Więzili ją 10 dni. Bili i brutalnie gwałcili. Wellman: nie mogę przestać myśleć o tej kobiecie
Historia tej 26-latki wstrząsnęła wszystkimi. Przez 10 dni była maltretowana i gwałcona, zamknięta w jednym z mieszkań na łódzkim Widzewie. Nikt nie pomógł. Cudem udało się jej uciec i zadzwonić do mamy. Trafiła do szpitala, przeszła kilka operacji. Po 3 tygodniach zmarła. W sieci od razu rozpętała się burza. Historię skomentowała także Dorota Wellman.
- Nie mogę przestać myśleć o tej kobiecie – pisze dziennikarka w felietonie dla "Wysokich Obcasów".
- Ludzie wieszają psy na ofierze. Piszą, że sobie zasłużyła. Że poznała przypadkowych mężczyzn w autobusie, że przyjęła zaproszenie od nieznajomych na imprezę i poszła do nich do domu. Tak, była naiwna i nieostrożna. To, że ofiara zachowała się nieostrożnie, nie umniejsza winy sprawców. Pewnie gdyby nie poszła do mieszkania przygodnie poznanych mężczyzn, nie zostałaby zgwałcona. Ale to, że z nimi poszła, nie oznacza, że wolno im było ją zgwałcić. Prawda jest taka, że została zamęczona na śmierć przez bestie! I te bestie powinny zgnić w więzieniu i latami spać plecami do ściany – komentuje Wellman.
Przypomnijmy, na początku sierpnia prokuratura poinformowała o koszmarze, który przez 10 dni rozgrywał się na jednym z łódzkich osiedli. Wszystko zaczęło się w lipcu, gdy kobieta poznała jednego ze swych oprawców w miejskim autobusie i umówiła się na imprezę. Tak znalazła się na pierwszym piętrze jednego z bloków mieszkalnych w Łodzi. - Kobieta została uwięziona. Była wielokrotnie gwałcona. Była też ofiarą przemocy - mówił Jacek Pakuła z łódzkiej prokuratury.
26-latka po trzech tygodniach spędzonych na szpitalnym oddziale zmarła 19 sierpnia.
- Ciągle to kobieta jest winna, że ją zgwałcono. Albo się prowokacyjnie ubrała. Albo zawarła niewłaściwe znajomości. Biegała wieczorem w obcisłym ubraniu. Śmiała się głośno. Sama sobie winna, sama tego chciała. Dobrze jej tak! A gwałciciel tylko skorzystał z okazji. Żadne okoliczności gwałtu nie sprawiają, że ofiara odpowiada za ten obrzydliwy czyn – pisze Wellman.
Przeczytaj też: Aresztowano trzeciego podejrzanego ws. zbiorowego gwałtu w Łodzi
Wszystko, co pisze, to niestety smutna prawda o naszym społeczeństwie. Nie trzeba zapuszczać się daleko, by znaleźć potwierdzenie dla jej słów. To tylko kilka komentarzy, które pojawiły się pod artykułami na temat śmierci 26-latki.
- Gdzie ona miała rozum. 26 lat to nie nastolatka – pisze jedna z kobiet, co chyba najgorsze w tym wszystkim.
- Słyszałam, że sama bez żadnego oporu poszła z obcymi mężczyznami do ich domu – wtóruje jej inna.
- Mi jej kompletnie nie żal – pisze kolejna. - Trzeba było nie iść z nowopoznanymi facetami gdziekolwiek. Spotyka 3 facetów, wiadomo czego chcieli. Trzeba być 10-latką, żeby tego nie wiedzieć. Dorosła kobieta, a myślała, że to będzie impreza. Naiwna – dodaje.
- Czy właściwie prowadząca się dziewczyna w wieku 26 lat od razu idzie do mieszkania każdego, z kim zagada chwilę w autobusie, pociągu na ulicy itd.? Jeśli miała to być np. kawa, czy tylko rozmowa, można było iść do kawiarni czy baru – czytamy dalej w komentarzach.
Takich opinii znajdzie się jeszcze mnóstwo. I to nie tylko przy tej jednej historii. Wciąż, choć żyjemy w XXI wieku, wielu z nas uważa, że to kobieta w takiej sytuacji jest wszystkiemu winna. Bo nie była uważna. Tak, ale to nie zmienia faktu – co podkreśla również Wellman – że odpowiada za ten okrutny czyn.
Nie potrafimy rozmawiać o gwałtach. Jad sączył się w przypadku śmierci Magdaleny Żuk, dzieje się tak w przypadku kobiety zgwałconej w Rimini. Bo po co wychodziły z domu, bo pewnie były źle ubrane, bo nie zachowywały się tak jak trzeba pewnie, bo opuściły kraj. Tu przecież do takich rzeczy nie dochodzi…