. Nasze projekty wysyłamy także do USA, Anglii oraz Niemiec. Zachęcam jednak wszystkie klientki, które mają taką możliwość, aby odwiedziły nas osobiście. Najlepiej jest zobaczyć wszystko na żywo, przymierzyć i ewentualnie dopasować model do swojej sylwetki. Jestem w showroomie codziennie, ale nie są to stałe pory, dlatego najlepiej do mnie zadzwonić i umówić się na indywidualne spotkanie. Na co dzień jest w nim także moja asystentka, która świetnie zna się na doradzaniu klientkom i ewentualnych poprawkach.
WP: : Wspominałaś, że wysyłasz rzeczy do USA, Anglii i Niemiec. Czy jakieś zagraniczne butki zainteresowały się już LeBRAND?
Paulina Pyszkiewicz: Dążę do tego żeby ubrania LeBRAND sprzedawane były w małych, multibrandowych butikach na całym świecie. Pierwszym krokiem do zrealizowania tego celu było wzięcie udziału razem z ekipą HUSH w targach w Duesseldorfie. Zostało złożonych kilka zamówień, mamy też sporą bazę kontaktów, które w przyszłości na pewno zaowocują współpracą. Dzięki targom, rzeczy LeBRAND będą sprzedawane wśród takich marek jak Alexander Wang czy ACNE. To znaczy dla mnie bardzo wiele.
WP: : W tym roku zostałaś nominowana do nagrody magazynu „Elle”. Obok takich nazwisk jak Monika JAC Jagaciak, Magda Butrym, MMC, Le Petit Trou czy zaprzyjaźniony z LeBRAND duet fotografów Kulesza&Pik. Czym jest dla ciebie ta nominacja?
Paulina Pyszkiewicz: Jest dla mnie wielkim wyróżnieniem. Kiedy rok temu byłam na gali rozdania nagród Elle Style Awards, a moja marka miała niespełna miesiąc - nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że w tym roku to ja zostanę nominowana. To całkowite zaskoczenie i wielkie wyróżnienie. Do dziś ciężko mi jest w to wszystko uwierzyć. Myślę, że dotrze to do mnie dopiero, kiedy będzie już po gali rozdania nagród.