Wymuszacz nowości
Najbardziej boli mnie nie to, że ja się starzeję, ale że starzeje się mój najbliższy partner. Z kim spędzam najwięcej czasu w ciągu dnia? Z laptopem. Zna on wszystkie moje kontakty, styl pracy i widzi z kim i gdzie serfuję.
30.05.2012 12:48
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Najbardziej boli mnie nie to, że ja się starzeję, ale że starzeje się mój najbliższy partner. Z kim spędzam najwięcej czasu w ciągu dnia? Z laptopem. Zna on wszystkie moje kontakty, styl pracy i widzi z kim i gdzie serfuję.
Dziś w serwisie komputerowym dwudziestokilkuletni serwisant powiedział mi prosto w twarz, iż laptop ten „nadaje się do muzeum techniki“. Taniej ponoć będzie kupić nowy laptop niż dodawać pamięci ram do mojego sprzętu. Tymczasem ja nie potrzebuję i nie chcę nowego komputera. Co więcej, wolę spędzać czas w muzeum techniki niż w sklepach z plastikowymi cackami, które za kilka miesięcy będą niemodne i wylądują w śmietniku zanieczyszczając planetę.
Chcę tylko skonfigurować smartfon z laptopem. To ważne, bo nie chcę stracić kontaktów w razie kradzieży telefonu. Wygląda na to, że nowy telefon, który otrzymałam od operatora, wymusza na mnie nowy laptop? Absurdy współczesności. Sprzedawcom nie chce się szukać tanich rozwiązań, wolą wpychać nam nowe gadżety. Podejrzewam, że są opłacani przez producentów w zależności od sprzedanych nowości.
Nie cierpię wymieniania dobrze funkcjonujących przedmiotów na nowe, tylko po to, by „nadążać za nowoczesnym światem“. To nie sprzęt, ale pomysłowość świadczą o naszej nowoczesności. Tempo zmian jest zawrotne. Gadżety, samochody czy sieciowe mody sprzed roku są już „passe“. Twittowanie, fejsbukowanie już są „na oucie“. Dziś wszyscy zaśmiecają sobie wzajemnie głowy milionami tzw. „fotek“, bo jak nazwać „twórczość“ zachwaszczającą świat dzięki instagramowi? Oby ta moda minęła szybciutko, bo naprawdę lepiej czas wolny spędzić na dobrej wystawie fotograficznej albo w bibliotece wertując album porządnego artysty.
Co więcej, lepszy komputer jest mi na co dzień do pracy niepotrzebny. To tak, jakby kierowcę fiata punto namawiać na szybszą i większą limuzynę lexus. Jeżdżę powoli, mieszkam w mieście. Wolę małe auto. Młodziutki serwisant przyznał, że mój laptop może sobie spokojnie funkcjonować jeszcze cztery lata (dociągają do dziewięciu lat!).
Otóż to, warto zrobić wysiłek i poszukać kogoś, kto sprzeda mi pamięć ram, a zaoszczędzone pieniądze zamiast na nowy komp warto przeznaczyć na koncert albo rachunki za wywóz śmieci i wodę! Kto wie. Może rzeczywiście mój laptop trafi do muzeum techniki, gdzie zamieszkam wspólnie z nim. Kolekcjonerzy taki antyk sprzedadzą na aukcji Sotheby’s. Kupię wtedy nowy komp, ale moja komórka będzie za stara, by dopasować się do niego…