Blisko ludziWystarczająco dobra macocha

Wystarczająco dobra macocha

W dobie związków patchworkowych, rodzin nuklearnych, bycie macochą stało się udziałem wielu kobiet, które nigdy nie zakładały, że będą musiały zajmować się nie swoimi dziećmi. Czy można być wystarczająco dobrą macochą?

Wystarczająco dobra macocha
Źródło zdjęć: © 123RF

01.06.2015 | aktual.: 01.06.2015 13:02

W dobie związków patchworkowych, rodzin nuklearnych, bycie macochą stało się udziałem wielu kobiet, które nigdy nie zakładały, że będą musiały zajmować się nie swoimi dziećmi. Czy można być wystarczająco dobrą macochą?

Francuzi, żeby uniknąć niejasności w języku, a jednocześnie dostosować go do zmian obyczajowych, mówiąc o swoich dzieciach, dodają przymiotnik: „rodzony”, aby rozmówca wiedział, o kogo chodzi. Wychowujemy bowiem dzieci swoje własne i dzieci partnera lub partnerki.

Zła macocha z bajek przestała istnieć. Świat zaroił się od macoch starających się, macoch troskliwych, zapobiegliwych i po prostu kochanych przez nieswoje dzieci. Macocha XXI wieku wozi swoich pasierbów i pasierbice na basen, gotuje im pomidorówkę, przytula i nawet, jeżeli czasem ma dosyć nie swoich dzieci, dla swojego dobra i dobra związku jest w stanie znieść wiele.

Macocha ma także wiele swoich rozterek, o których nie wiedziała, że istnieją, zanim nie została macochą. Ta, która nie ma swoich dzieci, a bardzo by chciała musi się mocno pilnować, żeby nie przekraczać granic i powtarzać sobie: „To nie jest i nigdy nie będzie moje własne rodzone dziecko”. Te, które ledwo akceptują swoich pasierbów czy pasierbice, będą się zmagać z wyrzutami sumienia, że są niewystarczająco dobrymi macochami, a mogą być także zazdrosne o zabierany przez dzieci czas, który ona mogłaby spędzić z partnerem. Są takie, które mając doświadczenie wychowania swoich dzieci, zauważają, że ich partner nie jest dobrym ojcem dla swoich dzieci.

Macocha niespełniona

Renata, jeśli już musi się jakoś określić, to nazwałaby się macochą niespełnioną. To dlatego, że chciałaby pełnić rolę macochy z prawdziwego zdarzenia, ale nie może. Od dwóch lat spotyka się z Lechem, mężczyzną w separacji. - Po piętnastu latach małżeństwa zawartego z wielkiej miłości żona Leszka wyjechała za granicę i tam stwierdziła, że czas na nowy rozdział życia – relacjonuje Renata.

Żona jej partnera będąc w Polsce zajmowała się domem i wychowaniem trójki dzieci. Jej frustracja najwidoczniej rosła z dnia na dzień, bo w momencie, gdy najmłodszy syn miał dziesięć lat, spakowała walizki. Nic nie mówiąc mężowi wyjechała do Holandii i tam zajmuje się opieką nad starszymi i niedołężnymi ludźmi. Jest w nowym związku po przeprowadzeniu separacji z Lechem. - Kiedy wyjechała, Leszek został z trójką dzieci i swoją matką, która najoględniej mówiąc nie jest typową babcią – twierdzi Renata.

Jej potencjalna teściowa jest emerytką z setką pasji. Bierze udział w warsztatach rozwoju, tworzy biżuterię, uprawia różne sporty z nordic walking na czele. - Praktycznie nie ma jej w domu – mówi Renata. Starsza pani, gdy zabrakło w domu synowej, ani myślała przejmować obowiązki w rodzaju gotowania dla całej rodziny, czy opieki nad nastoletnimi dziećmi.
Lech zajął się tym sam, choć wcześniej prezentował sobą typowy okaz tradycyjnego mężczyzny, nie mieszającego się do domowych obowiązków. - Czasem nie dziwię się jego żonie, że uciekła do Amsterdamu. Możliwe, że gdybym dostała szansę zamieszkania z Lechem i jego familią, też uciekłabym z krzykiem – żartuje Renata.
Póki co, takiej szansy nie dostała. Ich związek wciąż toczy się w ukryciu. Powód, jaki podaje Lech, to jego matka, a w drugim rzędzie dzieci.

