W święta będą sami. Zamiast spotkać się z rodziną, włączą telewizor
Drobna i siwa starsza pani krząta się po kuchni. Stawia czajnik na kuchence, sypie łyżkę kawy do szklanki w koszyczku i przeciera kurz na meblach. Potem zapala świeczkę przy pustym wigilijnym stole. Mówi do siebie: "Może tak uszek na Wigilię bym zrobiła? Ze dwieście czasem się nalepiło i wszystko znikało... E tam. Szkoda zachodu".
Szkoda zachodu
To pani Janina, podopieczna stowarzyszenia „mali bracia Ubogich”, które co roku organizuje Wigilię dla samotnych starszych osób. Goszczą na niej ci, którzy święta spędziliby w pustym mieszkaniu, bez bliskich, dzielenia się opłatkiem i wspólnego kolędowania. Stowarzyszenie działa w Warszawie, Lublinie i Poznaniu, a jego wolontariusze pamiętają o seniorach na co dzień, chodząc na wspólne spacery, rozmawiając i składając życzenia na urodziny. Wspólna wieczerza wigilijna organizowana jest od 2003 roku, czyli niemal od początku działania stowarzyszenia.
- Staramy się zawsze, żeby termin był jak najbliższy świąt. Nie spotykamy się 24 grudnia, bo nasi podopieczni czuliby, że zabierają nam rodzinny czas - tłumaczy Agnieszka Szafrańska, fundraiserka i jedna z wolontariuszek „małych braci Ubogich”. - Na początku w spotkaniach brało udział kilku seniorów, teraz jest ich trzystu. Z tego powodu nie organizujemy ich w naszej siedzibie, lecz w zaprzyjaźnionych placówkach, na przykład w jednym z warszawskich liceów.
Niektórzy podopieczni mają zbyt duże problemy z poruszaniem się, żeby przyjść na Wigilię. W takim wypadku wolontariusze odwiedzają ich w domach. Przynoszą jedzenie i prezenty, składają życzenia i po prostu są, bo samotność jest w okresie świątecznym najtrudniejsza.
Na stronie facebookowej stowarzyszenia publikowane są krótkie nagrania z wypowiedziami samotnych starszych osób. Można posłuchać pani Marty, która opowiada o jabłuszkach na choince, zupie rybnej swojej mamy i kompocie z suszonych śliwek. Albo pani Leokadii, która bardzo lubiła robić pierogi i stroić choinkę. To ich wspomnienia z czasów, kiedy nie mieszkały same, a świąteczne programy telewizyjne nie zastępowały im rozmowy z krewnymi.
Pani Leokadia żyje sama, bo jej rodzina mieszka w Kanadzie. Pani Janina ze spotu przygotowanego przez stowarzyszenie od dawna jest wdową. Śmierć bliskich i wyprowadzka rodziny do innego kraju to jedne z najczęstszych przyczyn osamotnienia starszych osób. W innych przypadkach winę ponoszą wieloletnie konflikty, które wytworzyły trudne do pokonania bariery. Niektórzy podopieczni „małych braci” mieszkają w domach pomocy społecznej. Chociaż mają wokół siebie ludzi, brakuje im więzi emocjonalnej i poczucia bliskości. Wolontariusze to często ich jedyni przyjaciele. Jak mówi Agnieszka Szafrańska:
- Najważniejsze jest zbudowanie prawdziwej relacji opartej na zaufaniu. Nie wiemy, o czym wolontariusze rozmawiają ze swoimi podopiecznymi, bo to ich prywatna sprawa. Zresztą, nie wszystkie starsze osoby zwierzają się ze swojej przeszłości, nie potrzebują tego. Im wystarczy obecność.
Więcej brałem, niż dawałem
Starsza pani, do której przychodził Michał, nigdy nie mówiła dużo. Mieszkała w sąsiedztwie, miała 90 lat i sprawiała wrażenie bardzo pogodnej. Michał zauważył jednak, że mieszka sama, a wykonywanie nawet zwykłych, codziennych czynności sprawia jej kłopot. Zaczął ją odwiedzać. Przyświecała mu chęć pomocy, która z czasem przerodziła się w prawdziwą sympatię. Był częstowany herbatą i ciastem, opowiadał historie ze swojej codzienności i starał się urozmaicić jej czas. I chociaż herbata mu nie smakowała, a ciasto leżało u niej podejrzanie długo, polubił te spotkania. Trwały trzy lata, aż do śmierci starszej pani.
Nie wiedział, dlaczego mieszka sama. Nie chciał drążyć, a ona sama nie opowiadała. Słyszał tylko o synu, który mieszka w Lesznie i zabiera ją do siebie na wakacje. Wigilię spędzała jednak w pojedynkę, a Michał organizował dla niej zbiórki jedzenia. W te dni jej mieszkanie wyglądało trochę bardziej odświętnie. Firanki były świeżo wyprane, a na stole leżał nowy obrus. Gdyby nie Michał, prawdopodobnie nikt by tego nie zobaczył.
- Ona nigdy nie narzekała. Czasem tylko wspominała, że ją bardzo boli noga. Codziennie wstawała o piątej rano i żyła według stałych rytuałów. Starała się wychodzić z domu, chociaż nie było jej łatwo. Była niezwykle dzielna i to pomogło mi złapać dystans do moich spraw. Tak naprawdę więcej w tej relacji brałem niż dawałem – opowiada Michał.
Wcześniejsze życie rzutuje na starość
Pani Witolda ma 85 lat i mieszka sama. Nie wychodzi z domu i ledwo porusza się po mieszkaniu. Cierpi też na astmę i ataki duszności. Agata dowiedziała się o niej od znajomego księdza i zgłosiła się do pomocy w przynoszeniu zakupów i lekarstw. Od tego momentu minęło kilka lat i zdążyły poznać się lepiej. Jak mówi Agata, samotność pani Witoldy wynika w dużej mierze z jej konfliktowej natury. Chociaż ich relacja jest serdeczna, to w kontaktach z rodziną można wyczuć duże napięcie. Z tego powodu pani Witolda nie jest zapraszana na Wigilię do swoich bliskich – ostatnio odwiedzili ją tylko podczas drugiego dnia świąt.
- W tym samym bloku, co pani Witolda, mieszka rok starsza pani Marta. Przez całe życie radziła sobie sama, miała bardzo ciężkie dzieciństwo. Mimo tego jest bardzo serdeczną osobą, przez co jej życie potoczyło się inaczej. Codziennie o piętnastej przychodzi do niej sąsiad i mówi: Pani Marto, zapraszamy na herbatę. Spędzają razem czas i rozmawiają do osiemnastej. Z sąsiadami pani Marta spędza też święta. Myślę, że to, jak wyglądało nasze życie, bardzo rzutuje na starość – mówi Agata.
Jednak pani Witolda bardzo otworzyła się od czasu, kiedy ma z kim porozmawiać. Docenia pomoc Agaty i potrzebuje jej uwagi. Ma szczęście – wiele starszych osób nie otrzymuje tego typu wsparcia. Samotność doskwiera im bardziej niż problemy zdrowotne, a perspektywa świąt bardziej smuci niż cieszy.
Możesz ufundować wigilię dla starszej samotnej osoby na www.podarujwigile.pl