Wrócę do byłej, bo tam ciepło, przyjemnie, bezpiecznie…
Magda poznała Radka dwa lata temu. Lubiła go, ale nigdy nie patrzyła na niego jak na potencjalnego kandydata na partnera. Powód? Był w stałym związku. Kiedy jednak rozstał się z dziewczyną, coś między nimi zaiskrzyło.
21.09.2012 | aktual.: 05.06.2018 16:05
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Magda poznała Radka dwa lata temu. Lubiła go, ale nigdy nie patrzyła na niego jak na potencjalnego kandydata na partnera. Powód? Był w stałym związku. Kiedy jednak rozstał się z dziewczyną, coś między nimi zaiskrzyło. Zaczęło się od niewinnego pocałunku, a skończyło na gorącym romansie. Po kilku miesiącach intensywnej i namiętnej relacji zniknął bez słowa. Nie odpowiadał na wiadomości, nie odbierał telefonów. Okazało się, że wrócił do byłej i poprosił ją o rękę, choć wcześniej zarzekał się, że było zbyt monotonnie, stabilnie, po prostu nudno. Dlaczego mężczyźni wracają do eks?
- Wszyscy z czasem nabieramy pewnego rodzaju przyzwyczajeń i każda zmiana jest obciążeniem. Zdarza się, że mężczyźni odczuwają potrzebę zmiany, jednak spora część szybko się zniechęca. Wiedzą, że taki układ będzie od nich wymagał kompromisów, uczenia się pewnych spraw na nowo i z lenistwa czy wygody wolą wrócić do poprzedniej partnerki – wyjaśnia seksuolog i psycholog kliniczny, Arkadiusz Bilejczyk. Brzmi źle? Na szczęście istnieje też bardziej optymistyczny wariant.
- Często chodzi o coś zupełnie innego. Dopiero rozstanie otwiera nam oczy i sprawia, że zaczynamy zdawać sobie sprawę z tego, jak wiele znaczyła dla nas partnerka. Okazuje się, że życie bez niej jest smutne, a żadna inna nie jest w stanie jej dorównać. Wtedy zaczynamy walczyć o to, by mieć szansę na powrót – dodaje seksuolog. Jak to działa w praktyce? O tym rozmawiamy z osobami, które znalazły się w podobnej sytuacji.
Metoda prób i błędów
Ania nie była pierwszą miłością Michała, ale to był związek, który wywrócił jego życie do góry nogami.
- Z pierwszej dziewczyny leczyłem się kilka miesięcy i myślałem, że już nigdy tak się nie zakocham, ale to dopiero związek z Anią tak naprawdę dał mi w kość – śmieje się. - Razem mieszkaliśmy, wyjechaliśmy wspólnie na rok za granicę. Przeżyliśmy we dwoje i piękne chwile, i takie naprawdę trudne. Wiele się od siebie nauczyliśmy. Można powiedzieć, że dopiero przy niej zrozumiałem, na czym polega prawdziwe, dorosłe życie. Dlatego, kiedy odeszła, długo nie mogłem się z tym pogodzić – przyznaje Michał.
Na początku próbował coś zrobić, żeby wróciła: zabierał ją na kolacje, robił niespodzianki. Kiedy zrozumiał, że nie jest to kwestia, która podlega dyskusji i nie zanosi się na poprawę sytuacji, zaczął imprezować. – Spotykałem się z wieloma dziewczynami. Żadnej z nich nie mówiłem, że to tylko zabawa, ale też niczego nie obiecywałem. Dziś wydaje mi się, że trochę mnie to bawiło. Potrzebowałem troski i uwagi, więc nie mogłem mówić wprost, że to tylko na chwilę i nic z tego nie będzie. Zraniłem kilka osób, ale nic mnie to wtedy nie obchodziło, bo sam czułem się skrzywdzony – opowiada Michał.
Przez wszystkie te miesiące i tak myślał o Ani. Dzwonił do niej, próbował się spotykać tak często, jak tylko było to możliwe. – Spotykałem się z pięknymi dziewczynami, ale każdej czegoś brakowało. Po prostu żadna nie była nią – mówi.
Liczy się poczucie komfortu
Grzesiek otwarcie mówi o tym, że kierowała nim nieco inna motywacja. - Z Julią spotykałem się od początku studiów. Można powiedzieć, że razem wchodziliśmy w życie. Docieraliśmy się, uczyliśmy tego, jak sobie radzić we dwoje. Byliśmy bardzo szczęśliwą parą: mało się kłóciliśmy, mieliśmy podobne pomysły na życie. W pewnym momencie jednak coś się wypaliło i obydwoje zaczęliśmy się dusić. Decyzję o rozstaniu podjęliśmy wspólnie. Było dziwnie, bo ciężko się odchodzi, kiedy tak naprawdę nie ma żadnego racjonalnego powodu takiego jak zdrada czy kłamstwo – przyznaje Grzesiek.
Po kilku tygodniach pocieszył się u boku jednej dziewczyny, ale stwierdził, że nie czuł się komfortowo. Poznał inną i miał podobne odczucia. – Z Julią czułem się bezpiecznie. Jest miłą, kochającą kobietą. Nie było może żadnych szaleństw w łóżku jak z tymi dwiema dziewczynami, z którymi później przez chwilę się spotykałem, ale takie przygody są dobre na krótką metę. Na co dzień potrzebuję spokoju i pewności, że w domu czeka na mnie stęskniona kobieta, a nie seksbomba, która cierpi, że nie może wyjść poszaleć – mówi wprost.
Dlatego po kilku miesiącach pojawił się w drzwiach ukochanej z pierścionkiem zaręczynowym i poprosił ją o rękę. – Znamy się od tak dawna, dobrze nam było ze sobą. To bez sensu, żeby teraz każde z nas próbowało ułożyć sobie życie z kimś innym, skoro ten model działał – dodaje.
Lęk przed nieznanym
Dlaczego wracamy do byłych partnerów, z którymi przecież z jakiegoś powodu się rozstaliśmy? Czasem dopiero wtedy, gdy coś stracimy, zaczynamy to doceniać. Innym razem decydujemy się na powrót, bo nie chcemy się wysilać, docierać na nowo, wolimy wybrać coś, co znamy. Jednak jest jeszcze jeden powód, dla którego wracamy do byłych partnerów: lęk przed nieznanym.
- Nigdy nie możemy mieć pewności, że poznamy kogoś, z kim będziemy się czuć lepiej. Zawsze przecież możemy „gorzej trafić”. Są też osoby, które po prostu boją się samotności. Uważają, że wraz z wiekiem maleją ich szanse na znalezienie partnera i decydują się na powrót do byłego partnera po to, by nie zostać samemu – wyjaśnia seksuolog.
Czy to źle, że wybieramy stary, sprawdzony układ i nie podejmujemy ryzyka? Niekoniecznie. Wszystko zależy od tego, jaka motywacja popycha nas do wykonania takiego kroku.
- Bywa, że taki związek za drugim razem jest dużo lepszy. Jeśli partner zda sobie sprawę z tego, że utracił coś najcenniejszego, to będzie robił wszystko, by walczyć o ukochaną i zacznie bardziej ją doceniać – dodaje Arkadiusz Bilejczyk.
Dlatego warto zdać sobie sprawę z tego, że nie każdy powrót oznacza lęk przed samotnością czy lenistwo, bo może ukochany zrozumiał, że stracił fantastyczną kobietę i chce to naprawić…
(asz/sr)