Młodszy brat Leszka kilka lat temu porzucił żonę i dorastające dzieci. Wyprowadził się pod Warszawę i mieszka tam z konkubiną, z którą doczekali się synka. Jego żona okupiła rozwód depresją i poważnymi problemami z dziećmi. Świeżo rozwiedziony brat Lecha został odsądzony od czci i wiary przez matkę. Pani Halina jest wierząca i mocno przeżyła rozwód syna oraz jego decyzje. Przez kilka lat nie chciała utrzymywać z nim żadnych kontaktów. Ta sytuacja stoi podobno Lechowi przed oczami. - Mówi mi, że jego brat znosił urazę matki na odległość, a on sam przecież z nią mieszka pod jednym dachem. Mój argument, że to żona odeszła od niego, nie on od niej, więc matka nie może mu nic zarzucić, nie działa – skarży się Renata.

Jeśli chodzi o dzieci, to jej partner uczynił ich potrzeby najważniejszym dla siebie kompasem. Ciągle powtarza, jak się cieszy, że chcą jeszcze z nim rozmawiać i opowiadają mu o swoich problemach. Obsesyjnie boi się myśli, że ta trójka, z której najmłodszy syn ma dziewiętnaście lat, odrzuci go, kiedy na jaw wyjdzie, że nie jest sam. Troje młodych ludzi bardzo Renatę interesuje. - Jako nauczycielka obserwowałam dwie jego córki z oddalenia, jak jedna po drugiej przeżywała swój pierwszy szkolny bal – studniówkę, nie mając wsparcia, czy choćby porady ze strony matki. Bardzo chciałabym się do nich zbliżyć, ale Lech mi na to nie pozwala – mówi kobieta.

Wbrew temu, w co tak bardzo chciałby wierzyć partner Renaty, jego dzieci częściowo domyślają się uczuciowej sytuacji ojca. W sukurs Renacie przyszedł internet i fakt, że syn zna hasło do facebooka ojca. Korzysta z niego za ojcowskim zezwoleniem, mógł więc widzieć fragmenty ich konwersacji. Jedna z córek Lecha była przypadkowym świadkiem jego intymnej rozmowy z Renatą w zaparkowanym samochodzie. Żadne z nich nie inicjuje jednak rozmowy na ten temat.

- Leszek spodziewał się, że któreś z dzieci zacznie zadawać mu pytania. Skoro tak się nie stało, uwierzył, że nie domyślają się niczego i sam również nie podejmuje tej rozmowy. Mnie nie wypada nagabywać jego dzieci, zagadywać na ulicy, czy w szkole, chociaż kłaniamy się sobie w przelocie – uważa kobieta. Renata jest bezdzietna i nie widzi przeszkód, żeby służyć dzieciom partnera radą czy pomocą, jeśliby jej potrzebowały. Przy tym nie chce narzucać się im jako „nowa mama”, tym bardziej, że są już dorosłe. Chętnie poznałaby bliżej dzieci partnera. Wzrusza ją to, że są do niego podobne. Interesują ją też ich problemy, o których wie na bieżąco od Lecha. - W tym momencie mogę tylko zaufać losowi, że rozstrzygnie ten węzeł za nas. Trudno mi przewidzieć reakcję Leszka i jego dzieci, ale jestem spokojna i nie spodziewam się takiego trzęsienia ziemi, jakiego on się obawia – mówi.

Czy chcę być macochą?

