Matrymonialni oszuści
– To był fatalny rok: rozstanie z mężem, choroba ojca, zmiana pracy – opowiada Ewa, bezdzietna rozwódka – Pojechałam na przyjemne wakacje opalić się, pobawić z kuzynką w klubach, pozwiedzać. Ahmed był jak z bajki, po prostu bóg, jak Zelnik w „Faraonie”.
Bankomat wypluwał kolejne banknoty, a Ewa była coraz bardziej zakochana. Płaciła za wszystko: wycieczki, szaleństwa w barach i klubach, kolacje w restauracjach i zakupy w butikach. Opowiada, że nie mogła opanować bicia serca, kiedy Ahmed wyrecytował koślawą polszczyzną: „Jesteś łuną moich oczu, sokiem mego serca - kocham Cię”.
– Trochę mnie ten sok z serca zastanowił, bo niby skąd on umie po polsku tak mówić, ale szybko mi po angielsku wytłumaczył, że spędził ze słownikiem godzinę tłumacząc wersy egipskiego poety.
Ahmed poza sprawnymi tłumaczeniami poezji, studiował farmację i cały czas czekał na pieniądze ze stypendium.
– Nawet nie wiesz, Ewa, jak źle się czuję, jesteś gościem mojego kraju i kobietą mojego serca. Jak będziesz moją żoną za nic nie będziesz musiała płacić, będziesz żyłą jak królowa. Jestem z wyższych sfer więc będziesz szczęśliwa.
– Trochę się zaczęłam zastanawiać, bo w sumie krótko się znaliśmy, ale on miał takie ciało…