Wyniki konkursu „BEAUTIFUL STORY"
Przysłaliście do nas setki pięknych, wzruszających historii. Opowiadaliście w nich o swoim szczęściu, życiowych zmaganiach, sukcesach i porażkach. Z tych opowieści, zgodnie z regulaminem konkursu, wybraliśmy pięć. Ich autorzy dostaną zaproszenia na zakupy w salonach Reserved o wartości 500 zł każde.
03.11.2010 | aktual.: 03.11.2010 10:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przysłaliście do nas setki pięknych, wzruszających historii. Opowiadaliście w nich o swoim szczęściu, życiowych zmaganiach, sukcesach i porażkach. Z tych opowieści, zgodnie z regulaminem konkursu, wybraliśmy pięć. Ich autorzy dostaną zaproszenia na zakupy w salonach Reserved o wartości 500 zł każde. Nagrodzone historie prezentujemy poniżej. Wszystkim, którzy przysłali swoje opowieści, serdecznie dziękujemy za udział w konkursie.
HISTORIA NR 1: PIĘKNO ALTERNATYWNE
Nie jestem typową kobietą, więc moja historia być może nie chwyci nikogo za serce. Kto jednak powiedział, że wojownicy nie okazują emocji podczas ważnych, wielkich chwil? Myślę, że bycie najbardziej rozchwytywaną supermodelką, której twarz widnieje na wszystkich billboardach w mieście, jest dla wielu spełnieniem najskrytszych marzeń. Moje sny stały się rzeczywistością, kiedy wygrałam swoje pierwsze zawody karate. Czułam się wtedy numerem absolutnie pierwszym, dla rodziny, znajomych i publiczności, ale przede wszystkim dla samej siebie. W moim wewnętrznym „wielkim świecie”, na najwyższym miejscu, powiesiłam billboard z własną podobizną. Czy można sobie wyobrazić, jak bardzo człowiek musi być dumny ze swojego osiągnięcia, żeby pozwolić sobie na taki narcyzm? Nie było w tym jednak nic niezwykłego. Lata ciężkich ćwiczeń, siniaki na całym ciele oraz hektolitry potu na treningach. Ot cała filozofia. Czy kobieta nadaje się do tego, by uprawiać sporty walki, a nawet wygrywać w walkach z mężczyznami? Na własnym
przykładzie mogę powiedzieć, że owszem, to jak najbardziej możliwe! Musiałam włożyć w siebie mnóstwo pracy - ciężko trenować fizycznie, ale też duchowo. To właśnie dzięki samozaparciu oraz sile woli, mnie drobniej, z pozoru bezbronnej kobietce, udało się zdyskwalifikować rywalki. Mój wynik nie został jednak umieszczony na żadnej stronie w sieci, ani w żadnej gazecie. W końcu kogo obchodzi wynik podrzędnych, regionalnych zawodów sprzed kilku lat? Myślę, że stanowię przykład nieco alternatywnego piękna. Nie ma przecież nic cudownego ani wzruszającego w walce dwóch kobiet „na śmierć i życie”. Pięknem w tym przypadku jest możliwość spełniania własnych marzeń, dzięki ogromnej determinacji i sile ducha.
HISTORIA NR 2: TA INNA…
Moje kłopoty ze słuchem zaczęły być zauważalne już w szkole. Nagle się okazało, ze niedosłyszę co na lekcjach mówią nauczyciele. Dla moich rodziców był to wyrok - mają 'nieudane' dziecko, od którego nie mogą oczekiwać zbyt wiele. Rówieśnicy w szkole również nie potraktowali mnie najlepiej i już wkrótce zostałam przez otoczenie uznana za... głupią. Niestety ludzie mają skłonność do szufladkowania i gdy ktoś odbiega od norm, spotyka się z nieprzychylnością. Szybko się okazało, że moim najlepszym towarzystwem są... książki. Czytałam jedną za drugą, więc nagle się okazało, że jakiś zasób wiedzy mam. Moje wypowiedzi pisemne zaskakiwały nauczycieli, ponieważ okazywało się, że uczeń, którego teoretycznie trzeba traktować ulgowo - wcale tego nie potrzebuje! Po szkole podstawowej trafiłam do liceum, a potem ukończyłam studia. Wszystkie szkoły ukończyłam o czasie i z wysokimi notami. Okazało się, ze mój niedosłuch nie wyklucza mnie ze społeczności - w ogólnym rozumieniu tego słowa. Już na studiach dostałam się do
pracy i pracuję do dziś. Na każdym kroku jednakże muszę udowadniać, ze jestem dobra w tym co robię. Wciąż muszę być krok do przodu z wiedzą i umiejętnościami przydatnymi w pracy. Bardzo dobra obsługa komputera, nieustanne kursy i szkolenia. Istotna jest także wiedza czerpana z książek, które na bieżąco czytam. Dzięki temu w pracy nikt nie pyta: 'co Ty tutaj robisz?'. Jeśli idzie o życie rodzinne... Spotkałam kiedyś pewnego chłopca, uwierzyłam, że moje problemy zdrowotne mu nie przeszkadzają. Pobraliśmy się, urodziłam dziecko. A potem... on stwierdził, Że się nie nadaję do wychowywania dziecka! Bo mogę nie dosłyszeć gdy dziecko płacze, mogę nie dosłyszeć, gdy mu się krzywda dzieje... zdrętwiałam. Owszem, wszystkie te zarzuty są słuszne, mogę tego wszystkiego nie słyszeć - jednakże matki z niedosłuchem wyczulają wszystkie inne zmysły do opieki nad dzieckiem. Rozeszłam się z ojcem mojej córki i wywalczyłam w sądzie prawo do zatrzymania jej przy sobie. Dziś jesteśmy we dwie szczęśliwe. Córeczka rośnie jak na
drożdżach. Wie, że musi mówić mi prosto w oczy (czytam z ust) - ale poza tym świetnie sobie radzę w wychowywaniu jej. Razem staramy się rozwijać naszą pasję - podróżowanie. Zwiedzamy każdy zakątek Polski, podziwiamy zabytki, chodzimy po górach, poznajemy legendy związane ze zwiedzanymi miejscami. Wspólna pasja bardzo nas do siebie zbliża - a ja mam świadomość, że warto było walczyć o godne życie wśród ludzi 'bez wad'.