Justyna wiążąc się z rozwodnikiem dostała szansę poznania jego dziecka, ale zastanawia się, czy to jest to, czego chciała. Czternastoletni Antek najwidoczniej nie pogodził się dotąd z rozwodem rodziców. - Opiekę nad Antkiem sąd przyznał byłej żonie Darka. Przygotowaliśmy dla niego pokój w naszym domu. Może za zgodą matki przyjeżdżać do nas kiedy tylko zechce – mówi Justyna. Wszystko na próżno. Owszem, chłopak pojawia się w domu ojca, ale ignoruje istnienie jego nowej żony. Justyna nie może liczyć nawet na uścisk dłoni, czy zwykłe „dzień dobry”, o byciu mamą dla chłopca nie wspominając. Antek najczęściej wmaszerowuje przez drzwi, rzuca plecak na środku korytarza i idzie na piętro do swojego pokoju, waląc wściekle drzwiami. Dostęp do niego w tej samotni ma tylko ojciec.
Nastolatek odmawia nawet zjedzenia posiłku przy wspólnym stole i Dariusz donosi mu na piętro kolejne talerze z przysmakami. Justyna ze zrozumieniem i zaangażowaniem brała udział w tych podchodach, gotując to, co lubi pasierb. - Rozumiem, że cały ten cyrk z rozwodem i podziałem opieki nad nim nie był dla niego łatwy. Byłam cierpliwa i gotowa na wiele wyrzeczeń, bo kocham Darka i jego dziecko ma specjalne miejsce w moim sercu – deklaruje Justyna.

Ostatnio jednak jej motywacja do zaskarbiania sobie przychylności chłopca spadła. Można powiedzieć, że coś w niej pękło, a stało się to za sprawą przykrego incydentu. Pod nieobecność Dariusza Antek zszedł ze swojego pokoju do kuchni. - Banalna sytuacja. Zszedł, napił się wody patrząc na mnie ostentacyjnie. Kiedy zaproponowałam, żeby zjadł z nami na dole kolację, kiedy wróci ojciec, odburknął, że nie i poszedł do siebie – mówi kobieta. Nieoczekiwanie, kiedy mąż wrócił do domu i zaniósł synowi kolację, usłyszał bulwersującą historię. - Antek powiedział mu, że kiedy zszedł na dół, rzuciłam się na niego i szarpałam się z nim. Był tym wzburzony i wstrząśnięty, a przynajmniej tak go opisał Darek – opowiada Justyna.

Ona sama była zaskoczona tymi i zarzutami i niemal rozbawiona tym, że nastolatka aż tak poniosła wyobraźnia. Rozbawienie minęło natychmiast, kiedy zdała sobie sprawę, że mąż uwierzył słowom syna i oczekuje od niej wyjaśnień. Sam ten fakt był dla Justyny wystarczająco przykry. W końcu porozumieli się i udało jej się uświadomić mężowi, że chłopak zmyślił wszystko. Być może zrobił to po to, żeby pokazać ojcu, jak złego wyboru dokonał, wiążąc się z inną kobietą. Zapewne chciał też zwrócić na siebie uwagę. Justyna domyśla się przyczyny, ale nie jest jej dzięki temu lżej. Antek znów trzyma się swoich starych zwyczajów, siedzi zamknięty w pokoju i słucha muzyki lub gra. Ojcu nie udało się skłonić go do rozmowy o tamtym incydencie, ani do przeprosin za kłamstwo.

- Zrozumiałam, że w skrajnych sytuacjach Darek zawsze będzie skłonny stanąć po stronie Antka. Poczułam się tak, jakby zaufanie pomiędzy mną i mężem zostało nadszarpnięte, czy podważone. Nie miałam potrzeby tłumaczyć się, a jednak musiałam to zrobić, żeby ratować sytuację. Nie wiem, co zrobię, jeżeli Antek sięgnie jeszcze raz po cięższe działa. Jestem już tym zmęczona - mówi. Możliwe, że zbuntowany nastolatek liczy na taki obrót sytuacji, w którym uda mu się skłócić ojca z nową żoną, zasiać między nimi niezgodę. Justyna zastanawia się, czy decyzja o jej ślubie z Dariuszem nie zapadła zbyt szybko po rozwodzie. Być może mogli dać więcej czasu sobie i przede wszystkim Antkowi.

