Za parking pod szpitalem zapłacił 90 złotych. "To chyba nie jest normalne!"
Echem odbija się sprawa DJ-a Remo Łupickiego, którego zbulwersowała opłata za parking pod szpitalem. Mnie zaś bulwersuje założenie, że parking zaraz koło wejścia do szpitala jest prawem człowieka. Skoro ktoś ma być uprzywilejowany, niech będą to pojazdy, które są takie z nazwy - np. karetki.
15.04.2018 | aktual.: 16.04.2018 11:19
Z mieszaniną zdenerwowania i rozbawienia czytam skargę, którą opublikował facebookowy profil "Kocham Piękną Polskę". "Wjechałem dziś przed 9 rano na parking szpitalny w Puszczykowie. Nagły wypadek SOR. Po 3 godzinach poszedłem zapłacić bilet. Widzę płacząca kobietę, która jak się okazało za 5 godzin parkowania auta ma do zapłaty 150zl! Mysle pomyłka. Wsadzam mój bilet - 90zl! 30zl na godzinę (widać stawki na bilecie - jednak mało kto czyta takie info jeśli jedzie w nagłej sprawie jak ja dziś). Podobno ochroniarz mi powiedział, że jedna kobieta zaparkowała na 12 godzin i miała do zapłaty 360zl!" (pisownia oryginalna).
Sprawa podzieliła użytkowników portalu. Jedni twierdzą, że to zgroza, by tyle żądać za parking pod szpitalem, inni uważają, że szpital zachowuje się uczciwie. Tymczasem to nie o uczciwość tu chodzi, ale o sam mechanizm: jedyny sposób, żeby zachować płynność ruchu, to ograniczać liczbę prywatnych samochodów. W tym wypadku płynność potrzebna jest przede wszystkim karetkom, a jeśli ktoś ma naprawdę nagłą i dramatyczną sprawę, to wysoką opłatę przecierpi albo się od niej odwoła.
W bezpośrednim sąsiedztwie szpitala im. prof. Dąbrowskiego w Puszczykowie znajdują się dwa niewielkie, płatne parkingi. Na stronie szpitala czytamy, że nowy system parkingowy, administrowany przez zewnętrzną firmę Green Parking Polska sp. z o.o., działa od początku kwietnia tego roku. Wcześniej opłata wynosiła 3 złote za godzinę. Obecnie firmie płaci się 15 złotych za pierwszą godzinę i tyle samo za każde kolejne 30 minut. Pierwsze 20 minut jest za to gratis.
"To sprawa dla Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta" – pojawiają się komentarze. Ludzie argumentują, że przywożenie bliskich do szpitala wiąże się ze stresem, przez który nie zauważamy informacji o wysokich cenach parkingu. Faktycznie, skromny bilecik parkingowy wielkości paragonu zawiera informację o cenach przemyconą mimochdem. Nowy cennik, zwłaszcza przy tak drastycznych podwyżkach, wymaga adaptacji pacjentów.
Czy jednak sama cena jest bulwersująca? Dwa parkingi przy dużym szpitalu, pod który dodatkowo musi podjechać karetka, to zdecydowanie mało. Właśnie dlatego wysoka cena przy dłuższym postoju, przy jednoczesnym darmowym wjeździe dla podwożących, jest sposobem na zapewnienie większej rotacji samochodów. A większa rotacja to lepszy użytek z terenu. Z takiego właśnie założenia wyszedł szpital. Na swojej stronie jego władze wyjaśniają: "Nowy system umożliwia także przywiezienie lub odebranie pacjenta Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Kierowca musi jednak zachować się podobnie jak przy korzystaniu ze stref typu kiss & ride dobrze znanych z dworców czy lotnisk. Po skorzystaniu z wjazdu na SOR może tam bezpłatnie zatrzymać się do 20 minut, a następnie bezzwłocznie opuścić teren i zaparkować w wyznaczonym miejscu. Każda rozpoczęta godzina parkowania kosztuje bowiem tutaj 30 zł. Informacja o tym znajduje się zarówno przy wjeździe na SOR, na bilecie, a także w pomieszczeniach oddziału".
Zbulwersowani kierowcy pomijają jednak fakt, że w okolicy jest jeszcze kilka parkingów. Wzdłuż bocznych uliczek są nie tylko miejsca postojowe, ale też wjazdy na osobne placyki, gdzie stoją zaparkowane auta, nie ma za to szlabanów ani parkometrów. 20 minut to dość, żeby odprowadzić pacjenta do drzwi i wrócić, by przeparkować samochód (strefa Kiss and ride, czyli Pocałuj i jedź, działa np. w kilku miejscach w Warszawie). A jeśli sytuacja jest naprawdę dramatyczna - trzeba ponieść koszty i liczyć na procedurę odwoławczą. Jeśli przywozimy do szpitala np. dziecko z poważnymi obrażeniami, 90 złotych za parking to naprawdę najmniejszy z naszych problemów, zwłaszcza że można się ubiegać o refundację. Oczywiście zdarza się, że pacjenci przyjeżdżają do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w takim właśnie dramatycznym stanie, ale z tego samego powodu pod budynkiem szpitala potrzebne jest też miejsce dla karetek. Gdyby wszyscy korzystali z bliskiego parkingu (na zasadzie: miejsce parkingowe prawem, nie towarem), problem mogliby mieć właśnie najbardziej potrzebujący.
Ten sam problem dotyka wielu instytucji w Polsce: szpitali czy szkół (gdzie wszyscy rodzice chcą zaparkować na raz np. z okazji szkolnej akademii). Dla wszystkich po prostu miejsca nie starczy i zawsze ktoś będzie się czuł poszkodowany. Nie ma innego wyjścia, niż po prostu zgodzić się, żebyśmy "poszkodowani" po równo byli wszyscy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl