Ziaja, Sopot, balsam brązujący
Klasyk znany od lat. Znalazł się w zestawieniu, by przekonać się, czy producent nadąża za konkurencją.
Zapach: Balsam Sopot pachnie dokładnie tak jak pozostałe kosmetyki tej serii. Większość z nich to kremy do opalania, osobiście kojarzę je ze słonecznymi wakacjami sprzed dekady, dlatego mam do tego balsamu wielką słabość. Tak czy inaczej — nie ma w nim woni charakterystycznej dla samoopalaczy.
Pielęgnacja i aplikacja: Bardzo szybko się wchłania, prawie tak dobrze, jak mgiełka Eveline. Zostawia skórę matową, nie brudzi ubrań. Wybrałam wersję ujędrniającą, więc wieczorami uzupełniałam działanie balsamu kosmetykiem nawilżającym. Jednak po porannym prysznicu jest idealny.
Efekt: Delikatna opalenizna w odcieniu jakby dopasowanym do koloru skóry. Odniosłam wrażenie, że efekt zależy od części ciała, co jest wielkim plusem. Ciało nie wygląda jak zabarwione, lecz opalone. Nie jest to jednak efekt "jak po wakacjach". Balsam dobry na co dzień tuż po zimie.
Polecam: wszystkim, którzy tęsknią za wakacjami... A poważnie: tym, którzy nie lubią kosmetyków z atomizerem, a chcą szybko i bez zbędnych rytuałów pielęgnacyjnych poprawić kolor skóry. Również przed "wielkim wyjściem" - nie ma szans na zacieki.
Cena: ok. 15 zł.
Ocena: 4,5 na 5