"Usłyszałam od szefa, że jedyny problem ze mną jest taki, że jestem w ciąży". Mąż Agnieszki został za to bohaterem
Wobec Justyny szef nie ma oporów przed żartami. W imię zasady, która niestety nie w każdej firmie przeszła jeszcze do lamusa. Są pewne stereotypy, z którymi płeć piękna musi nadal wojować, bo różnice w traktowaniu pracowników są naprawdę znaczne. Rozmawiamy z kobietami, które wskazują te najtrudniejsze do obalenia i dlatego najczęściej też występujące.
18.11.2018 | aktual.: 18.11.2018 17:47
Justyna pracuje w dość dużej korporacji. O podejściu szefa do jej obowiązków mówi z dużą irytacją.
- Mężczyźni są traktowani inaczej - mówi. - Dostają jakiś automatyczny szacunek, którego my nie mamy. Za każdym razem, w każdej pracy, muszę udowadniać, że nie jestem mniej warta niż oni. Projekty? Moje są czasem traktowane z przymrużeniem oka, jak jakiś żart. Ich - nigdy. W końcu to poważni pracownicy, nie to co ja. Przy pracy nad jednym z projektów poszłam do szefa z pytaniem, czemu mam tak mało zadań. Jestem osobą odpowiedzialną, mogę wziąć więcej. Usłyszałam, że moim zadaniem jest stać i wyglądać. Wyobrażasz sobie? Potraktowali mnie jak jakąś lalkę Barbie. Być może był to żart ze strony szefa, ale wyjątkowo niesmaczny. Zresztą nie wyobrażam sobie, żeby rzucił taki żart w stronę jakiegokolwiek mężczyzny.
Justyna nie jest jednak wyjątkiem. Wiele innych kobiet czuje to samo. Bo mężczyzna może być pewny siebie, ale kobieta z podobnymi cechami staje się już - arogancką. Kiedy on dba o atmosferę w zespole, pracownica już się za bardzo spoufala. Jeśli się mężczyzna- pracownik bardzo emocjonuje to znaczy, że jest pasjonatem. Ale ona - histeryczką. Jest całe spektrum różnic w traktowaniu pracowników - pytanie, czy naprawdę jest aż tak źle. Oto kilka największych grzechów głównych.
1. Szefie, będę mieć dziecko
Są firmy, w których zostanie rodzicem traktuje się zupełnie inaczej w zależności od płci. Kobieta jest traktowana jako obciążenie, bo zaszła w ciążę i będzie nieobecna przez kilkanaście tygodni. Mężczyzna staje się z kolei bohaterem, który z listy "syn, dom, drzewo” właśnie dostał szansę na odhaczenie co najmniej jednej pozycji. Na temat traktowania pracowników różnych płci w polskich oraz zagranicznych firmach kobiety mają wiele do powiedzenia.
Agnieszka kiedy zaszła w ciążę, postanowiła poinformować swojego szefa. W euforycznym stanie poprosiła o spotkanie. Niestety wtedy właśnie usłyszała od przełożonego, że "jedyny problem z nią jest taki, że jest w ciąży". - Męża w tym samym czasie klepano po plecach i gratulowano mu syna - żali się. - Kolega z pracy zostanie tatą, więc pojawił się i tort i przysłowiowe fajerwerki.
Przełożonym wydaje się, że ciąża równa się zniknięciu kobiety, ciągłym zwolnieniom, huśtawkom nastrojów, słowem kobieta-pracownik to obciążenie i zło.
Marta z kolei tłumaczy, że kompletnie różni się postrzeganie rodziców już po urodzeniu potomków. - Gdy kobieta ma więcej niż 3 dzieci jest nieodpowiedzialna, a mężczyzna - rodzinny. Najgorzej jest jednak, gdy mężczyźni każde nasze zachowanie oceniają przez pryzmat naszych miesiączek. Trzeba uważać na wszelkie silniejsze emocje, jak złość, zdenerwowanie i kategoryczność, bo wówczas pada od razu: "pewnie jesteś przed okresem"– irytuje się Marta.
Niektórzy mogliby stwierdzić, że jednak miesiączka u kobiety ma wpływ na jej zachowania, gdyż jest powiązana z wahaniami hormonów. Łatwo zapomnieć, że wahania hormonów występują także u mężczyzn, o czym przypomina Iwona. - To jest bardzo ciekawe, że u kobiet wahania hormonów są okolicznością obciążającą (podobno nie można nam ufać, nieadekwatnie oceniamy sytuację, mamy spadki formy bez powodu), a u mężczyzn okolicznością łagodzącą (nie jego wina, to testosteron, przecież każdy wiedział, że mężczyźni tak reagują w podobnych sytuacjach, nie można od nich niczego innego oczekiwać, to wbrew naturze) - wyjaśnia Iwona.
2. Szefie, mam pomysł
Choć brzmi to wręcz nieprawdopodobne, kobiety twierdzą, że ten sam pomysł przedstawiony przez osobę innej płci może zyskać dużo większe uznanie. Przekonała się o tym Justyna, której pomysły są czasem traktowane jak żart. Jakby były mniej wartościowe.
- Była kiedyś taka sytuacja w pracy, że każdy miał przedstawić pomysł na ważny projekt. Poszłam więc do szefa i opowiedziałam mu, jak ja zrobiłabym tę kampanię. Niestety było to olane. Trzy tygodnie później okazuje się, że kolega z pracy wpadł na taki sam pomysł i nagle wychodzi na to, że to strzał w dziesiątkę. Dlaczego więc dopiero gdy zaproponował to facet, nagle jest to rewelacyjne rozwiązanie? – pyta Malwina. - Najbardziej przeszkadza mi w pracy kompletne ignorowanie moich pomysłów oraz przerywanie i przekrzykiwanie. Tak jakbym nie istniała i była tylko jakimś duchem, który nie może absolutnie nic zrobić, żeby być zauważony. A jak zacznę się również drzeć albo obstawać przy swoim, to oczywiście wychodzę w oczach współpracowników na wredną upartą histeryczką - dodaje.