HISTORIA NR 3: LOUBOUTIN
Studiuję na jednym z trudniejszych kierunków, jakie przychodzą na myśl, jak ktoś zadaje pytanie 'gdzie jest najtrudniej?'. studiuję prawo, dostałam się za pierwszym razem, na pierwszą listę. mam 20 lat, od zawsze mieszkam z rodzicami w dwupokojowym malutkim mieszkaniu. nigdy w życiu nikogo, żadnego znajomego do siebie nie zaprosiłam. na żadną imprezę, herbatę, nic. bo się wstydziłam, że mam 20 lat i śpię w łóżku razem z moją siostrą. teraz jestem na moich wymarzonych studiach. do matury uczyłam się po nocach, bo inaczej było za głośno. głęboko wierzę w to, że za parę lat kupię sobie szpilki od louboutina. i to w takim stylu, w jakim do tej pory kupuję bułki w sklepie.
HISTORIA NR 4: ŻEBY WYSTĘPOWAĆ NA SCENIE MUZYCZNEJ ZAŁOŻYŁEM WŁASNY, NIEZALEŻNY TEATR MUZYCZNY PALLADIUM STAGE
Zaczęło się od przygotowań do musicalu Janusza Józefowicza 'Piotruś Pan' w warszawskim TM Roma. Był rok 1999. Zrozumiałem wówczas, że teatr to miejsce, w którym chce znaleźć swój kąt, nie byŁem tylko pewien czy jako scenograf, czy aktor. Wybór był trudny, byłem wtedy jeszcze bowiem uczniem warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych im. Wojciecha Gersona. Wreszcie jednak zdecydowałem, że chcę grać. Pewnego letniego dnia 2004 roku, mając osiemnaście lat, postanowiłem wreszcie dać upust swojej pasji. Byłem jeszcze bardzo młody, nie mogłem więc występować na dużej scenie musicalowej jako zawodowiec. I wtedy właśnie pomyślałem, że przecież nie ma nic prostszego, niż otworzyć własny niezależny teatr, by występować w osobiście reżyserowanych spektaklach. Tak powstał Palladium Stage. Los chciał, że dokładnie rok później otrzymałem zaproszenie na przesłuchanie do warszawskiej wersji „Tańca Wampirów” Romana Polańskiego. Po pięciu żmudnych etapach castingu dostałem pierwszą profesjonalną rolę na wielkiej scenie, w dodatku w
musicalu światowej sławy reżysera. Wystąpiłem w premierowej obsadzie jako Herbert. Jakby tego było mało, zaledwie rok po własnym debiucie, a dwa lata po założeniu Palladium Stage, zaproponowano mi angaż w zachodnim „Tanz der Vampire”. Występowałem na najlepszych scenach musicalowych kolejno w Berlinie, Oberhausen i Stuttgarcie, gdzie póki co zagrzewam miejsca do dzisiaj.
* HISTORIA NR 5: PASJA ŻYCIA*
Od dziecka lubiłam malować i rysować. Na papierze śniadaniowym rysowałam to co mnie zaciekawiło. Kiedyś narysowałam stół z bukietem kwiatów, później znalazłam ten obrazek w koszu na śmieci, złożyłam i schowałam. Mam go do dziś. Nikt nie traktował poważnie moich zainteresowań, ale kiedy w podstawówce wygrałam ogólnopolski konkurs plastyczny mama bardzo się ucieszyła. Wszyscy widzieli mnie na studiach lingwistycznych czy filologii polskiej, a ja wbrew wszystkiemu złożyłam podanie do Liceum Plastycznego, choć mój tato był temu przeciwny. Każdy patrzył na to z przymrużeniem oka, jakby to był jakiś kaprys. Mama bardzo mnie wspierała, choć złościła się kiedy wracałam późnym wieczorem z pracowni z rękami czarnymi od farby drukarskiej. Kiedy po obronie dyplomu rodzice zobaczyli moje prace nie wiedzieli co powiedzieć:))
) Chyba dopiero wtedy zrozumieli jakie to dla mnie ważne. Teraz jestem na piątym roku studiów, przygotowuję dyplom - oczywiście z grafiki:))
) Co mnie zaskoczyło? To, że potrafię konsekwentnie dążyć do
celu choć czasem jest ciężko i czasem trzeba przejść przez trudne chwile samej to mam na tyle dużo sił by to osiągnąć. Co mnie zachwyciło? To, że są ludzie, dla których zawsze będę tą samą dziewczyną, nie ważne gdzie będę i co będę robić:))
) Warto wierzyć w to co się naprawdę kocha:))