Macocho! Uważaj!

Psychologowie uważają, że kobiety w nowej sytuacji społecznej powinny porozmawiać z wieloma osobami mającymi podobne doświadczenia – w jaki sposób poradziły sobie w takiej sytuacji, co było najtrudniejsze, co udało się, a co trzeba było uznać za porażkę. Radzą rozsądny optymizm i dystans niż rzucanie się na dziecko i hałaśliwy entuzjazm.

Bycie macochą to ogromna praca nad swoimi emocjami. Okazuje się bowiem, że nagle spędza się dużo czasu z istotą nam zupełnie obcą, która – czy chcemy czy nie – staje się częścią naszego życia. Potrzeba do tego ogromnej dojrzałości – nie każdego na to stać. Zdaniem Anny Golan, psychoterapeutki i seksuolożki, w każdej relacji, w której jedno z partnerów, czy oboje, mają dzieci, trzeba zadbać o czas, przestrzeń tylko dla związku. Także para, która wychowuje wspólne dzieci, musi tego dokonać. - Oczywiście, w przypadku związku z mężczyzną będącym ojcem, mogą dojść różne czynniki utrudniające i wydłużające ten proces. W sytuacji, gdy rodzic ma wyrzuty sumienia i poczucie, że zawiódł dziecko rozwodząc się, może próbować wynagradzać mu stratę - nie stawiając granic, tak jak w przypadku Antka, spełniając każdą zachciankę, dopasowując się we wszystkim do życzeń dziecka. Jest to szkodliwe przede wszystkim dla dziecka, które szybko nauczy się manipulować tą sytuacją, ale też straci poczucie bezpieczeństwa i prawdziwego
oparcia w rodzicu - doskonale widząc jego słabość – uważa Anna Golan.

Poza tym, nierozmawianie o rozstaniu, jego powodach i konsekwencjach, może powodować, że dziecko zacznie o nie obwiniać nowych partnerów rodziców. - Warto więc wyjaśnić, bez obarczania winą drugiego rodzica i niepotrzebnych szczegółów, przyczyny rozstania, np. „nie dogadywaliśmy się, pamiętasz jak często się kłóciliśmy”. Dopiero po pewnym czasie dziecko będzie gotowe na to, by wprowadzać w swoje życie nowych partnerów rodziców. Oczywiście, powinno czuć, że jest w tej sytuacji bardzo ważne, ale nie możemy pozwalać na brak szacunku – radzi Anna Golan.

Poza tym, aby macocha mogła nawiązać dobry kontakt z dzieckiem partnera, powinna mieć w nim wsparcie. Warto wcześniej omówić z nim co mogłoby być pomocne, czego oczekujemy. Zapytać jak on sobie wyobraża nasze relacje z jego potomstwem. - Czy oczekuje pomocy w obowiązkach - przygotowywaniu posiłków, usypianiu? Czy chciałby, żebyście razem z dziećmi spędzili od czasu do czasu miły dzień? – dodaje Anna Golan.

Należy zadbać, żeby zarówno para miała czas wyłącznie dla siebie, jak i dziecko możliwość spotkań z ojcem bez "cioci". - Jeśli partner nie jest nam w stanie pomóc,a relacje z dziećmi układają się źle, należy pamiętać, że wina nie leży tylko po jednej stronie – podkreśla Anna Golan. - Być może mężczyzna, z którym kobieta się związała nie pogodził się jeszcze z rozwodem lub nie wyciągnął z niego wniosków?

Maja Lenartowicz/(gabi)/WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)