Zanim wyjdziesz z domu, złap trochę słońca w kremie. Testujemy samoopalacze
Idealna opalenizna
Samoopalacze kojarzą się przede wszystkim z pomarańczowym odcieniem skóry, zaciekami na ciele i brzydkim zapachem. Traumatyczne przeżycia z lat 90., jakie ma niemal każda z nas, skutecznie odstraszają od eksperymentowania z tego typu kosmetykami. Tymczasem okazuje się, ze nie ma się czego obawiać.
Na własnej skórze przetestowałam pięć produktów. W drogerii wybierałam je według jednego klucza - każdy musiał ładnie pachnieć. Potem liczyła się funkcjonalność. Nie przepadam za długim oczekiwaniem na wchłonięcie się balsamu, nie lubię też tłustego filmu na skórze. Przed każdą aplikacją wykonałam peeling, by kolor nie złuszczył się zbyt szybko. Celowo nie przykładałam się do rozsmarowania balsamu — skoro można mieć idealną opaleniznę po opalaniu natryskowym, po co mam się starać...?
Wyniki naprawdę mnie zaskoczyły. Gwarantuję, że samoopalacza można używać tak samo, jak każdego innego balsamu. Serio!