3. Kolego, co myślisz
To, że kobiety i mężczyźni są traktowani różnie przez swoich szefów to jedno. Ale klienci także nie pozostają bez winy. Kobiety muszą udowadniać, że znają się na swojej pracy nie mniej niż koledzy.
- Kilka razy zdarzyło się, że klienci przychodzący z prośbą o informację oświadczali, że woleliby rozmawiać z mężczyzną. Na co ja się jeżyłam i informowałam ich, że żaden mężczyzna w budynku nie będzie w stanie udzielić im lepszej porady niż ja i że mogą rozmawiać ze mną albo z nikim - mówi Justyna.
Monika wyjaśnia z kolei, jak trudno jest w branży, która powszechnie uważana jest za "męską". - W branży budowlanej kobietom jest bardzo trudno. Nawet na zewnątrz nie przychodzi ludziom do głowy, że możesz mieć taki sam zawód jak facet. Jak mówię, że jestem architektem, do nowo poznanych osób, pada często pytanie: ale architektem wnętrz? No, nie, nie wnętrz, tym 'prawdziwym', od budowy domów – śmieje się Monika.
Monika pracuje w dużej firmie międzynarodowej. Często ma kontakt z zagranicznymi inwestorami, więc tu także czasem pojawiają się dodatkowe zgrzyty. - Zdarzało mi się, że musiałam ‘udowodnić’, że znam się na swojej pracy, podczas gdy w stosunku do moich kolegów zakładano z góry, że wiedzą co robią – opowiada Martyna. - Po tym ‘udowodnieniu’ najczęściej było już z górki, ale też nie zawsze. Pamiętam współpracownika z Rosji, który na moje pytania czy propozycje, odpowiadał zawsze mojemu przełożonemu. Jakbym była powietrzem. Dodam jeszcze, że próbowano mnie 'uczyć' obsługi narzędzia, o którym napisałam książkę – dodaje z uśmiechem.
4. To ile pani chce za pracę?
O tym, że kobiety nadal nie zarabiają tyle samo na takich samych stanowiskach, jak ich męscy odpowiednicy, nie trzeba nikogo przekonywać. Statystyki mówią same za siebie. Niestety nadal istnieje przekonanie, że konkretne zawody rządzą się swoimi prawami i kobiety nie są w stanie podołać im tak samo dobrze, jak panowie.
Justyna twierdzi po latach doświadczeń w różnych miejscach pracy i na różnych stanowiskach, że to zależy przede wszystkim od firmy, w jakiej się pracuje. - Kiedyś, gdy jeszcze pracowałam w poprzedniej firmie, mieliśmy prezentację nowego produktu na targach. Pamiętam, jak wszyscy dostali odpowiedzialne zadania, a ja zostałam zdegradowana do roli hostessy, choć kompetencyjnie przerastałam moich współpracowników. Wiem, że wiele kobiet ma takie same odczucia jak ja, w szczególności w kwestii płac. To powinno być absurdalne w XXI w., że wciąż dostajemy mniej pieniędzy niż mężczyźni za wykonanie tego samego zadania. Pocieszające jest jedynie to, że nie wszędzie tak jest. Znam firmy i koleżanki pracujące w miejscach, gdzie nie ma takich różnic. One są oceniane za faktyczną pracę, a nie za to, jak dzisiaj w niej wyglądały. Czyli da się? Da się. Tylko trzeba chcieć - podkreśla Justyna.
Jakie są statystyki?
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej poinformowało, że w 2018 roku kobiety zarabiają średnio o 700 zł mniej od mężczyzn. Różnice w wynagrodzeniach między jedną a drugą płcią w Polsce wynoszą, w zależności od źródła danych i sposobu obliczania, od 7,2 do 18,5 proc. Do tej drugiej liczby niejednokrotnie odwoływała się znana dziennikarka i prezenterka Martyna Wojciechowska, która podczas niedawnej konferencji Organizacji Narodów Zjednoczonych w Polsce zwracała uwagę na to, jak dużym jest to problemem.
Z najnowszym badań GUS wynika, że różnica między średnią krajową a medianą wynosi aż 800 zł. Co więcej, pokazano, że 10 proc. najgorzej zarabiających pracowników otrzymało co najwyżej 1890,32 zł. Z kolei 10 proc. najlepiej zarabiających dostało 7,2 tys. zł. I tutaj warto zwrócić uwagę na to, że kobiety za swoją pracę otrzymywały o 18,5 proc. mniej od mężczyzn, czyli o 734,50 zł mniej.
Co więcej, w naszym kraju ta nierówność rośnie wraz ze stanowiskiem. W przypadku menadżerów różnice wynoszą aż 27,7 proc., co jest wynikiem gorszym o 4,3 proc. od średniej unijnej. Choć i tak nie wygrywamy w tym niechlubnym wyścigu – wyprzedzają nas m.in. Estonia, Niemcy oraz Czechy – wciąż jesteśmy niepokojąco blisko czołówki. Płace to zaledwie jedna część tego, co jest prawdziwym problemem – postrzegania kobiet na rynku pracy, zarówno przez mężczyzn, jak i inne kobiety. Nie jesteśmy tutaj bez winy. Jednym z istotnych powodów podanych przez Ministerstwo jest samoocena Polek. Kobiety, według Ministerstwa, gorzej oceniają swoje szanse oraz wykazują mniejsze wymagania finansowe względem pracodawcy – średnio o 303-366 zł.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl