Zaszła w ciążę, gdy miała 57 lat. Dzisiaj opowiada, jak zmieniło się jej życie po urodzeniu bliźniaków
Aleta kilkanaście lat temu została okrzyknięta najstarszą kobietą, która zaszła w ciążę i urodziła dzieci w Ameryce. Dziś obchodzi 70. urodziny u boku bliźniaków. Opowiada, jak zmieniło się jej życie i dlaczego tak wiele osób krytykuje kobiety, które późno zdecydowały się na macierzyństwo.
Aleta St. James w Stanach doczekała się statusu celebrytki. Sama pisze o sobie jako spełnionej motywatorce i psycholożce, która pomaga rozwiązywać problemy innych. Po 40 latach pracy terapeuty i coacha stwierdziła, że choć pomaga innym, to sama nie potrafi poradzić sobie ze swoim życiem. – Myślałam, że dostałam od życia wszystko co chciałam. Zabierałam swoich klientów, by mogli popływać z delfinami w Meksyku, by mogli medytować z szamanami na Machu Picchu. I w końcu zrozumiałam, że sama nie zrobiłam jednej rzeczy – nie zostałam mamą – wspomina w rozmowie z "People".
Amerykanka przez kilka lat starała się więc o dziecko. Nigdy nie była w dłuższym związku, nigdy nie miała męża. Jej jedyną drogą okazało się in vitro. Poroniła trzy razy. W końcu, po długich miesiącach urodziła bliźniaki. Miała 57 lat i była najstarszą kobietą, która w tym wieku urodziła na terenie Stanów Zjednoczonych. Francesca i Gian przyszli na świat dzięki cesarskiemu cięciu.
W kilka dni historia Alety odbiła się głośnym echem w całym państwie. Kobieta nawet nie spodziewała się, że trafi na czołówki gazet i że jej przypadkiem zainteresuje się tak wiele osób. Niedługo po porodzie rozdzwoniły się telefony. Aleta opowiadała: - Spojrzałam dzieciom w oczy i wiedziałam, że to był cud. Tak bardzo je pokochałam.
Kobieta w eseju dla "Huffington Post" pisała: "Wszyscy zadawali mi to samo pytanie: dlaczego czekałam tak długo. I co mogłam powiedzieć w telewizji? Że czemu nie. Uwierz mi, jest świetnie, jeśli znajdziesz perfekcyjnego faceta w wieku 26 lat, wyjdziesz za niego i będziecie mieli dziecko. Szczęściara. Ale nie ma czegoś takiego jak odpowiedni czas na bycie mamą. Poznałam dziewczynę, która zaszła w ciążę jako 17-latka. Ja urodziłam jako 57-latka. Obie urodziłyśmy w bardzo kontrowersyjnym dla wielu wieku. Ale wiecie co? Tu nie chodzi o samo dziecko czy o dzieci. Chodzi o to, by zrozumieć, jak niesamowite może być nasze życie. Czasem nawet magiczne. Jest piękno w takim chaosie i niedostosowywaniu się do społecznych reguł".
Nowe doświadczenia
Aleta przyznaje, że w jej rodzinie kobiety zawsze decydowały się późno na macierzyństwo. Tak było w przypadku jej mamy i babci. Wielokrotnie podkreśla więc, że nieważny jest wiek kobiety, a to, czy jest zdrowa i czuje się na siłach, by wychowywać maluchy. Kilka miesięcy po porodzie mówiła, że szczęście, jakie odczuwa po urodzeniu bliźniąt, daje jej energię do działania.
Teraz kobieta obchodzi 70. urodziny. Przy tej okazji wielu dziennikarzy postanowiło przypomnieć jej historię, ale też podpytać Aletę, jak zmieniło się jej życie. Absolutnie nie żałuje tego, że tak późno zdecydowała się być mamą. Wręcz przeciwnie. – Mam tyle energii, co wtedy, gdy miałam 40 lat. Sypiam po pięć godzin, wstaję, przygotowuję dzieciom śniadanie, odwożę je do szkoły. Cały czas działam – mówi w rozmowie z "NY Daily News". Dziś St. James pomaga innym kobietom, które tak jak ona zdecydowały się na późne macierzyństwo. – Każdy dzień jest dla mnie wyzwaniem. Staram się, by dzieci miały dobre życie. Próbuję odciągnąć je od telefonów i komputera! To dopiero wyzwanie – śmieje się.
Macierzyństwo 60+
Coraz częściej słyszymy o podobnych historiach. Jak pokazują statystyki, niedługo historie kobiet, które zaszły w ciążę w wieku 50-kilku lat przestaną nas prawdopodobnie dziwić. Według amerykańskiego stowarzyszenia Centers for Disease Control and Prevention tylko w 2015 roku urodziło się 754 dzieci, których mamy miały 50 lat i więcej. Co ciekawe, w 1997 roku takie kobiety pojawiły się na amerykańskich porodówkach 144 razy.
Mamy jednak wiele przykładów ze świata, gdy mamami zostawały znacznie starsze kobiety. W lutym tego roku media na świecie rozpisywały się o 64-letniej Hiszpance z Buros, która została jedną z najstarszych matek na świecie. Dokładnie 16 lutego na świat przyszły jej zdrowe bliźnięta. Kobieta nie nacieszyła się jednak macierzyństwem. Opieka społeczna odebrała jej dzieci.
- Ich życie jest zagrożone – orzekli pracownicy socjalni, cytowani przez "The Telegraph". Siedmiotygodniowe maluchy odebrali matce i przewieźli do tymczasowego ośrodka opiekuńczego. Jak dowiedzieli się lokalni dziennikarze, wcześniej urzędnicy wyznaczyli warunki, na podstawie których Mauricia Ibanez mogła opiekować się swoimi dziećmi. 64-latka nie dawała sobie rady. Miała zatrudnić profesjonalnego opiekuna dla dzieci i stawiać się w ośrodku na kontrolne wizyty, ale nic takiego się nie wydarzyło.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy w Hiszpanii matkami zostały trzy seniorki. W Polsce też głośno było o podobnej sprawie. Wtedy o prawo do opieki nad malcami walczyła Barbara Sienkiewicz, która urodziła w wieku 61 lat.
- Można chcieć coś w życiu bardzo osiągnąć, ale są bariery, bariery biologii, wszelkie bariery. Każdy w życiu ma jakąś barierę. Jest choroba, czyli moje ciało mogło nie zareagować na donoszenie. Ja dzieci donosiłam do 38. tygodnia ciąży. Urodziły się zdrowe i dostały 10 pkt. Panie, które odbierały mój poród, były zachwycone dziećmi. Myślałam, że tak mówią każdej mamie, ale potem jak chodziłam po korytarzu, zorientowałam się, że często bliźniaki nie rodzą się tak zdrowe, jak moje dzieci – powiedziała "Super Expressowi".