Gwiazdy"Wydaje taka 100 zł i czuje się królową życia” – kilka słów o zwyczajach kupujących na wyprzedażach

"Wydaje taka 100 zł i czuje się królową życia” – kilka słów o zwyczajach kupujących na wyprzedażach

"Wydaje taka 100 zł i czuje się królową życia” – kilka słów o zwyczajach kupujących na wyprzedażach
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Marcin Stepien / Agencja Gazeta
Helena Łygas
05.01.2018 13:31, aktualizacja: 12.07.2019 10:41

Od kilku lat wpadam do sieciówek podczas wyprzedaży nie tylko, żeby zapolować na jakiś wyrób małoletniej Bangijki, ale też, żeby zobaczyć jak miewa się w Narodzie wola walki. Widok ludzi wchodzących do sklepu bez poczucia obciachu na 3 minut przed zamknięciem i wnoszących do przymierzalni naręcza ubrań z metkami -70proc., każe zastanowić się, dlaczego nikt nie wpadł jeszcze na pomysł przedmiotu takiego jak wychowanie do życia w społeczeństwie.

Oprócz nauki zachowania na lotnisku i w myjni samochodowej, w programie nauczania mogłyby znaleźć się też tematy bardziej filozoficzne - "Jak nie być dupkiem w restauracji”, "Jak nie być dupkiem na wyprzedażach” lub po prostu: "Jak nie być dupkiem W OGÓLE”. Bo dupkami dla pracowników tzw. usługówki jesteśmy strasznymi i, co zabawne, nawet jeśli uważamy się za ludzi "na poziomie”.

Parobkowie Hennes i Mauritz
Długo by się zastanawiać czy ludzie wydzierający się na ekspedientki, że (na wyprzedaży!) zabrakło ich rozmiaru, albo że (na wyprzedaży!) coś leży na ziemi, są tak bezmyślni i krótkowzroczni, czy raczej chodzi tu o przemożną chęć wyżycia się na kimś bezbronnym. Niby nie żyjemy już w społeczeństwie stanowym, ale niektórym z nas ewidentnie marzy się kilku parobków do bicia (lub przynajmniej do zasadzenia dyskretnego kopa). Polacy hasło "Klient nasz Pan” uważają za 11 przykazanie, którego nie umieszczono z pozostałymi w Arce Przymierza chyba tylko dlatego, że Mojżesza bolały już ręce od kucia w kamieniu 10 poprzednich.

- Wyprzedaż dla pracowników to noce spędzane w sklepie. Zaczyna się od przemetkowania ubrań i przewieszenia ich zgodnie z wytycznymi z centrali. Na przód idą te, które mają się sprzedać, czyli typowo sezonowe. Zimowa wyprzedaż zaczyna się zazwyczaj 27 grudnia, więc przed Świętami zamiast lepić pierogi czy spotkać się z przyjaciółmi, musisz przyjść do pracy przewieszać szmaty z miejsca na miejsce. Oczywiście po zamknięciu sklepu, czyli w przypadku centrów handlowych – po 22. Nie pracuje się do żadnej konkretnej godziny, tylko aż się skończy. U nas rekordziści wyszli o 4 rano. To samo trwa oczywiście przez całe wyprzedaże, bo ktoś te setki ciuchów walających się po podłodze i w przymierzalniach musi przecież powiesić. Wiem, że w niektórych sieciówkach jest też nakaz prasowania wygniecionych ubrań – zdradza 32-letnia Marta.

Polowanie na zwierzynę zbędną
Stare, chińskie porzekadło głosi, że jeśli nie wiesz, jaki ciuch by ci się przydał, ani nie marzysz o żadnym gorącym "hicie blogerek”, musisz wygrać wojnę. Może nie taką wiedzioną z szatanem, światem i ciałem, ale pokonanie Andżeliki uzbrojonej w plastikowy szpon, to w końcu też jakieś wyzwanie.

Zwłaszcza jeśli pula nagród jest atrakcyjna. Któż pogardziłby białą koszulą stylizowaną na Całun Turyński podkładem poprzedniej przymierzającej? Albo spodniami motywacyjnymi (36 dla rozmiaru 38 i 40 dla rozmiaru 42)? I choć wieszcz poucza, że nie czas żałować róż (pracowników), gdy płoną lasy (ktoś zabiera nam ostatnią parę butów w naszym rozmiarze), moglibyśmy chociaż spróbować zastanowić się nad losem osób obsługujących ten wyprzedażowy, pardon le mot, burdel.

Tym bardziej, jeśli przychodzimy do sklepu myśląc tylko obsesyjnie o dorwaniu czegoś, nieważne czego, byleby w promocji. Co zastanawiające, ta sama wyprzedaż, która przyciąga dzikie hordy, jednocześnie zwalnia z jakiejkolwiek szacunku dla asortymentu. Nie, żeby T-shirtowi za 39,99 zł wypadało bić pokłony, ale nie trzeba nim od razu froterować posadzki.

Uroki studenckiego życia
Nie jest tajemnicą, że lwia część obsługi sklepów odzieżowych to studenci, potrzebujący elastycznego grafiku, który w sieciówkach jest standardem. Ta wiedza nie przeszkadza bynajmniej klientom w pouczaniu dzieci, żeby więcej się uczyły, bo skończą jak "ta pani”.

- W związku z cięciem kosztów, ze sklepu w którym pracowałam, zniknęła ochrona. Jednocześnie to my zaczęliśmy być rozliczani z kradzieży. Pierwszy miesiąc był tragiczny, liczyliśmy, że jak tak dalej pójdzie za 4 tygodnie, za przeproszeniem, zapi**lu przy wyprzedażach, dostaniemy ledwo po tysiąc złotych. Ja płaciłam z tych pieniędzy tylko za studia, ale niektórzy musieli jeszcze się z nich utrzymać. Pewnego dnia pod koniec miesiąca bramka zapikała. Kumpel, żeby ratować resztki naszych wypłat, puścił się w pogoń za złodziejem. Tylko że kiedy dopadł go za rogiem, facet wyciągnął nóż. Kumpel oczywiście odpuścił. Dzień jak co dzień w sieciówce – komentuje z przekąsem 29-letnia Julia, dziś koordynator działu sprzedaży.

Dobre maniery to nie znajomość skostniałych reguł pouczających kto komu pierwszy podaje rękę i jak zaserwować raki. Nowoczesny savoi-vivre bez empatii właściwie nie istnieje. Nie o współczucie biednym pracownikom sieciówek tu chodzi. Sklepy są w końcu dla klientów, a praca w nich to nie wolontariat.

Wypadałoby jednak pomyśleć moment, że zostawienie w przymierzalni naręcza skotłowanych ciuchów chwilę przed zamknięciem może dla kogoś oznaczać powrót nocnym autobusem. Oraz, że szeregowy pracownik nie jest odpowiedzialny za to, co pokazuje aplikacja. Na niektóre napięcia wymagają rozładowaniu, jednak nad pokusą wyżywania się na ludziach najlepiej zastanowić się w gabinecie specjalisty.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (163)
Zobacz także