"Zasada zero trzydziestek". Kieruje się nią coraz więcej mężczyzn
– Nie umawiam się z kobietami po trzydziestce. Nigdy. Wiem, że one chcą od życia czegoś innego niż ja – mówi Wojtek. Nie tylko on wyznaje taką zasadę.
15.07.2019 | aktual.: 15.07.2019 18:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zasada "zero trzydziestek"
Wojtek ma 31 lat i korzysta z uroków życia singla. Jak twierdzi, "tej jedynej" jeszcze nie poznał.
– Mam dość duże doświadczenie w randkowaniu i dlatego wiem, jakich błędów nie popełniać. Przede wszystkim nie umawiam się z kobietami, które przekroczyły 30-stkę – mówi i tłumaczy, że kilkukrotnie umówił się na spotkania z rówieśniczkami, ale czuł, że one chcą od życia czegoś zupełnie innego.
Różnice w sposobie myślenia ujawniały się już od samego początku. – Ja proponowałem imprezę, a one spokojną kolację albo spacer. Wszystkie zachowywały wielką powagę, a jedna z nich na pierwszym spotkaniu zaczęła mówić mi o tym, jakie cechy swojego przyszłego męża ceniłaby najbardziej.
Zasadę "zero trzydziestek" wyznaje również 32-letni Marcin. – Spotkałem się kilkukrotnie z dziewczynami po 30-tce, które z grubej rury rzucały teksty, że chcą stabilizacji, a ich celem jest założenie rodziny. Gdzie tu romantyzm? – pyta i dodaje, że od dziś w aplikacjach randkowych zawsze patrzy na wiek i odrzuca te, których metryka przekroczyła "magiczną liczbę".
Podobne odczucia ma Daniel, który przez kilka tygodni spotykał się z poznaną przez internet 32-latką.
– Wyczuwałem niesamowite parcie na dziecko. Nie chodziło w tym wszystkim o mnie i moje plany. Zresztą, ja chcę mieć dzieci, ale z kimś, kogo kocham – mówi.
Daniel dodaje też, że w początkowym etapie relacji ceni sobie uwodzenie kobiety, jej niedostępność i wzajemne starania o swoje względy.
– Tutaj nic takiego nie miało miejsca. Czułem, że ona chce przeskoczyć o kilka etapów znajomości do przodu i udawać, że zbudowaliśmy silną, pełną zaufania relację oraz że jesteśmy gotowi na zakładanie rodziny. To nie dla mnie – kwituje.
"Zegar tyka"
29-letnia Ania jest dziś w szczęśliwym związku, ale przez długi czas szukała swojej drugiej połówki.
– Mając 27 lat, zalogowałam się na kilku portalach randkowych, bo koleżanki mówiły, że "zegar tyka". Nie chodziło im bynajmniej o moje macierzyństwo, ale o to, że już lada chwila przestanę być atrakcyjna dla facetów – mówi. Sama w to uwierzyła. Dziś żałuje, bo poszukiwania mężczyzny traktowała bardziej jak obowiązek, co wplątało ją w kilka toksycznych relacji.
– Mojego aktualnego partnera znalazłam dopiero wtedy, gdy zeszło ze mnie ciśnienie i presja związana z koniecznością szybkiego związku. Uświadomiłam sobie, że cyferki nie mają znaczenia. Dziś mam 29 lat i nie sądzę, bym za rok stała się inną osobą.
Podobne zdanie na ten temat ma 35-letnia Martyna. Kobieta twierdzi, że wielu facetów uważa 30-stkę za magiczny wiek, w którym płeć piękna traci swój czar.
– Z moich obserwacji wynika, że dla szerokiego grona mężczyzn kobiecość to synonim pewnej nieporadności. Im bardziej kobieta jest bezradna i wpatrzona w faceta, tym lepiej. Dlatego wybierają młodsze, żeby imponować im swoimi zarobkami życiowym ogarnięciem. Czy w moim życiu coś zmieniło się po 30-tych urodzinach? Kompletnie nic! – podsumowuje.
"Co dla mnie jest najważniejsze?"
Zdaniem Patrycji Wonatowskiej, terapeutki i seksuologa, nasza kultura powoduje, że kobiety po 30-tce mogą odczuwać presję związaną z wypełnieniem roli matki i żony. Otoczenie często przypomina im o tykającym zegarze biologicznym oraz konieczności założenia rodziny.
– Moje klientki często mówią o tym, że przy okazji świąt czy innych imprez rodzinnych spotykają się z nieustannymi pytaniami o partnera i ciążę – tłumaczy Wonatowska.
Ekspertka dodaje, że niejednokrotnie kobiety przyjmują tę presję, ale nie mają czasu, by zatrzymać się i zastanowić: "co dla mnie byłoby najlepsze?", "czy to na pewno mój model?" i "jak chcę, żeby wyglądało moje życie?". W takiej sytuacji mogą powielać schematy prezentowane przez otoczenie i naciskać nawet na nowo poznanego partnera w kwestii założenia rodziny, co nie zawsze jest adekwatne np. do etapu, na którym znajduje się ich relacja.
Specjalistka zwraca jednak uwagę na generalizowanie, którego dokonują mężczyźni mówiący o zasadzie "zero trzydziestek".
– Myślę, że ta zasada ma swoje zastosowanie głównie przy okazji np. aplikacji randkowych, czyli można założyć, że dotyczy kobiet, które mają za sobą jakieś doświadczenia w relacjach z partnerami i wiedzą, czego chcą, a czego nie. Z pewnością jest też grupa mężczyzn, którym bliżej będzie do postawy "Piotrusia Pana" i kontynuowania zabawy, jaka miała miejsce jeszcze jakiś czas temu. Część z nich nie dojrzała do odpowiedzialności, część z nich boi się, że wraz z pojawieniem się dziecka, uwaga partnerki przestanie być skupiona na nich – podsumowuje ekspertka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl